Artykuły

Teatr i konkurenci

WSZYSTKIE NOWE PRĄDY w teatrze wywoływała zawsze jakaś zmiana w realizacji widz - aktor. Bez której, jak wiadomo, teatr nie mógłby istnieć. Nowatorzy zachodzące zmiany widzą pierwsi. Oni też najwcześniej wyczuwają powstający fałsz między widzem i aktorem. Dlatego są autorami propozycji mających go usunąć, kiedy jeszcze tzw. szeroka widownia i standardowi ludzie teatru uważają, że wszystko jest w porządku i nic nie trzeba ulepszać.

W naszej epoce głównym powodem przemian stało się powstanie - dzięki wynalazkom technicznym - nowych sztuk czy zjawisk audiowizualnych.

Narodziny i rozwój kina zmusiły teatr do szukania nowego określenia własnej tożsamości i to określenia odróżniającego od niemego czy udźwiękowionego filmu. Tę szansę stwarzała żywość i bezpośredniość odbioru.

Bujny rozwój telewizji po drugiej wojnie światowej sprawił, że usiłowania te stały się jeszcze gorętsze. Żeby jeszcze bardziej podkreślić odrębność teatru i dać widzowi przeżycia, których nie mógłby znaleźć gdzie indziej, nowe pokolenie nowatorów zaczęło prowokować widownię, aby uczynić ją czynną, a nawet współgrającą, współtworzącą widowisko. Taki jest mechanizm sławnych happeningów z lat sześćdziesiątych, wychodzenia teatru na ulice wielkich miast itp.

Wiele z tych zjawisk okazało się nietrwałymi nowinkami istniejącymi tak długo, jak długo panuje określona moda. Część elementów jednak została zaadaptowana przez zawodowy teatr. Nie mogłoby powstać np. sławne przedstawienie "Dziadów" Konrada Swinarskiego w Teatrze Starym w Krakowie - przedstawienie, które sprawiło, że do dziś żaden z reżyserów nie ma się odwagi porwać na całość tego dramatu i grywa się go kawałkami, w Warszawie np. III cz. w Teatrze Małym, a w Teatrze Współczesnym tzw. "Dziady kowieńskie" - gdyby pracy Swinarskiego nie wyprzedzał historycznie ów wspomniany powyżej nurt awangardowy.

BLIŻEJ WIDZA

Trzeba przyznać, że wszystkie zmiany, mające na celu uzyskanie ściślejszego, bardziej bezpośredniego związku między aktorem i widzem, skupiły się na aktorstwie i problemach wystawiania widowisk.

Zmniejszono np. przestrzeń oddzielającą aktora od widowni. Tak powstały różnego rodzaju teatry kameralne czy małych form - Teatr Adekwatny czy Teatr Ochoty w Warszawie, a także nowa architektura sal realizująca w różny sposób formułę teatru okrągłego, w którym aktor jest prawie ze wszystkich stron osaczony przez widza - np. warszawski Teatr Mały i Teatr na Woli. Nie brakuje też prób wprost przeciwnych - adaptowania tradycji ludowej rozrywki pod namiotem cyrkowym przez francuski Teatr Słońca Adrianny Minuchkine czy nasz Teatr Stu Krzysztofa Jasińskiego, np. "Szalona lokomotywa" wg Witkacego.

Nową ekspresję aktorską usiłuje stworzyć np. wrocławski Teatr Laboratorium Grotowskiego, mieniący się Instytutem.

Skóro jesteśmy przy sprawach aktorstwa, nie od rzeczy będzie zauważyć, że film, telewizja i teatr w swoich kameralnych usiłowaniach wsparły się wzajemnie. Próba rozstrzygnięcia, gdzie powstał bardziej ściszony, bezpośredni styl gry, kto komu więcej zawdzięcza, byłaby równoznaczna z odpowiedzią na pytanie, kto jest ważniejszy, czy jajko, czy kura?

Teraz jednak, kiedy już minął pierwszy, a więc najbardziej euforyczny okres przemian, kiedy obserwujemy już ich rezultaty, widać Wyraźnie, że próbowano na nowo rozstrzygnąć część spraw i nie wiadomo czy najważniejszych. Bowiem, jeżeli teatr ma odnaleźć własną tożsamość w tworzeniu odbioru mniej lub bardziej czynnego i bezpośredniego, żywego, nie może swego, celu osiągnąć, ograniczając się tylko do sfery odpowiedzi na pytanie "jak?".

Tym bardziej że telewizja i film w ostatnich latach bardzo rozwinęły swoje zakresy tematyczne. Ekspansja ta sięgnęła z jednej strony problematyki życia publicznego, politycznego, np. amerykański film "Wszyscy ludzie prezydenta" o aferze Watergate - interesującego chyba wszystkich, a z drugiej strony wkroczyła w tematykę bardzo głęboką, zastrzeżoną dotąd dla powieści, ba, wyprzedzając w tym nawet wybitną współczesną twórczość literacką. '

Wobec tych przemian teatr nie może zostać obojętny, jeżeli chce uzyskać lub utrzymać zaangażowanie widza. Pozostaje zatem nie rozstrzygnięte pytanie, co robić, aby teatr w zmienionych warunkach pozostał nadal szekspirowskim zwierciadłem z "Hamleta", w którym przegląda się człowiek pragnący odnaleźć swój obraz i obraz swego świata. Bo przecież jasne jest, że w obecnych warunkach nie można odgraniczać się do teatru smakoszy cmokających nad tym czy innym rozwiązaniem scenicznym. Do teatru ludzie muszą nadal przychodzić po prawdę o sobie i świecie współczesnym, uczestniczyć w stawianiu ważnych pytań i szukaniu na nie odpowiedzi. Nie można bowiem czynnie uczestniczyć w czymś, co ani ziębi, ani grzeje, nie porusza nas głęboko gdzieś w samym środku.

Teatrowi nie jest łatwo sprostać tym zadaniom. Nie tylko u nas. Kryzys przecież repertuarowy, dramaturgiczny jest dosyć powszechny. Może właśnie- jedną z jego przyczyn są osiągnięcia filmu i telewizji. Bo na ich tle trzeba tworzyć, pisać inaczej, tylko nie bardzo wiadomo, jak to robić. Twarz dramaturgii nawet niedalekiej przyszłości pozostaje przed nami szczelnie zakrytą. Wszak kryzys młodego tzw. Teatru Otwartego pozostaje w dużej mierze kryzysem repertuarowym, aby użyć tradycyjnego określenia.

NOWE OBSZARY

Nie oznacza to, że w teatrze naszym nic się nie dzieje. Jeszcze parę lat temu wydawało się, że odpowiedzi na współczesne pytania może równie dobrze dostarczyć klasyka. Deformowano więc na różne sposoby zwłaszcza nurt romantyczny, na którym z racji luźnej konstrukcji najłatwiej dokonywać tego rodzaju zabiegów. Dało to nawet pewną liczbę wybitnych przedstawień, ale o tejże rangi realizacjach dramaturgii współczesnej było raczej głucho, a przynajmniej należały one do wyjątków.

Nie można ukrywać, że teatr jakby stracił swoją rolę przewodnią. Dawniej dokonywano ekranizacji sztuk dramatycznych. Teraz coraz częściej adaptuje się do scenicznych warunków scenariusze filmowe, które spotkały się z powodzeniem. Teatr jakby poszedł na praktykę do kina w poszukiwaniu nowych obszarów ludzkiego życia.

Przykładem dokonywania tego rodzaju zabiegów mogą być scenariusze radzieckich filmów Gelmana, ze sławną "Premią" na czele. Z naszego podwórka przypomnijmy "Życiorys" Krzysztofa Kieślowskiego, który najpierw był filmem, zanim stał się widowiskiem teatralnym. Dawniej byłoby to nie do pomyślenia. Przeczyłyby temu podstawowe zasady handlowe eksploatacji przedstawienia. Rodzi się zatem pytanie, czy film poszedł tak daleko do przodu czy raczej teatr z różnych powodów - nie zawsze przez siebie zawinionych - nie nadąża?

Mniej więcej od około dwóch lat sytuacja ulega niewielkiej poprawie. Teatrowi przy dalszej znikomości dramaturgii pomógł nurt adaptacyjny, uprawiany raczej przez ludzi teatru i filmu niż przez ludzi pióra. Weszliśmy np. do celi, w której siedzi niemiecki .zbrodniarz wojenny i były akowiec w "Rozmowach z katem" - adaptacja książki Mieczysława Moczarskiego, a z pozycji obcych choćby wymieńmy prócz wspomnianej powyżej "Premii", "Lot nad kukułczym gniazdem" Dale'a Wassermana, będący adaptacją powieści Kena Kesseya. Zamiary warszawskiego Teatru Powszechnego są więc bardzo wyraźne. Do kabiny samolotu pasażerskiego i na ulice Rzymu, potraktowane zresztą bardzo umownie, a zarazem odkrywczo, zaprowadził nas Jerzy Grzegorzewski adaptując na scenę Teatru Polskiego we Wrocławiu opowiadanie Różewicza "Śmierć w starych dekoracjach" - to z tzw. terenu.

KIEDY COŚ SIĘ DZIEJE

W bieżącym sezonie, w którego jesteśmy połowie, również możemy zaobserwować przykłady powyższych usiłowań. Warszawski Teatr Dramatyczny, prowadzony - jak wiadomo - przez Gustawa Holoubka, dał na początek trzy premiery. I oto klasycznej "Nocy listopadowej" Wyspiańskiego, należącej przecież do żelaznych pozycji w narodowym repertuarze, towarzyszy "Wybrany" i "Remont".

"Wybrany" jest przykładem nurtu adaptacyjnego. W tym wypadku Jan Hesse i Janusz Zaorski przystosowali do potrzeb sceny "Świętego" - znakomitą powieść współczesnego pisarza węgierskiego Gabora Thurzo. Tematyka ważka dla współczesności - człowiek pragnący zachować własną godność w świecie totalnym. Węgierski prałat, prowadzący dochodzenie w sprawie wniosku o beatyfikację, znajduje się pod naciskami m.in. politycznymi reżimu Hortego - nowy święty ma stać się czynnikiem mobilizującym do ratowania systemu faszystowskiego w tym kraju.

"Remont" Andrzeja i Janusza Kondratiuków - w Sali Prób - to lżejszy kaliber. Jest przykładem coraz częstszego wkraczania filmowców do teatru. Ta pozycja nie należy do dramaturgicznych pereł. Trzeba to sobie powiedzieć otwarcie. Tworzywo okresami dokazuje się zbyt wątłe, aby należycie zbudować napięcia. Lecz stworzenie kilku znakomicie podpatrzonych współczesnych postaci, inteligentna reżyseria Janusza Kondratiuka, a także niezwykłe wyczucie humoru doborowej obsady - Danuta Szaflarska, Piotr Fronczewski, Ryszard Pietruski, Wojciech Pokora - sprawiają, że w pustym, remontowanym pokoju powstają rzeczywiście sytuacje śmieszne, a zarazem obnażające mentalność bohaterów.

Nie można powiedzieć, że teatr nie usiłuje czynnie przeciwdziałać trudnościom repertuarowym i dramaturgicznemu pozostawaniu w tyle. Przykładem niech będzie kilkuletnia działalność Sceny Propozycji przy Teatrze Nowym, która w salce WTM w Pałacyku Szustra nie tylko promowała pewną ilość utworów - znalazły się później na scenach innych teatrów - lecz uprawiając konwencję próby mówionej, trochę podszykowanej reżysersko, stworzyła nowy gatunek przedstawienia - dla publiczności lubiącej podglądać teatr podczas pracy, niejako od kuchni.

Usiłowań tego rodzaju jest jednak zbyt mało.

Wniosek, który nasuwa zaistniała sytuacja, można, uznać za nieco zaskakujący. Sądzę bowiem, iż nie należy się uskarżać na niedostatek dramaturgii wybitnej. W końcu wielkie talenty nie rodzą się na kamieniu. Brakuje nam natomiast tzw. dramaturgii użytkowej. Może nie tak kreacyjnej jak dzieła Różewicza czy Mrożka, wchodzącej za to śmiało w różne dziedziny współczesności, nieczęste na scenie, przenikliwie portretującej. Nie musi to nawet być tworzywo dramaturgicznie skończone. Niech ludzie teatru i filmu mają większe pole do wykazania się własną inwencją zamiast torturować klasyków. Obyśmy jednak mogli w nim odnaleźć szekspirowskie zwierciadło siebie i innych. Nasze uczestnictwo w widowisku dopiero wtedy stanie się naprawdę żywe i bliskie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji