Artykuły

Świat jak świat

KIEDY się spostrzega, że nasz współczesny świat nie mieści się już w dramacie, to znaczy, że dramat nie mieści się już w naszym świecie. Tak, to Brecht. Ukuł ten aforyzm pod presją czasów - wtedy właśnie porzucił śpiewogrę dla sztuki dydaktycznej. Zmieniał formę, ale nie zmieniał idei swego teatru. Czasem formę tylko modyfikował, podporządkowując wymogom zwiększonej komunikatywności. Tak było w przypadku opery "Wzrost i upadek miasta Mahagonny", która zyskała nową dramatyczną wersję i "pouczający" tok akcji, w odróżnieniu od wcześniej napisanego cyklu songów, składających się na śpiewogrę "Mahagonny".

Tymi dwoma dziełami dysponował teatr, świadomy trafności Brechtowskiego aforyzmu. Musiała powstać nowa jakość. Tak jest w istocie. Krzysztof Zaleski proponuje własny, oryginalny układ dramaturgiczny powstaje przedstawienie o charakterze alegorii, niezwykle współczesne, mądre i pouczające. Jego intencje można streścić parafrazując tytuł innej sztuki Brechta ("Człowiek jak człowiek") w powiedzeniu: świat jak świat.

Ten świat to Mahagonny - miasto-sieć, oplątujące wszystkich, którzy tu się zjawią - łudzeni obietnicą szczęścia. Życie w tym mieście to gra, jej reguły dyktuje klika. Władza to pieniądz, życie to użycie, moralność to zysk, prawo to siła postępu. Ten świat to nie tylko Mahagonny, gdzie patologie społeczne zyskały tylko bardziej wyjaskrawioną, bo literacką i teatralną formę. Ludzka bierność zawsze - jak magnes - przyciąga nieuczciwą aktywność innych ludzi. Historia zapisała dziesiątki takich przykładów. Brecht sam miał przed oczyma przykład najpotworniejszy - "kolektyw" Hitlera, tworzący "państwo szczęścia, państwo-sieć".

Tu w Mahagonny także jest banda i jej szef. Willy to jeszcze nie Arturo Ui. To na razie spryciarz, krętacz i oszust - "wodzirej". Grzegorz Wons w tej dobrze prowadzonej roli świadomie przywołuje echa postaci Mistrza Ceremonii z "Kabaretu" Boba Fosse'a. Jego partnerka Wdowa Begbick (brawurowo kreowana przez Krystynę Tkacz) także jeszcze nie jest Matką Courage, choć ma po temu wszelkie dane.

Na razie jest "Mahagonny", miasto bar-burdel-ulica, a może jut śmietnik... Świat. I taka jest scena, zabudowana stylowo i funkcjonalnie. To tu przyjdą same dziewczęta (świetny pastiszowy ansambl), tu trafią naiwni chłopcy. Dwoje z nich zapomni się, pozwoli sobie na miłość. Tych dwoje to Stanisława Celińska, której wszechstronność warsztatowa i talent błyszczą w całej pełni i Wojciech Wysocki. Wysocki jako Jim Mahoney, jedyny sprawiedliwy w Sodomie, ma piękne pole do popisu; niestety, nie do końca unosi ciężar tej roli.

Mówienia o rolach jest tu zresztą pewnym nadużyciem. W istocie w spektaklu Współczesnego liczy się najwięcej zespołowość gry, współbrzmienie i harmonia. Tak jak w śpiewie, który współtworzy otwarcie musicalowy charakter tej inscenizacji. Liczy się kalejdoskopowa zmienność obrazów (czasem odwołująca się de praktyki kina), wyrazisty rysunek scen przedzielanych songami. Oglądamy ten spektakl syci wrażeń intelektualnych i artystycznych. Oglądamy po prosta dobry teatr.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji