Artykuły

POŻEGNANIE Janusz Zakrzeński (8.03.1936 -10.04.2010)

Z JANUSZEM ZAKRZEŃSKIM nigdy nie łączyły mnie bliskie więzi koleżeńskie. Nigdy też nie pracowaliśmy w jednym teatrze. Spotkaliśmy się kilka razy. I to wszystko. Ale śledziłem Jego drogę artystyczną. Oglądałem Go w teatrze i kinie - pisze Witold Sadowy.

10 kwietnia 2010 roku dobił mnie kompletnie. Wśród tych, którzy zginęli w katastrofie pod Smoleńskim, znalazł się także i Janusz Zakrzeński. Wybitny aktor. Sympatyczny kolega. Szczery i bezpośredni. Wielki patriota. W pa-j mięci rodaków pozostanie przede wszystkim jako marszałek I Józef Piłsudski, w którego postać znakomicie się wcielał od wielu lat.

Ale Jego dorobek aktorski nie ograniczał się tylko do tej jednej wielkiej postaci historycznej. Chciałbym przypomnieć Jego najważniejsze osiągnięcia w teatrze i w filmie. Urodził się w 1936 r. w Przededworzu koło Chmielnka na Kielecczyźnie w rodzinie ziemiańskiej. Po maturze rozpoczął studia medyczne, ale ich nie ukończył. Przez pewien czas pracował jako sanitariusz w pogotowiu ratunkowym. Wreszcie zdecydował, że zostanie aktorem. Jego matka była śpiewaczką związaną z Operą Wrocławską, jego ciotka Kazimiera Szyszko-Bogusz - znaną aktorką Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie.

Dyplom aktorski krakowskiej PWST otrzymał w 1960 r. Debiutował rolą Hektora w "Trojlusie i Kresydzie" Szekspira w reż. Bohdana Korzeniewskiego na scenie Teatru Słowackiego. Wspaniałe warunki zewnętrzne, talent i pięknie brzmiący głos szkolony u Andrzeja Hiolskiego wróżyły Mu ciekawą przyszłość. Po znakomitym debiucie obsadzano Go w każdej niemal sztuce. Zdobył sympatię publiczności i uznanie prasy. Grał Wysockiego w "Nocy listopadowej" Wyspiańskiego u Bronisława Dąbrowskiego, Lucyfera w "Samuelu Zborowskim" Słowackiego u Jerzego Kreczmara, Essexa w "Elżbiecie, królowej Anglii" Brucknera u Ireny Babel, Kalifa w "Księżniczce Turandot" Carlo Gozziego u Władysława Krzemińskiego, Hipolita w "Fedrze" Racine'a w reż. Romana Zawistowskiego, Bardosa w "Krakowiakach i góralach" Bogusławskiego w reż. Bronisława Dąbrowskiego, Edmunda w "Damach i huzarach" Fredry u Romana Niewiarowicza i Malinowskiego w "Domu otwartym" Bałuckiego, również w reżyserii Bronisława Dąbrowskiego. To byli najlepsi reżyserzy tamtych czasów, pod których opieką rozwijał i skrzydła. W1967 r. opuścił Kraków. Przyjechał do stolicy zaproszony przez dyr. Jerzego Kreczmara do Teatru Polskiego. Odnosił kolejne sukcesy. W Teatrze Polskim pracował do końca życia z dwoma rocznymi przerwami, mając za dyrektorów Jerzego Kreczmara, Kazimierza Dejmka, Augusta Kowalczyka, Andrzeja Łapickiego i Jarosława Kiliana. Grał mnóstwo ról: Pugaczowa w sztuce Jesienina "Nam nie drewno potrzebne" w reż. Ewy Bonackiej, Halskiego w "Kobiecie bez skazy" Zapolskiej i Księdza w "Klątwie" Wyspiańskiego w reż. Jerzego Grudy, Polelum w "Lilii Wenedzie" Słowackiego, Bisa w "Lękach porannych" Grochowiaka, a przede wszystkim genialnie Janosika, w którego postać się wcielał przez 700 wieczorów w śpiewogrze Ernesta Brylla "Na szkle malowane" w reż. Augusta Kowalczyka.

W "Fauście" Goethego, kontrowersyjnym przedstawieniu Józefa Szajny, grał Bandera. Sprawdzał się znakomicie w rolach fredrowskich. Był Cześnikiem Raptusiewiczem w "Zemście" i Majorem w "Damach i huzarach" u Kazimierza Dejmka. Cześnika zagrał po raz drugi w 1998 r., u Andrzeja Łapickiego. U Dejmka ponadto był Horodniczym w "Rewizorze" Gogola i Czepcem w "Weselu" Wyspiańskiego.

Za dyrekcji Jarosława Kiliana był znakomitym Sarka Farką w "Igraszkach z diabłem" Jana Drdy.

W czasie rocznego pobytu w Teatrze Nowym u Mariusza Dmochowskiego w sezonie 1974-1975 zagrał Lelewela w sztuce Wyspiańskiego "Lelewel", a w czasie pobytu w Teatrze Narodowym u Jerzego Krasowskiego 1984-1985 grał Churchilla w " Ja-fie" Ryszarda Frelka i kanclerza Jerzego Ossolińskiego w sztuce Dąbrowskiej "Geniusz sierocy".

Ostatni raz pojawił się na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego 9 kwietnia 2010 r., w "Dżumie" Camusa, nie przeczuwając, że będzie to koniec Jego kariery aktorskiej i koniec żywota.

Teatr był Jego życiem i pasją. Kochał go. Słowo miało dla niego szczególną wagę. Wychowany na innej estetyce był tradycjonalistą. Buntował się przeciw przerostowi formy nad treścią.

Teatr to sztuka ulotna. Niezarejestrowana na taśmie ginie. Po Januszu Zakrzeńskim zostały filmy, seriale, nagrania telewizyjne i radiowe, które przypominać będą, że był z nami.

Na srebrnym ekranie po raz pierwszy pojawił się w czasie studiów aktorskich, grając niewielką rolę w "Kaloszach szczęścia". W1965 r. zagrał Napoleona w "Popiołach" Andrzeja Wajdy, a w 1980 r. marszałka Piłsudskiego u Bohdana Poręby w "Polonia Restituta". Kolejne Jego role filmowe godne zapamiętania to Benedykt Korczyński w filmie Kazimierza Kuźmińskiego "Nad Niemnem", Witkacy w filmie Grzegorza Dubowskie-go "Tumor Witkacy" i Reżyser w filmie Stanisława Barei "Miś".

W telewizyjnym filmie Jerzego Antczaka "Epilog norymberski" zagrał gubernatora Hansa Franka.

Oglądaliśmy Go wielokrotnie w TV i słuchaliśmy Jego głosu w Polskim Radiu.

Udzielał się społecznie. Był założycielem i wykładowcą retoryki i kultury słowa w Akademii Dobrych Obyczajów w Wyższej Szkole Menedżerskiej, a także w Seminarium Metropolitalnym im. św. Jana Chrzciciela. Autorem książek "Moje spotkanie z Marszałkiem" i "Gawęda o potędze słowa".

Osierocił żonę, syna i siostrę. Pochowany został na Starych Powązkach w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji