Artykuły

10 portretów z czajką w tle

Jedną z ostatnich premier bieżącego sezonu w Starym Teatrze w Krakowie jest spektakl zatytułowany "10 portretów z Czajką w tle", według Antoniego Czechowa. Autorem opracowania tekstu, scenografem i reżyserem jest Jerzy Grzegorzewski.

Dziesięć portretów dramatis personae Czechowa jest owszem, i to malowanych przez tak znakomitych aktorów, jak: Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Anna Polony, Anna Dymna, Jerzy Stuhr i Jerzy Bińczycki, ale niestety, "Czajki" nie ma ani w tle, ani w ogóle. Grzegorzewski bowiem poddał dramat Czechowa dość okrutnej operacji. Powycinał mianowicie z niego pewne fragmenty i wedle jakiejś swojej koncepcji (nie wątpię bowiem, że taką miał) próbował z nich ułożyć 10 portretów. Niestety, mozaika, która powstała z tych kawałeczków "Czajki", wbrew oczekiwaniom, nie jest ani kolorowa, ani kompletna. Pustych miejsc Jerzy Grzegorzewski nie zapełnił, ani tym bardziej nie zmusił do tego widza. Jest rzeczą oczywistą, że reżyser na swój sposób odczytuje dramat czy też jakikolwiek inny utwór literacki, który chce pokazać na scenie i wedle znowu swojej koncepcji buduje akcję dramatyczną. Ale od tego jest reżyserem (a w tym wypadku także i autorem opracowania tekstu) i po to dysponuje całym arsenałem środków, jakie ma teatr, by zrobić to w taki sposób, aby albo wręcz coś widzowi powiedzieć, coś mu pokazać, albo też zmusić go do tego, aby to nowe, to problematyczne, intrygujące, sam dostrzegł i na podstawie tego, co się dzieje na scenie, odczytał. W tym wypadku jednak odnoszę wrażenie, że o widzu (a przynajmniej tym przeciętnym) zupełnie zapomniano i wcale się o niego nie zatroszczono. Jeśli bowiem dokonuje się tak dogłębnej przebudowy dramatu (który przecież nie jest tak bardzo znany, zarówno z lektury, jak i ze sceny), to nie wystarcza tytuł, który sugeruje, że nie będzie to w miarę wierna inscenizacja "Czajki" Czechowa. Wypadałoby natomiast dołączyć do programu króciutkie streszczenie dramatu, które przecież jako część programu nie jest niczym nowym, a które w tym wypadku było rzeczą nieodzowną. Jeśli zaś tego nie zrobiono, to w imię uczciwego postawienia sprawy należało na afiszu i w programie umieścić "motto", które, według mnie, powinno brzmieć mniej więcej tak: Widzu, jeśli wczoraj nie przeczytałeś "Czajki" Antoniego Czechowa, nie przychodź dzisiaj na "10 portretów z Czajką w tle", według Czechowa.

Następna sprawa: wątpię czy twórcy tego spektaklu przyszło do głowy prowadzić jedną z prób np. z przedostatniego rzędu, zapewne nie, choćby z tej prostej przyczyny, że miałby kłopoty w porozumieniu się z aktorami i vice versa. Ale na spektaklach w Starym Teatrze ludzie siedzą nie tylko w pierwszych pięciu rzędach, ale i w tych ostatnich także i nie słyszą wartkiego dialogu prowadzonego gdzieś daleko w głębi sceny, bez mała w kulisach. Mają natomiast z jednej strony sceny jakiś stelaż, który podobno (dla tych bardziej wtajemniczonych) przedstawiał wnętrze fortepianu, mnie natomiast kojarzył się z doskonale wypreparowanym szkieletem ogromnej ryby, co może wzięło się stąd, że aktorzy chodzili wewnątrz tej scenicznej budowli na podobieństwo biblijnego Jonasza, którego połknął wieloryb. Natomiast na środku sceny o obudowę urządzenia, które przedstawiało jak gdyby zmieniające się kartki kalendarza, oparte były narty. I tutaj szukając jakiegoś wytłumaczenia czemu mają one służyć, nasuwa mi się tylko jedno rozwiązanie, takie mianowicie, że być może, miała to być jakaś aluzja do tego, że zarówno życie w dramatach Czechowa, jak i to życie, które nas otacza, nie jest takie proste, a raczej podobne do slalomu narciarskiego, pełne nagłych i ostrych zwrotów i dodatkowo najeżone zdradzieckimi muldami, na których łatwo się pośliznąć i wypaść z trasy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji