Artykuły

Wokół sztuki Zawieyskiego "Rozdroże Miłości"

Ksiądz Anastazy czy ksiądz Jan?

SUGESTYWNA sztuka J. Zawieyskiego "Rozdroże miłości" pozostawiła u większości widzów dodatnie wrażenie. Wśród nich byłem i ja. Stwierdziłem, że musi ona robić duże wrażenie i na kapłanie, gdyż jej autor ujął w artystyczną formę doniosłe zagadnienia metodyki duszpasterskiej. Stronę literacką sztuki i jej walory teatralne ocenia specjaliści, ja pragnę tu zająć się wyłącznie owym duszpasterskim motywem "Rozdroża", motywem zresztą głównym.

DWIE METODY DUSZPASTERSKIE

Autor ukazuje jednego po drugim, działających na tym samym terenie duszpasterskim dwu księży, dwu kapłanów jednego Kościoła, posługujących się dwiema różnymi metodami pedagogii duszpasterskiej. Widzowi nasuwa się więc pytanie: surowość księdza Anastazego czy miłosierdzie księdza Jana?

Ktoś z szarej braci widzów, opowiadając o sztuce, mówi, że w niej "był przedstawiony ksiądz dobry i ksiądz zły". Ten "zły" - bezwzględny ten "dobry" - wyrozumiały.

Jeszcze ktoś inny mówi, mi: "Ksiądz, Anastazy to przedstawiciel Starego Testamentu, a ksiądz Jan - miłości ewangelicznej".

Zacznijmy od tego ostatniego ujęcia: Stary i Nowy Testament, i zobaczymy jak jest naprawdę.

Człowiek ma jeden cel swego istnienia: osiągnąć Boga przez miłość. Ma rozum i wolną wolę, może poznać ten cel, dla którego został stworzony, i iść ku niemu, lub znaleźć sobie cel inny w wartościach stworzonych doczesnych. Od paru już wieków umysły ludzkie, a nawet całe organizacje dążą do tego, by człowiekowi wmówić, że nie ma innego celu życia jak on sam. Materializm, różnie nazywany i różnie podawany, prowadzi, słyszymy, ze wzgórza władztwa światłości Bożej do chaosu, ogólnego nieszczęścia i do sponiewierania godności człowieka. Pada więc głos przestrogi dla myśli ludzkiej, dla organizacji życia ludzkiego, dla wzajemnych stosunków wśród ludzi, by się nie zatrzymywali na wartościach doczesnych, które zasłaniają Prawdę, nie pochodzącą z ziemi. A ten głos brzmi przez całe Objawienie zawarte w Piśmie św. obu Przymierzy.

Wychowanie człowieka, zgodne z jego naturą i właściwościami, wymaga najpierw przypomnienia mu skutków złego postępowania, a więc i kary. Ten pierwiastek przestrogi przed karą i surowego przedstawiania strasznych skutków zła mamy już na pierwszych stronach Pisma św. St. Testamentu: praca, cierpienie, śmierć i potępienie wieczne. Ale nie tylko to, prawie równocześnie idzie w ludzkość obietnica Odkupienia, zapowiedź Odkupiciela - Mesjasza; na suchą glebę zwątpiałych serc pada rosa nadziei w miłosierdzie Boże.

A dzieje Kaina, czy Króla Dawida - to przecież jedno w rękach Bożych przesuwanie działania surowości i miłosierdzia. Ale, by mogło działać miłosierdzie, człowiek musi w sobie złamać siłę działania w grzesznym buncie, i uznać swój błąd, aby przez poznanie i uznanie winy i przez pokutę stanąć na drodze Prawdy. Tak wymownie występuje to w losach Dawida, w jego zbrodni pod względem Uriasza, gdy po upomnieniach proroka Nata brzmi jego przepiękny śwpiew nadziei w miłosierdzie Boże w słowach psalmu 50: Miserere... Zmiłuj się...

A czy Chrystus Pan w Ewangeliach opiera swe działanie tylko i wyłącznie na łagodności, znosząc zupełnie surowość?

Chrystus i faryzeusze. To też jeden dobitnie podkreślany ton surowości bezwzględnej i nieustępliwej, bo nie mogło być miłosierdzia tam, gdzie nie było uznania winy.

Ale nie tylko wobec faryzeuszów był Chrystus Pan surowy, był nim też w podawaniu swej nauki swym uczniom i apostołom i rzeszom za Nim ciągnącym, a więc wszystkim ludziom, aż do skończenia świata. Jezus z całą bezwzględnością podaje do wiadomości, jak straszne skutki czekają tych, którzy nie uznają i nie przyjmują tych prawd, "...kto nie uwierzy i nie ochrzci się, zbawion nie będzie..." Kara straszliwa - wieczność cała w nieszczęściu "...gdzie płacz i zgrzytanie zębów..."

Jest i miłosierdzie, ale te same warunki jego rozdawnictwa co i w Starym Testamencie: uznanie błędu, nawrót ku dobru.

Metoda pociągania ludzi do Prawdy jest zatem podwójna: bezwzględność obowiązujących zasad i surowe przedstawianie skutków odchyleń, które widzimy głównie w zbiorowym apostolstwie Chrystusa, oraz pełne łagodności przestawanie z grzesznikami, przede wszystkim zaś z dwoma ich kategoriami: z nieświadomymi i słabymi.

Chrystus Pan daje wyraz swej surowej sprawiedliwości, gdy płacz nad Jerozolimą, która nie chciała usłyszeć poprzez proroków Jego głosu, ale te łzy nie wstrzymują skutków tragicznej głuchoty Miasta świętego na działanie Bożej pedagogiki, która nigdy i nikomu nie odbiera możności samostanowienia, wolnego wyboru między Prawdą a złudą między wolą Bożą a własną. Skutki zaś - strasznie lub radosne - są nieuchronne.

Chrystus bije przecież. To nie chwilowe osłabienie człowieczych nerwów, bo u Niego nie ma momentów spontanicznych bez pełnej świadomości i dobrowolności. Bije, bo chce. To też dla wieków nauka surowości, nie mniej pouczająca, jak Jego stosunek i słowa do Zacheusza czy jawnogrzesznicy, czy też innego grzesznika w Jego największym dowodzie miłosierdzia, jakim jest Sakrament Pokuty. Uczy oburzać się święcie, z miłości i dla miłości i uświęca taki gniew Swym gniewem, który służy najwyższej Miłości.

Dwie metody pedagogiki Bożej. Napewno obie bezwzględnie dobre, ale obie złożone w ręce ludzkie, mogą być dobrze albo źle użyte w czasie, w okolicznościach i w zastosowaniu do poszczególnych osób.

Ręce ludzkie, a może jeszcze bardziej ludzkie serce najlepszą rzecz mogą spaczyć. Metoda surowości stosowana bez miłości zrazi, wzbudzi zatwardziałość w błędzie, która w najgorszym wypadku może się zmienić nawet w nienawiść i chęć zemsty. Nie raz te błędy jak każde zło, potrafią się skryć pod płaszczykiem szczytnych haseł. Surowość bez miłości - powtarzam - prowadzi do zaślepienia i nienawiści.

Łagodność, mająca prowadzić ku dobremu, gdy jest niewłaściwie stosowana, stanie się oparciem dla słabości i tolerowania złego, które zacznie sobie zdobywać grunt. Słabość zacznie sobie szukać pokrywki w kompromisach i sumieniem, gdyż rozum zawsze gotów dać cały potrzebny zasób argumentów, i w rezultacie przejdzie w bezwolność i obłudę.

Wśród ludzi nieraz potępienie złego czynu wiąże się z potępieniem człowieka, a to są dwie rzeczy zupełnie różne. Zło należy potępiać, potępienie osoby ludzkiej nie należy do sądów ludzkich. Celem surowości jest bowiem osądzenie zła, w zasadzie, aby nie znalazło w sobie prawa obywatelstwa w społeczeństwie. Miłosierdzie jest dla ludzi, którzy uznają zło i żałują złych uczynków.

X. Anastazy w życiu swej parafii osiągnął swą metodą surowości to, że zło nie znalazło uznania, że go nawet nie chciano tolerować. Dalszym zadaniem było nauczyć swych wiernych miłosierdzia dla osoby, która zło popełniła, ale je potem zobaczyła i za zło uznała. To dalszy etap działania! miłości, która musi leżeć u podstaw zarówno surowej sprawiedliwości jak i łagodności miłosierdzia.

X. Anastazy dobrze działał, ale jaki rezultat jego pracy? Zło wybuchło w .zbrodni Andrzeja pod wpływem Elżbiety. To nie dowód przeciw niemu. Zło znajdzie się zawsze, bo zawsze znajdą się tacy, którzy nie skorzystają z nauki Prawdy a więc to nie dowodzi, że metoda była zła. Parafia poznała drogę Prawdy i nią poszła.

X. Anastazy nie jest typem złego kapłana. Był surowym w walce ze złem, które chciało znaleźć prawo obywatelstwa w życiu jego parafii. Zdobył serca i uznanie swych parafian. W bólu nad złem złożył ofiarę ze swego życia w tej walce prowadzo nej w obronie Prawdy. X. Jan ma dalej prowadzić dzieło, ale jemu w udziale przypadło już rozdawać miłosierdzie tym. którzy żałują. Uczyć dalej potępiać zło, ale też darowywać żałującym. To dalszy etap ku Prawdzie. Dalej ma on uczyć miłości Chrystusowej, która i w gniewie i w darowaniu jest zawsze tą samą miłością.

Trzeba do niej sięgać i nam ludziom, by się w obu tych formach i w naszym życiu jawiła. W Kościele Chrystusowym wyrastają i surowość miłości i miłosierne przebaczenie z jednego wspólnego pnia. I nieraz stajemy na tym rozdrożu miłości, aby wybierać i stwierdzać, że dobrze obrawszy nie zmyliliśmy właściwego kierunku, że zmierzamy do celu, bo prowadzi nas miłość Prawdy.

Nawiasem trzeba wspomnieć, że my na wychodźstwie mamy jeden specjalnie grzech, który chce znaleźć prawo obywatelstwa w naszych przekonaniach: jest nim rwanie więzów rodzinnych i budowanie rodziny bez Boga, bez Sakramentu. Te błędy wymagają potępienia surowego, nie tylko głosem kapłanów, ale całej opinii publicznej naszego społeczeństwa nie tylko z imienia katolickiego. A jednak miłosierdzie, przebaczenie i pomoc tym, którzy błąd uznają i z drogi złej zawrócą.

Trzeba tu być równocześnie i księdzem Anastazym i księdzem Janem.

KAPŁAN, CZY "DZIAŁACZ"?

Zarzecze i jego sady. To też problem teologii pastoralnej, kontaktu z ludźmi. Duszpasterz musi umieć tę styczność nawiązać, wykorzystywać do niej każdą sposobność bez planów teoretyczny on, ale jak mu możliwości i praktyka wskazują. Każdy duszpasterz zgodnie ze swoimi właściwościami i upodobaniami będzie miał do tego wiele sposobności. Od Leona XIII, który rzucił hasło, by "nie zamykać się w zakrystii i z niej wyjść" nowoczesne duszpasterstwo stwarza cały szereg metod takich kontaktów, i w tej sztuce młodszy X. Jan ma więcej przygotowania niż jego starszy konfrater X. Anastazy.

Dzisiejsze zróżniczkowanie życia i jego specjalizacja mają i swe ujemne strony, ale są konieczne. W duszpasterstwie nowoczesnym istnieje też to zagadnienie, bo ono zależy od środowiska.

Po wojnie przy sławnym uniwersytecie katolickim we Fryburgu Szwajcarskim powstał Instytut Teologii Pastoralnej. Między innymi Instytut ten postanowił zapoznać się ze zdaniem różnych grup wiernych świeckich o potrzebach duszpasterstwa. Wszyscy zaproszeni do wyrażenia swego zdania zgodnie wyrażali dwa postulaty: kapłan powinien (najpierw być "człowiekiem Boga", jako wysłannik Chrystusa i rozdawca tajemnic Bożych. To znaczy, że wierni pragną w księdzu widzieć nie tyle społecznego działacza a tym bardziej przedstawiciela choćby najszczytniejszej idei, ale przede wszystkim kapłana, pośrednika między ludźmi i Bogiem i rozdawcę skarbów łaski Chrystusa. Drugi postulat - to oczekiwanie od kapłana ze strony świeckich stałej współpracy, która by uzdrawiała naturalne przejawy życia przez nadawanie im piętna nadprzyrodzoności.

W tych konferencjach wypowiedzieli się: działacz polityczny, działacz społeczny, prawnik, lekarz, robotnik, chłop i redaktor - wszyscy obywatele szwajcarscy. Ten przekrój społeczny jednego tylko kraju daje nam pewien bardzo pouczający obraz potrzeb. Wierni rozumieją potrzebę współpracy z kapłanem, nawiązania kontaktu. Zerwany on w wielu grupach społecznych wskutek działających od dwu conajmniej wieków dążeń, które starają się wbić w umysłowość ludzką przekonanie, że nie prawa Boże mają rządzić życiem, że nie ma nadprzyrodzoności, albo że nadprzyrodzone to znaczy tyle, co nierealne.

Zagadnienie tego kontaktu z wiernymi nie może być w wielkim działaniu Kościoła tylko indywidualną inicjatywą, musi ono być przemyślane i planowe, zastosowane do rozmaitych form i potrzeb życia współczesnego. Jakkolwiek niejednokrotnie płodna inicjatywa jednostek idzie przed formami ustalonymi, dając im podstawy doświadczenia.

Francja znalazła się od początku tego stulecia w tragicznym położeniu: cyfry dowodzą spoganienia nowoczesnego, bo w wielu ośrodkach zapomniano już o istnieniu Boga, Chrystusa ą ideałach Ewangelii. W roku 1943 w wielkich ośrodkach przemysłowych naliczono, przeszło 8 milionów pogan, ludzi nie znających Boga. X. Boulard podaje, że w roku 1939 na prawie 20 milionów wiejskiej ludności Francji było zaledwie 7 i pół miliona praktykujących. Jak trafić do tych ludzi? Oto ludzie tej miary co O. M. L. Loew, X. Godain i inni idą na takie właśnie Zarzecza, do których nieraz niebardzo bezpiecznie zachodzić, aby tam z tymi, ludźmi jazem żyć i pracować, aby im służyć, niosąc Prawdę, mówić o zapomnianym Bogu i idei Chrystusa, aby tworzyć znaną już dziś Misję Francuską. Tam, gdzie dotychczas często jedyną religią był komunizm tworzą się kadry świeckich apostołów z młodzieży robotniczej, znanej w całym świecie JOC (Jeunesse Ouvriere Chretienne).

FURTKA "STALE OTWARTA"

Ale powróćmy do "Rozdroża" i jego zagadnień. Jest jeszcze jedno - sprawa stale otwartej furtki. Tak nie było za X. Anastazego. To też ważny problem i nie rozwiąże go nakaz otwarcia jej na stałe. Oczywiście postulat dzisiejszego duszpasterstwa wymaga, aby każdy miał dostęp do swego proboszcza. Ale czy Wójt czy Michał z Zarzecza mają po kilka razy dziennie przychodzić na plebanię, aby za każdym razem nie zastać księdza? Ta zawsze otwarta furtka nie jest czymś najlepszym ani dla wiernych ani dla księdza. Ona często sprawia, że kapłan nie może zorganizować sobie ani swego kapłańskiego życia ani swej pracy. W Polsce sprawa ta trudna była do uregulowania, podobnie jest i tu na emigracji. Godzin w zasadzie się nie uznaje, nie próbuje się nawet dowiedzieć, jakie one są. "Kiedy ja mam czas, kapłan musi być" słyszy się wprost lub obserwuje z z praktyki. A kapłańska praca wymaga, by ksiądz miał czas na skupienie i na modlitwę, ów podstawowy fundament jego życia i pracy, który stanowi o namaszczeniu całej jego działalności nadprzyrodzonością. Kapłan musi mieć czas i spokój, aby przetrawić i przemyśleć to wszystko, co wnoszą w jego duszę nieraz, najgłębsze i najistotniejsze sprawy jego parafian, mieć możność przygotowania się do kazań i swych wystąpień kapłańskich, możność sięgania do wiedzy po światło i kontrolę swych czynności i postanowień. Kapłan nie może ciągle przebywać w domu i czekać na tych, co przyjdą do niego, ale musi często sam iść do tych, którzy go potrzebują, do których Chrystus go posłał. Kapłan musi pamiętać, że może się stać wielkim działaczem! społecznym a nie wysłannikiem Chrystusa, może cieszyć się wielkim uznaniem ludzi, ale nie znaleźć m znania swego Boskiego Mistrza.

I jeszcze jedno. Michał z Zarzecza i Wójt. X. Jan obu ich potrzebuje do swej pracy i obu pragnie mieć współpracownikami. Wartość życia katolickiego społecznego to nie tylko sprawa kapłana, to też sprawa świeckich zorganizowana na różnych szczeblach i prowadzona w porozumieniu z kapłanem. To zasada Akcji Katolickiej, w której świeccy właz z kapłanem pracują w parafii, bo są wraz z nim za życie tej cząstką Kościoła Chrystusowego odpowiedzialni.

Sztuka Zawieyskiego poruszyła nie tylko serca ale i umysły. Jej tematyka jest widocznie aktualna i ma swój ciężar gatunkowy. Jej powodzenie, moim zdałem, tłumaczy się bardziej właśnie tym ciężarem gatunkowym problemu niż sposobem ujęcia jej przez autora. Powodzenie jej przeczy twierdzeniu, jakoby "szedł" tylko repertuar "lekki".

Wybierając z niej zagadnienia duszpasterskie pragnąłem wskazać że różnorodność metod wychowawczych Kościoła nie stoi w sprzeczności z jednością jego działania, bo źródłem każdego czynu katolickiego musi być miłość. Ona przez całe wieki Starego i Nowego Przymierza z Bogiem wskazuje siłę i mądrość działania, a każdy kapłan według Serca Jezusowego", a więc zarówno ksiądz Anastazy jak i ksiądz Jan ustawicznie przetrawia w sobie słowa Pawłowa: "Dla słabych stałem się słaby, abym słabych pozyskał. Stałem się wszystkim dla wszystkich aby wszystkich zbawić" (1 Kor. 9, 22).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji