Artykuły

Na próbie "Nieboskiej Komedii"

Wystawienie "Nieboskiej Komedii" jest wielkim wysiłkiem dla każdego teatru. Ile trudności, ile przeszkód musiała pokonać nasza scena, dysponując szczupłymi środkami, by godnie przedstawić arcydzieło Krasińskiego!

Triumwirat w osobach Brackiego - dyrektora, Piekarskiego - reżysera, oraz inż. Małkowskiego - inscenizatora i dekoratora pracował przez całe dni i noce, obmyślając plany i szczegóły. Pracę tę iście benedyktyńską ożywiał wielki pietyzm dla wieszcza i szlachetna ambicja, zmierzająca do tego, by Teatr Ziemi Pomorskiej mógł poszczycić się widowiskiem wysokiej klasy artystycznej.

Mieliśmy sposobność obserwować te olbrzymie przygotowania. Widzieliśmy, jak zastanawiano się nad najdrobniejszymi szczególikami i jak często zmieniano poprzednie decyzje, byleby jak najbardziej zbliżyć do ideału piękna scenicznego, i to właśnie dlatego, że tu chodziło o genialną wizję poetycką Krasińskiego.

A czyż nie mało kłopotu nastręczała także strona finansowa? Do najwznioślejszych refleksyj artystycznych zawsze mieszało się jakże prozaiczne pytanie: Ile to będzie kosztować?

Obiektywizm każe przyznać, że dyr. Bracki i jego współpracownicy wyszli zwycięsko z gąszczu trudności.

Jesteśmy na jednej z ostatnich prób "Nieboskiej". Dekoracje pomysłu p. inż. Małkowskiego - to bryły jednobarwne. Idzie właśnie scena pełna ekspresji: scena z szatanem. Reżyser Piekarski jest niezmordowany. To wchodzi na scenę, by jeszcze poprawić jakiś szczegół, to wraca na widownię, patrzy na widowisko raz z tego miejsca, raz z innego, by wytrawnym okiem wyłowić jeszcze jakiś mankament. Widać, że ostatnimi pociągnięciami szlifuje dzieło.

Powtarza scenę kilkakrotnie. Jest ona szczególnie trudną pod względem efektów świetlnych; sześć czy siedem razy bowiem w ciągu tej sceny zmienia się oświetlenie. Jakiej przytomności umysłu, jakiej niesamowitej wprost rutyny trzeba do tego, by się nie pomylić, by co minutę dawać inną kombinację świateł.

Artyści, mimo forsownej pracy, mimo ciągnących się w "nieskończoność" prób, znajdują się w dobrej formie. I u nich widać przejęcie się arcydziełem literatury. Z wielkim poświęceniem współdziałają oni w przygotowaniu tego widowiska.

Podziwiamy również wysiłek reżyserski przy opanowywaniu scen zbiorowych, w których występują "tłumy". Praca, jaką włożono w wyszkolenie statystów, pochłonęła dużo czasu i energii.

Teatr włożył w przygotowanie "Nieboskiej" to, co ma w sobie najlepszego: kult dla sztuki, entuzjazm, ambicję i pracowitość.

Dzięki temu Toruń będzie miał biesiadę artystyczną, jaka rzadko się zdarza.

W krótkiej, końcowej rozmowie naszej z dyr. Brackim i reżyserem p. Piekarskim pada życzenie pod adresem publiczności, by aktorów po opadnięciu kurtyny nie oklaskiwała. Artyści nie będą wychodzić na scenę po zakończeniu poszczególnych części; ma to być forma niemego hołdu zespołu dla genialnego Wieszcza.

Również kwiaty, przeznaczone dla wykonawców, nie będą wnoszone na scenę, lecz składane na schodach, wiodących na nią.

Wychodzimy z gmachu teatru z przedsmakiem uczty artystycznej, jaka nas czeka i na premierze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji