Artykuły

Głębia wariata

- Przedstawienie pewnie będzie gorzkie, ale jeśli nie będzie zarazem zabawne, uznamy to za wpadkę. Nie będzie to oczywiście śmiech perlisty, ale mamy wrażenie, że przestrzeń komedii pozostanie widoczna - mówi aktor ADAM FERENCY przed premierą "Don Kichota" w Teatrze Dramatycznym w Warszawie.

O szukania Don Kiszota na ulicach Warszawy z reżyserem Maciejem Podstawnym

i odtwórcą głównej roli Adamem Ferencym rozmawia Max Fuzowski.

NEWSWEEK: "Don Kiszot" w panów wydaniu to komedia czy tragedia?

MACIEJ PODSTAWNY: Komedia. Nasz bohater jest chory psychicznie, bezdomny. Nie odróżnia fikcji od rzeczywistości. Nosi pamięć traumy. To jest bardzo śmieszne. Badamy historie bezdomnych z okolic Pałacu Kultury i Nauki, w którym mieści się Teatr Dramatyczny. Tak samo jak opowieść o człowieku, który rzucając się na wiatraki, twierdził, że ma do czynienia z olbrzymami, ich opowieści również są śmieszne. Śmieszne, bo smutne.

ADAM FERENCY: Przedstawienie pewnie będzie gorzkie, ale jeśli nie będzie zarazem zabawne, uznamy to za wpadkę. Nie będzie to oczywiście śmiech perlisty, ale mamy wrażenie, że przestrzeń komedii pozostanie widoczna.

M.P.: Pamiętamy, że Cervantes stworzył piękny, groźny i okrutny mit, a zapakował go w serię powtarzalnych, nudnych i głupawych przygód.

Miguel de Cervantes szukał komizmu w tragedii bohatera polegającej na chęci

pozostania sobą, wiernego własnym przekonaniom, nawet wbrew normom społecznym. Pańskie poszukiwania idą podobnym torem?

M.P.: Sięgamy do przestrzeni fantazji, czyli choroby Don Kiszota. Bo nasz bohater nie tyle ma przekonania, czyli jakiś światopogląd o określonej treści, którego musi bronić. Jest do życia nieprzystosowany z powodu czegoś, co interpretujemy jako stan chorobowy. To coś dużo bardziej pierwotnego niż chęć pozostania sobą.

Czy to nie spłyca wymowy dzieła Cervantesa?

M.P.: Nie, bo chcemy znaleźć w chorobie zalążek aktu twórczego. Model istnienia wyobraźni, oglądu świata, funkcjonowania umysłu. Objawy najróżniejszych chorób umysłu może u siebie rozpoznać każdy z nas. Różnica tkwi tylko w kryterium ilościowym.

Czy to niedostosowanie społeczne Don Kiszota czyni go wciąż aktualnym bohaterem?

A.F.: Próbujemy przeprowadzić doświadczenie, w którym sprawdzimy, czy i gdzie dziś podziewa się Don Kiszot. I ile go tam jest. Kim jest? Mówimy o chorobie, ale przecież nie zajmujemy się medycyną. Pracując nad postacią, ani przez sekundę nie myślę o chorobie, lecz o pewnego rodzaju wrażliwości ludzkiej, którą oczywiście bliźni mogą postrzegać jako wariactwo. Ale to jest problem bliźnich.

M.P.: To nie jest jeszcze całkowicie domknięty tekst. Jeszcze się nie puentuje. Badamy różne ścieżki. To nie będzie spektakl o samym Don Kiszocie, ale o tych wszystkich osobach, które go spotkały. Chcemy szukać bohatera w różnych rejonach. Pokazujemy warianty. Wnioski pozostawiamy widowni. "Don Kiszot" to mit, ale również znany tekst literacki. W naszym przedstawieniu wychodzimy poza tekst, a badamy mit. Używamy do tego celu literatury z rejonów niskich, ulicznych, popkulturowych.

Rola Don Kiszota przedstawiona w ten sposób wydaje się wyjątkowo trudna. Trzeba wydobyć głębię z bohatera, który został spłaszczony, sprowadzony do roli wariata.

A.F.: To też sprawdzamy. Podpytujemy ludzi, wychodząc z kamerą poza teatr. Wyobraźnia przeczuwa w nim coś negatywnego. Spotykamy różne osoby, pokręcone, bogate osobowości. Ostatnią rzeczą, którą można o nich powiedzieć, jest to, że są płaskie. To najczęściej postaci, jak sam Don Kiszot - nieprzystosowane. Wydaje mi się zresztą, że takich osób jest coraz więcej.

Na czym polegają te pozateatralne akcje?

M.P.: Próbujemy z aktorami testować ich postaci na zewnątrz Pałacu, w realnym świecie. Teatr nam tego nie da - ostatecznego sprawdzianu. Prowokujemy spotkania, nagrywamy. Awanturujemy się.

Ale Adam Ferency na ulicach Warszawy pozostaje Adamem Ferencym, nikt nie uwierzy, że jest Don Kiszotem.

A.F.: Dlatego akurat ja nie wychodzę.

M.P.: Na ulice wychodzą osoby dotknięte przez Don Kiszota, na przykład Dulcynea. U nas są aż dwie. Interesują nas spotkania z echami czy cieniami Don Kiszota, bezdomnymi, miejskimi wędrowcami, uciekinierami. Kradniemy historie, zaprzyjaźniamy się. Poza tym odbywamy rodzaj apostolstwa, głosimy Don Kiszota, jego wielkość. Hiszpański filozof Jose Ortega y Gasset twierdził, że Don Kiszot jest wykrzywionym Jezusem Chrystusem. I trochę tak go traktujemy. W naszym świecie jest wirusem.

Ortega y Gasset porównywał czytanie "Don Kiszota" do zdobywania Jerycha. Mają panowie wrażenie, że dzieło Cervantesa faktycznie trzeba zdobywać?

A.F.: Nawet codziennie, na każdej próbie.

M.P.: To prawda, bo "Don Kiszot" Cervantesa broni się przed zrozumieniem.

Skonstruowany jest bardzo przewrotnie. Mierzymy się z czymś nieoczywistym. Wiele tu można dopowiedzieć, niestety również bredni. Nasz tekst, "Don Kiszot" Mateusza Pakuły, to dalekie odbicie od książki, bidne, groteskowe, malutkie i bezczelne, czyli inspirujące. Twórcze. Używanie "sztuki na motywach" komplikuje nasze zmaganie z Cervantesem, ale również pomaga.

Ortega y Gasset zaznaczał też, że Don Kiszot to nie tylko osoba, która odnosi niepowodzenia, o czym chętnie pamiętamy, ale również bohater heroiczny, o czym zapominamy.

M.P: Don Kiszot jest gotów- na klęskę. W tym sensie jest zbyt radykalny na XXI wiek. On wydaje się mówić: nie pójdę łatwiejszą drogą i poniosę tego konsekw-encje. Jeśli można to nazwać heroizmem, to tak, jest on w naszym przedstawieniu obecny. Zresztą Nabokov wyliczył, że bilans klęsk i zwycięstw Don Kiszota jest zerowy.

Don Kiszot może też wydawać się bohaterem romantycznym.

A.F.: Nie potrafię tego jednoznacznie ocenić. Zupełnie już straciłem orientację, co to w ogóle znaczy romantyczny. Jeśli mówimy o tym, że sztuka chce wyjść poza racjonalność dzisiejszych czasów, to w tym sensie jest to romantyczne. Ale mówię to ostrożnie. Niebezpiecznie powiedzieć, że w stosunku do naszych czasów Don Kiszot wydaje się romantyczny.

Jak się panom razem pracuje? Doświadczony aktor często pokazuje, że wie lepiej niż młody reżyser?

A.F.: Świadomie uciekam przed swoim doświadczeniem. Na samym początku powiedziałem Maćkowi, że jestem człowiekiem, który zawsze debiutuje, i staram się tego trzymać. Nie obywa się bez konfliktów, ale przecież wspólnie przyszliśmy na rozmowę z panem.

M.P.: Tak, jest dobrze. Adam złośliwie nie korzysta ze swojej praktyki. Za to podchodzi do pracy z wielką otwartością. To jest przedstawienie, którego twórcą, w sensie ścisłym, jest reżyser i aktorzy. Można zaryzykować stwierdzenie, że "Don Kiszot" ma dwunastu autorów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji