Artykuły

Wzruszająca Butterfly

Po holenderskiej premierze i kilku zagranicznych prezentacjach "Madame Butterfly" zjawiła się na scenie Teatru Wielkiego. Obok "Toski" i "Cyganerii" najsławniejsze dzieło Pucciniego, niezrównany "wyciskacz łez" zawsze może liczyć na zainteresowanie widowni. Nieustannie wzrusza historia zakochanej Japonki, nieświadomej tego, że jej amerykański mąż, oficer marynarki Pinkerton nie traktuje ich związku poważni.

Wszystko toczy się jak w typowym melodramacie. On wyjeżdża, ona cierpi, czeka, chowa synka, który urodził się z tego niepoważnego związku, choć - w myśl reguł japońskiego prawa - zawartego na 999 lat (z miesięcznym wymówieniem).

Tragedia zakochanej kobiety, dramat matki to wszystko Puccini zmieścił w muzyce o niesłychanej ekspresji.

Jacek Boniecki zapewniał przed premierą: "nie eksperymentuję na Puccinim" i dotrzymał słowa z ogromną korzyścią dla wyrazistości dramatu. Orkiestra pod jego batutą zachwycała wszystkimi kolorami emocji zapisanymi w partyturze. Siła muzycznego wyrazu warta jest najwyższego uznania. Swoją rolę dobrze wypełnił także chór (przygotowany przez Marka Jaszczaka).

Znakomicie spisali się śpiewacy. Wokalną poprzeczkę pierwsza stawia Suzuki. To ona swoim zwrotem do Pinkertona, wypowiedzią o znaczeniu radości i uśmiechu wprowadza w klimat opowieści o dwu światach. Małgorzata Borowik ze stosowną siłą wyrazu wokalnie i aktorsko świetnie partnerowała Butterfly. A w tej ogromnej tytułowej partii klasą i barwą głosu a także wielką kulturą wokalną popisała się Danuta Dudzińska-Wieczorek. Bez brawurowych popisów zaprezentowała tytułową postać z dbałością o dramaturgię spektaklu. Tak zawsze oczekiwana aria z drugiego aktu przepojona tęsknotą, nadzieją i miłością była do prawdy poruszająca.

Wokalną klasę zaprezentował niezawodny Krzysztof Bednarek. Jego Pinkerton powściągliwy, pewny siebie robił także wrażenie aktorsko. Słowa uznania należą się odtwórcy roli konsula Sharplessa. Andrzej Niemierowicz to bardzo dobry aktor. Tu jest łącznikiem między światem Butterfly i Pinkertona. Umiar, elegancja, sposób reagowania to wszystko sprawia, że doskonale zagrał prezentując przy tym wysoką formę wokalną. Swoje zadania wokalnie i aktorsko dobrze wypełnili też Góro - Borys Ławreniw, Yamadori - Przemysław Rezner, oraz Bonzo - Tomasz Fitas (jaka siła dramaturgicznego wyrazu!). W tak istotnej roli synka Butterfly wystąpiła Martyna Henke. Co prawda libretto mówi o niespełna 3-letnim dziecku, ale jak tu wykorzystać w wieczornym spektaklu takie maleństwo, darujmy więc wdzięcznej Martynie, że ma trochę więcej lat. Inscenizacja przygotowana przez Jarosława Marszewskiego jest nade wszystko próbą przedstawienia historii poszczególnych postaci. "Madame Butterfly" to dzieło kameralne, dość statyczne wykładające wszystko poprzez muzykę. Reżyser, jak można odnieść wrażenie, starał się nie przeszkadzać muzycznej opowieści, dbał o nastrój. Spośród rozwiązań sytuacyjnych zwróciabym uwagę na scenę mającą baletową lekkość a rozgrywającą się między główną bohaterką i jej służącą, kiedy stroją dom kwiatami.

Skromne dekoracje (Radka Dębniaka), jak przystało na widowisko "walizkowe", mają charakter wielce użytkowy. Są bez wątpienia łatwe do rozmieszczenia na różnych scenach - tylko parawany, podesty, mostek, kwiaty. Dość przytłaczającym elementem jest tylko, zamykający horyzont, wizerunek Fudżijamy. Klasyczne wzory podpowiadały styl i tonacje kostiumów zaprojektowanych przez Monikę Graban.

Łódzka "Madame Butterfly" całą swą siłę kryje przede wszystkim w muzyce i śpiewie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji