Artykuły

Ten tramwaj wiezie donikąd

"Tramwaj" w reż. Krzysztofa Warlikowskiego Theatre de l'Odeon w Paryżu i Nowego Teatru w Warszawie. Po warszawskiej premierze pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

W ciągu tego bolesnego miesiąca, jaki upłynął od smoleńskiej tragedii w katyńskim lesie, słowo "manipulacja" pokazało swą niszczycielską moc. Najbardziej wyrazistym przykładem - jak wszyscy się przekonaliśmy - jest stworzony przez media na przestrzeni kilku lat fałszywy wizerunek pana prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii. Manipulacja medialna to wielka machina obejmująca nie tylko sferę polityki, ale i pozostałe dziedziny życia, w tym kulturę, teatr. Bo czymże innym jak nie manipulacją medialną są opublikowane u nas w prasie po paryskiej premierze entuzjastyczne opinie o przedstawieniu Krzysztofa Warlikowskiego "Tramwaj" zrealizowanym w koprodukcji Nowego Teatru w Warszawie z ThéČtre de L'Odéon w Paryżu.

Teraz, kiedy odbyła się warszawska prezentacja tego spektaklu, mogliśmy naocznie się przekonać, jaka jest wartość rzeczywista i poziom artystyczny wychwalanego przez media przedstawienia. "Tramwaj" miał prestiżowo zainaugurować Warszawskie Spotkania Teatralne w kwietniu, ale plany te uległy zmianie w związku z żałobą narodową po tragedii smoleńskiej.

Warszawska premiera "Tramwaju" zweryfikowała wcześniejsze "laurkowe" doniesienia w prasie, jakoby spektakl miał być wydarzeniem artystycznym, i unaoczniła mechanizm funkcjonowania tego, co nazywamy manipulacją świadomości odbiorcy. To, co teraz obejrzeliśmy bowiem na gościnnej scenie Teatru Polskiego, w najmniejszym stopniu nie zasługuje na pochwalne opinie. Ten spektakl jest jednym długim bełkotem, niemiłosiernie rozciągniętym, z silnie zaznaczoną rolą Blanche, wyraziście, z dużą ekspresją prowadzoną przez Isabelle Huppert. Tyle tylko że nie wiadomo, w jakim kierunku i po co.

W napisanej ponad sześćdziesiąt lat temu sztuce "Tramwaj zwany pożądaniem" Tennessee Williams opowiedział pewną psychologiczno-obyczajową historię, która dziś już mocno zwietrzała. Oto do swojej zamężnej siostry Stelli przybywa dawno niewidziana Blanche. Odtąd życie całej trójki: Blanche, Stelli i jej męża, ulegnie diametralnej zmianie. Sytuacja konfliktowa będzie już tylko narastać. Całe lata temu oskarowy film Elii Kazana zrobił najlepszą z możliwych reklamę sztuce Williamsa, mając tak doborową obsadę aktorską, jak Vivien Leigh w roli Blanche i Marlon Brando jako Stanley Kowalski. W dramacie Williamsa każda z czołowych postaci ma jakąś historię, dzięki czemu jest motywowana w swoim działaniu, stąd relacje między nimi są rozwojowe i w pełni przekonywające.

U Warlikowskiego zaś wszyscy bohaterowie pozbawieni są jakiejkolwiek motywacji. Zostali odarci ze swojej wcześniejszej historii. Najbardziej ucierpiała na tym postać główna, czyli Blanche. Właściwie to nic o niej nie wiemy. Nie wiemy, dlaczego zachowuje się aż tak dziwnie czy raczej dziwacznie. Nie wiemy, dlaczego w niezmiernie długiej początkowej scenie Blanche, siedząc na stołku, niezrozumiale mamrocze pod nosem jakieś kwestie, jednocześnie coś przeżuwając. To przeżuwanie trwa i trwa aż do znużenia. I nie jest w żaden sposób merytorycznie uzasadnione. Ot, po prostu, taki zabieg reżyserski. Pomysł niczemu niesłużący. Zresztą nie jedyny. Chciałoby się też zapytać, jaką rolę do spełnienia ma ów jegomość spacerujący nago po scenie, wszak nic z tego nie wynika dla rozwoju wydarzeń. Albo w jakim celu puszczane są z projektora tzw. zajączki wypełniające scenę przy ogromnym łomocie muzyki? Że nie wspomnę już o opowiadaniu niewybrednego dowcipu o papieżu i papudze. Pytanie zaś, czemu ma służyć nagłe wyeksponowanie ikony Matki Bożej w całym tym bałaganie scenicznym i chaosie sytuacyjnym, też pozostanie bez odpowiedzi.

Także i aktorsko spektakl pozostawia wiele do życzenia. Całe przedstawienie zostało wyraźnie podporządkowane jednej postaci - Blanche w wykonaniu Isabelle Huppert. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby Stanley, czyli główny partner sceniczny aktorki, sprostał swojej roli. Tymczasem Andrzej Chyra ginie gdzieś pośród rozmaitych sprzętów, scenograficznych elementów z pleksi, puszczanych zajączków, projekcji filmowych, transmitowania na ekran rozgrywanych aktualnie sytuacji scenicznych itd., itd. Aktor na jednej i tej samej, zupełnie nieciekawej nucie prowadzi rolę. Jest wyraźnie zagubiony i nie podejmuje wyzwania, jakim jest ekspresywna, chwilami wręcz agresywna gra Isabelle Huppert. Może jednak byłoby lepiej, aby Chyra swoje kwestie wypowiadał nie po francusku (co pewnie stresuje aktora), lecz po polsku, wszak byłoby to uzasadnione literą tekstu sztuki. Stanley Kowalski to przecież Polak.

A i pozostałe role, jak Stella w wykonaniu Florence Thomassin czy Mitch, w którego wciela się Yann Collette, grają na tzw. wycofaniu, żeby użyć stricte teatralnego terminu. W tej sytuacji można powiedzieć nawet, że jest to taki trochę dziwny rodzaj monodramu Isabelle Huppert, rozpisanego na towarzyszące jej osoby.

Nie pomaga spektaklowi także Renate Jett wyśpiewująca coś w rodzaju songów (trudno to zresztą nazwać songami) mających niby pełnić funkcję swego rodzaju komentarza do tego, co dzieje się na scenie. Te wyśpiewywane "męki egzystencjalne" nie dość, że nie fascynują stylem interpretacji, to przy tym jeszcze nużą widza swą rozciągliwością bez umiaru. Również pod względem stylistycznym w warstwie estetycznej "Tramwaj" nie stanowi żadnej nowości artystycznej. To zwykła powtórka z wcześniejszych przedstawień reżysera. Ileż tu, można powiedzieć, żywcem wyjętych cytatów stylistycznych, pomysłów inscenizacyjnych z poprzedniego spektaklu, jakim była "(A) polonia" (równie zresztą nieudana). Inscenizacyjne uczepienie się postmoderny i wtórność językowo-stylistyczna to obecnie główny znak rozpoznawczy przedstawień Warlikowskiego.

Gdyby chcieć się zastanowić, z jakiego powodu została "odgrzebana" sztuka Williamsa i jakie niesie przesłanie, to w przedstawieniu nie znajdziemy odpowiedzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji