Artykuły

Szokująca "Operetka"

Nastrój szczególnego zainteresowania towarzyszył od samego, początku tej premierze. Tylko o niej mówiło się w teatrze, wszyscy - i realizatorzy, i wykonawcy wiązali z nią wielkie nadzieje, nie tając równocześnie swych obaw i wątpliwości. "Operetka" Gombrowicza, nim dotarła na polskie sceny owiana już została legendą. Była dobrze znana widzom teatralnym na Zachodzie, gdy po raz pierwszy wystawił ją w Łodzi Kazimierz Dejmek. Jest coś prawdziwie wielkiego w tym, że w jubileuszowym sezonie naszej stuletniej sceny, poświęconym W całości polskiej dramaturgii współczesnej, mogła znaleźć się również sztuka wybitnego polskiego, (nieżyjącego już), pisarza emigracyjnego. "Operetka" Gombrowicza przy wszystkich swych zaletach teatralnych i urokach jest bowiem dla nas, szczerze mówiąc, utworem wielce kłopotliwym. Napisana została przez wielkiego pisarza o europejskim już dziś nazwisku i rozgłosie, ale obcego nam prze cięż ideologicznie, a przy tym dalekiego od rozumienia naszej współczesności. Tylko twórca żyjący poza krajem mógł zdecydować się pokazać rewolucję społeczną w konwencjach teatru operetkowego. Tylko on mógł zdobyć się na tyle ironii i sarkazmu wobec obu, równie ostro skrytykowanych światów, starego bezlitośnie wyszydzonego, ale także tego nieznanego mu z autopsji, nowego. Oglądając przedstawienie zrealizowane przez Józefa Grudę na scenie Teatru Polskiego w Poznaniu, trzeba więc pamiętać, z jakich pozycji napisana została ta sztuka, a równocześnie mieć świadomość, jak ogromnie trudnego zadania podjęli się jej realizatorzy i wykonawcy, wystawiając to pełne wewnętrznych sprzeczności dzieło.

Ostatni utwór sceniczny Witolda Gombrowicza jest bowiem niezwykle trudny do pokazania na scenie. Autor postawił przed swymi realizatorami, praktycznie rzecz biorąc, nieomal niewykonalne zadanie. Kazał im siłami i środkami teatru dramatycznego wystawić operetkę i to w taki sposób, aby zabrzmiała ona ze sceny jak prawdziwie współczesny dramat. "Z jednej strony przeto - pisał Gombrowicz w swym odautorskim komentarzu - ta operetka winna być od początku do końca operetką, nie naruszalną i suwerenną w swych elementach, z drugiej ma być jednakże patetycznym ludzkości dramatem".

Józef Gruda starał się maksymalnie wiernie pójść za wskazaniami autora. Jego przedstawienie wyreżyserowane zostało sprawnie, wyczuwa się w nim także ogrom pracy, który włożył cały zespół w przygotowanie, tego spektaklu. Ale jest to spektakl jak gdyby pęknięty od wewnątrz. Niektóre role i postacie sprawiają wrażenie, że wymknęły się spod kontroli reżysera.

Przy czym rzecz charakterystyczna, iż najwięcej kłopotów sprawiało aktorom utrzymanie, właśnie owego operetkowego charakteru i klimatu spektaklu. Trudno nawet mieć o to pretensje do młodych aktorów, że nie potrafili poradzić sobie z ową dwoistością struktur teatralnych tego przedstawienia, z owym splotem błazeństwa i groteski, wodewilu i prawdziwie wielkiego dramatu. Nikt z aktorów tej generacji nie wie już dziś przecież, czym kiedyś była operetka i jakimi ona niegdyś rządziła się prawami.

Najbliższą intencjom Gombrowicza rolę i postać stworzył w tym przedstawieniu odtwórca roli profesora - Józef Jachowicz. Jego profesor jest zarazem i groteskowy, i tragiczny, ma wymiar prawdziwie operetkowy, a przy tym i głęboko ludzki. Z operetki rodem jest także w tym spektaklu księżna Himalaj w interpretacji Ireny Grzonki oraz stary książę odtwarzany przez Włodzimierza Kłopockiego, a z postaci drugiego planu przede wszystkim prezes - Aleksandra Błaszyka oraz uroczy złodziejaszek - Marzeny Trybały-Dąbrowskiej. Dobrze radziła sobie także z rolą Albertynki Gabriela Sarnecka, zawodząc nas w jednej właściwie tylko (kluczowej jednakże dla zrozumienia intencji Gombrowicza) zamykającej ten spektakl scenie.

Zdecydowałem się pisać wyłącznie o dobrych stronach tego przedstawienia. Pozostała mi więc do omówienia jeszcze scenografia. Trzeba ją niewątpliwie zapisać na dobro poznańskiej realizacji "Operetki" Gombrowicza. Izabella Gustowska i Wojciech Mueller słusznie chyba zrezygnowali z typowo operetkowego pastiszu. W ich projektach było coś z wystawnej operetki, ale w takich dekoracjach mógł również rozegrać się dra mat. W sumie więc poznańska realizacja "Operetki" z całą pewnością nie zakończyła się dla naszego teatru porażką. Trudno wszakże mówić o jakimś wielkim sukcesie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji