Artykuły

Nowy teatr i nowy Irydion

27 STYCZNIA Łódź otrzymała nowy teatr. Gospodarze miasta, budowniczowie, kierownictwo teatru i zespół, zaproszeni goście spotkali się tego dnia o godzinie osiemnastej w hallu Teatru im. Jaracza, gdzie przecięta została tradycyjna wstęga biało-czerwona. W murach starego budynku, służącego przeszło sześćdziesiąt lat scenie łódzkiej, narodził się nowy teatr, o dobrych, proporcjonalnych kształtach, o funkcjonalnych rozwiązaniach, wygodny, elegancki, o zadbanym wystroju zewnętrznym i przytulnym, ciepłym wnętrzu. Zaniedbana kiedyś pod względem inwestycji kulturalnych Łódź otrzymała jeszcze jedną dobrą salę teatralną, w pobliżu świetnego Teatru Wielkiego z placu Dąbrowskiego, służącego operze. Długie, piękne tradycje ma ta scena przy ulicy Jaracza (tu na przykład, w najbardziej twórczym w teatrach łódzkich okresie tuż-powojennym, grał słynny zespół Teatru Wojska Polskiego, gdzie swoje najważniejsze inscenizacje powojenne przygotował Leon Schiller, dziś otrzymała budynek, który oby stał się symbolem odnowienia Łodzi teatralnej.

Odnowy nie tylko architektonicznej. Łódź teatralna, przeżywająca wielkie dni w ciągu kilku pierwszych lat po wojnie, w której zrobiło się znowu ciekawie dzięki Teatrowi Nowemu Kazimierza Dejmka, traciła stopniowo na rozpędzie, traciła żywość i rozmach. Ostatnie sezony były szare, wyblakłe. Nie tu miejsce na dociekanie przyczyn tego. Złożyło się na to zarówno uszczuplanie (głównie na rzecz Warszawy) siły i środków artystycznych, brak silnych indywidualności reżyserskich, które podnoszą temperaturę życia teatralnego, kłopoty z lokalami, brak jasnej - i twórczej - koncepcji, czym mają być trzy główne sceny dramatyczne Łodzi.

W TEJ dyskusji liczyć się może tylko jeden argument: premiery. Przedstawienia o nie tylko użytkowej wartości. Rangę teatru określają dzieła, które ten umie stworzyć. Liczące się wobec własnej widowni i widoczne na rynku ogólnopolskim. Premiery i teatr, który spoza nich przeziera. W tej chwili uczyniono w tym względzie dopiero początek. Oddano do użytku nową salę. Grany jest nowy "Irydion" Zygmunta Kasińskiego, w reżyserii, ze scenografią i opracowaniem tekstu Jerzego Grzegorzewskiego.

I to właśnie było drugim przeżyciem tego styczniowego, rozmokłego wieczoru w Łodzi, przy ulicy Jaracza. W godzinę po przecięciu wstęgi podniosła się kurtyna inauguracyjnego przedstawienia. Groźne jest to zestawienie. Teatr oglądany po części oficjalnej często - jak w czasie akademii - przekształca się w "część artystyczną". Rzadko mówi się wtedy o sztuce teatru. Tym razem o teatrze można było mówić.

"Irydion" Grzegorzewskiego, opowiadający za poetą o walce podstępnej Greka przeciwko wielkiemu imperium rzymskiemu, pokazujący czasy, w których "już się ma pod koniec starożytnemu światu - wszystko, co w nim żyło, psuje się, rozprzęga, i szaleje...", próbujący znaleźć dla wielosłownego, poskręcanego w poetyckich konwulsjach dramatu romantycznego przekładnię współczesnego teatru - zwyciężył w walce z atmosferą uroczystości galowej, zwyciężył także (choć to zwycięstwo nie było już tak olśniewające) w walce z tekstem, który piękny we fragmentach, wielki w zamyśle, nie grzeszy ani przejrzystością, ani komunikatywnością. Przedstawienie, grzech zawiłości Krasińskiego czyniące wprawdzie także własnym grzechem, pokazuje łódzki Teatr im. Jaracza od najlepszej strony, z dobrym, sprawnym, ufającym reżyserowi zespołem, ze świetną, nareszcie uwolnioną od operowych ciągot romantycznego teatru scenografią, ze scenami, które są błyskiem świetnego teatru, z rewelacyjną (spaskudzoną tego dnia przez złe działanie aparatury odtwórczej) muzyką Stanisława Radwana, która współorganizuje przedstawienie, z ambitnym zamysłem i konsekwentną, logiczną realizacją tego zamysłu. Gorącą owacją powitała publiczność premierowa to przedstawienie.

PIERWSZY krok został więc w Łodzi zrobiony. Pojawiła się jeszcze jedna świetna sala teatralna, pojawiło się ważne, nietuzinkowe, po prostu twórcze przedstawienie. Autorem tego przedstawienia jest reżyser najmłodszego pokolenia, które swą obecność w polskim życiu teatralnym zamanifestowało w tak znaczący sposób w czasie ubiegłorocznego festiwalu kaliskiego. Nie był to, jak się okazuje, sygnał mylący. Powstało do dziś tuzin przedstawień, które się już liczą. Powstały wśród nich przedstawienia, które - jak łódzki "Irydion" Grzegorzewskiego - pokazują pasjonujące (nikt nie mówi, że zawsze zwycięskie) zmagania się tych reżyserów z klasyką narodową. Mieliśmy już "Wesele" Grzegorzewskiego, " Bolesława Śmiałego" Kajzara, "Jana Macieja Karola Wścieklicę" Prusa, "Sen srebrny Salomei" Kordzińskiego... Zdaje się, że to pokolenie reżyserów ma naprawdę coś do powiedzenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji