Artykuły

Z TEATRU ZIEMI POMORSKIEJ. "NIE-BOSKA KOMEDIA" Zygmunta Krasińskiego.

Otwarcie sezonu Teatru Ziemi Pomorskiej poematem dramatycznym Zygmunta Krasińskiego "Nie boską komedią" sprawiło nam podwójną niespodziankę. Pierwszą niespodzianką i to bardzo miłą był fakt niezwykle szczęśliwego i pomysłowego rozwiązania wszystkich trudności, związanych z wystawieniem tej bardzo trudnej sztuki. Druga niespodzianka, znacznie mniej przyjemna, to publiczność włocławska, która zapełniła zaledwie skromną część rzędów krzeseł. Czyżby we Włocławku nie było odpowiedniego zainteresowania poważniejszą sztuką, czy też bali się mieszkańcy naszego miasta, że teatr nie sprosta zadaniu?

Całość przedstawienia wywierała na widzu potężne wrażenie, godne rzeczywiście dzieła wieszcza. Czynniki, działające na widza dobrano niezwykle troskliwie i dlatego przez cały czas panował nastrój napięcia i pełnego zrozumienia, nie zakłócony żadnym zgrzytem.

Muzyka stanowiła jakby przygotowanie widza, uprzedzała dyskretnie fakty i łączyła poszczególne sceny ze sobą. Umiejętnie ściszana, stanowiła wspaniałą dekorację.

Sposób wystawienia jakby ultra dzisiejszy, po prostu faktomontaż, powiązanie ze sobą poszczególnych scen, stanowiących odrębne całości obrazowe, czy też myślowe. Ale tym więcej całość ciekawa dla widza, który musi sobie resztę dopowiedzieć. Chociaż w tym wypadku było to niemal zbyteczne. Reżyser umiejętnie podkreślił najważniejsze momenty i wyłożył wszystko jasno.

Sceny zbiorowe wykazywały dobitnie jak wielki wysiłek włożono w wykonanie sztuki, ilu trzeba było statystów, ile pracy w ich zgranie. Po za kilkoma może przejaskrawionymi epizodami, wszystkie spełniały doskonale swe zadanie, dawały mocne kontrastowe tło dla walki jaka rozgrywała się między dwoma ludźmi: hrabią Henrykiem, uosobieniem uczucia, dumy i poezji oraz Pankracym, wcieloną myślą i mądrością.

P. Mierzejewski, jako hrabia Henryk, wykazał, ku wielkiemu zdumieniu i zachwycie, że lepszy jest w tej roli, aniżeli w operetkach, będących jego specjalnością. Stworzył on plastyczne wcielenie duszy poety wraz z jej wzlotami i upadkami, stworzył postać ojca, męża i kochanka, nękanego swą własną naturą, u którego walczą obowiązek z namiętnością i postać wodza o całe niebo wyższego od tych którzy go wybrali.

Wyrazistość jego postaci bardzo wielka.

Godnym jego rywalem na scenie był dyr. Bracki, jako Pankracy, tytan myśli i wódz tłumów. Wspaniała postać, świetny głos i staranna mimika stworzyły razem prawdziwe niemal uosobienie geniusza. Pozorne pozostawienie form zewnętrznych na drugim planie i wysunięcie na pierwszy wysiłku mózgowego, dodawało postaci więcej realizmu.

Nowy nabytek teatru, p. Ippoldtówna, wzięła na siebie trudną rolę żony. Wszystkie jej trzy stadia duchowe: przyziemna troskliwość praktycznej żony, dążenie do poezji i wreszcie pomieszanie zmysłów na tle potężne wrażenie wywierającej sceny w domu wariatów, były oddane ciekawie i odpowiednio lirycznie.

Dobra także p. Kopczyńska jako Orcio ale p. Skwierczyński w roli proroka nie potrafił porywać za sobą, chociaż był zupełnie poprawny.

Cały zespół artystyczny dał ze siebie maksimum wysiłku i nie zaniedbał niczego.

Dekoracje p. W. Małkowskiego po raz pierwszy tak pomysłowe. Bez gruntownych zmian potrafiono przy każdej scenie dać inny widok, zupełnie od poprzedniego różny, nie tylko, że nie nużący, ale wręcz zaciekawiający na nowo.

Jak już wspomniałem, pewne epizody przejaskrawiono, podkreślając je już niezgodne z duchem dzisiejszym, bardziej demokratycznym od tego, który panował w epoce hr.Zygmunta Krasińskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji