Artykuły

"Zaczarowany flet" w Łodzi

Zdania są podzielone: jedni uważają "Don Juana" za szczytowe i to nie tylko operowe osiągnięcie twórczości Mozarta inni zachwycają się koronkowym "Weselem Figara", wielka zaś część publiczności i fachowców najwyżej ceni "Zaczarowany flet". Trudne są porównania, których obiektem mają być najszczytniejsze osiągnięcia w historii muzycznej literatury, jednak "Zaczarowany flet" w kręgu dzieł Mozarta stanowi pozycję szczególną i odbiegającą wyraźnie swoim tematem od innych oper autora "Requiem". "Zaczarowany flet" to baśń. fantastyka, podniosły rytuał wolnomularski. to walka dobra ze złem i zwycięstwo światła nad ciemnością. To połączenie ludowej fantazji z pompatycznością masońskiego obrządku powoduje, że "Flet" odbiera się jako przedziwne wymieszanie późnobarokowego patosu z genialną wizją przyszłości niemieckiej opery, którą w kilkadziesiąt lat później Weber w "Wolnym strzelcu" do perfekcji doprowadził Baśniowy klimat i forma singspielu jest jednak jedynie pretekstem do przekazania myśli o głębokim filozoficznym i etycznym znaczeniu. Konflikt Królowej Nocy i Sarastra to obraz walki wiecznych przeciwieństw - dobra i zła, zaś osiągnięcie istoty istnienia, czyli pełni człowieczeństwa powoduje konieczność walki z samym sobą i nieustanny nakaz przestrzegania etycznego porządku. Do tego właśnie w ogromnym skrócie sprowadza się treść "Zaczarowanego fletu", a zgodność libretta z ideami wolnomularstwa nie może stanowić dla nikogo zaskoczenia, jako że Mozart wiernie i z zapałem uczestniczył w masońskim obrządku.

Partytura "Zaczarowanego fletu" ukończona została na 2 miesiące przed śmiercią Mozarta i jest ostatnim, całkowicie ukończonym dziełem kompozytora. O "Flecie" przepięknie napisał reżyser łódzkiego spektaklu Kazimierz Dejmek: "Zaczarowany flet" jest ostatnim intelektualnym i moralnym przesłaniem Mozarta. Warto się nim przejąć w epoce, w której lekturę zastępuje nam odczytywanie znaków drogowych, refleksję - ruch robaczkowy mózgu wywołany telewizją, godność - posiadane rzeczy, a sumienie - policja i strach".

Dzieło Mozarta znalazło w Łodzi realizatorów wyśmienitych: dyrygenta Bogusława Madeya, reżysera Kazimierza Dejmka i scenografa Andrzeja Majewskiego. Współtwórca tej trójki artystów przyniosła rzadko spotykany na naszych scenach muzycznych ewenement: widowisko jednolicie zharmonizowane i ukształtowane, w którym integracja poszczególnych elementów osiągnęła pełnię. Nie bez przyczyny zacytowałem słowa Dejmka one bowiem stanowią klucz łódzkiej inscenizacji. Reżyser nie zignorował baśniowości przedstawienia ani ludowej rubaszności, potraktował je jednak tylko jako pretekst do ukazania i wyeksponowania filozofii racjonalizmu i humanistycznej etyki, która zatriumfować nieuchronnie musi nad ciemnością i złem. Scenografia Andrzeja Majewskiego była - nie znajduję innego określenia - piękna. Rozwichrzona jakby, rozdrobniona na wiele szczegółów, umiejętnie pomimo to łączyła baśniowość i fantazję z ideą naczelną opery - nadrzędnością rozumu.

Muzyczny realizator przedstawienia Bogusław Madey zaimponował znakomitym odczytaniem partytury. Już uwertura była swoistym majstersztykiem, w którym nie wiadomo było co podziwiać bardziej: precyzję w ukazaniu polifonicznego przebiegu, czy jasność formy allegra sonatowego. Później zachwycać się można było doskonałym wyważeniem właściwych proporcji dźwiękowych pomiędzy orkiestrą a solistami; precyzyjnym i giętkim w miarę potrzeby akompaniamentem, świetnym prowadzeniem śpiewaków, oddaniem mozartowskiego stylu wreszcie.

Spośród śpiewaków pierwsze skrzypce grała Delfina Ambroziak, która Paminę śpiewała prawdziwie po mozartowsku, a głosem operowała bardzo sprawnie. Dobrze wypadł Jan Kunert w roli Tarnina, rubasznego Papagena bardzo dobrze oddał obdarzony niemałym talentem aktorskim Romuald Spychalski, poprawnie śpiewali Ewelina Kwaśniewska, Antoni Majak i chór trzech chłopców. Niestety pozostali śpiewacy nie dorównali swoim kolegom i niemal przepaść dzieliła ich od poziomu jaki zademonstrowała orkiestra.

Nowością łódzkiej inscenizacji "Zaczarowanego fletu" było zrezygnowanie z eksponowania chóru na scenie. Uczyniło to akcję bardziej czytelną i jaśniejszą. Chór przygotowany bardzo starannie przez Włodzimierza Pospiecha umieszczony został w kanale orkiestrowym znakomity pomysł!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji