Jestem miejskim szamanem
- Niedługo rozpocznie się ostatni etap castingu do "Tańca Wampirów" Polańskiego. Pretenduję do jednych z głównych ról i mam nadzieję, że ją dostanę - mówi DAMIAN ALEKSANDER.
Damian Aleksander znany jest miłośnikom musicali w Polsce. Możemy go także oglądać w "Klanie", gdzie gra fotografika Rocha. Nam opowiedział, jak został aktorem i dlaczego uwielbia musicale.
Mirosław Mikulski: - Uczyłeś się w liceum lotniczym. Dlaczego zamiast pilotem zostałeś aktorem, grasz w serialu i w musicalu?
Damian Aleksander: - Mój przyjaciel jasnowidz poradził mi, żebym wybrał jakąś szkołę artystyczną. Chciałem zostać pilotem śmigłowca, ale poszedłem za jego głosem i zgłosiłem się do szkoły musicalowej przy Teatrze Muzycznym w Gdyni. Tak zaczęła się moja przygoda ze śpiewaniem.
- Zaufałeś jasnowidzowi. Dlaczego?
- Sam nie wiem. Pewnie czułem gdzieś w środku, że w jego wizji jest prawda dla mnie. Wiedział, że nigdy nie śpiewałem, ale powiedział, że zrealizuję się jako aktor i będę śpiewał. To trochę tak, jak posłuchać mądrego szamana.
- Dlaczego wybrałeś akurat musical?
- Bo taką szkołę skończyłem i dobrze się poczułem w musicalu. Odpowiada mi wzór aktora, który zajmuje się różnymi dziedzinami. Potrafi śpiewać, tańczyć, grać przed kamerą i na scenie w teatrze.
- Studiowałeś w szkole psychoterapii, skończyłeś resocjalizację i profilaktykę społeczną w Wyższej Szkole Humanistycznej. Praktykujesz też Krija Jogę. Skąd te zainteresowania?
- Nie szukam autorytetów na zewnątrz, tylko chcę zaufać sobie, nie negując mądrych nauczycieli. Jestem zafascynowany ludźmi renesansu. Staram się rozwijać w sobie różne talenty i zainteresowania, poznawać siebie i innych. Chcę żyć pełnią człowieczeństwa, być humanistą.
- Nie wybierasz się do Indii, żeby poszerzyć swoje horyzonty na temat jogi?
- Studiowanie jogi nie polega na tym, żeby jeździć do Indii. Trzeba znaleźć coś, co nas rozwija. Jak nie znajdziemy tego w sobie, to nie znajdziemy też nigdzie na świecie. Poza tym jestem szamanem miejskim i rozwijam się w mieście (śmiech - przyp. red). Wolę żyć z ludźmi, a nie uciekać od nich.
- Porozmawiajmy o musicalach. Łatwo zrobić karierę w Polsce?
- To zabawne, bo jak na swój wiek zrobiłem już sporo. Grałem Jezusa w "Jezus Christ Superstar", po dwie główne role w "Miss Sajgon" i "Grease", a także w "Kotach" i w "Księdze dżungli". Sam wszystkich nie pamiętam, bo było tego sporo. Na Zachodzie aktor z moim dorobkiem byłby gwiazdą i zarabiał dużo pieniędzy. W Polsce da się z tego przeżyć.
- Nie myślałeś o londyńskim West Endzie lub Broadwayu?
- Myślałem, ale barierą jest język. Poza tym zdaję sobie sprawę z tego, że tam są tysiące ludzi takich jak ja. Musiałbym czymś naprawdę błysnąć.
- Dostajesz listy od wielbicielek?
- Zwłaszcza maile. To bardzo miłe uczucie. Cieszę się, jak ludzie piszą, że śledzą moją karierę i podoba im się to, co robię.
- Dziewczyny chcą się z tobą umawiać?
- Chcą, ale nie jestem pod tym względem jakimś wyjątkiem. Chyba każdy aktor ma takie propozycje. Ale nie umawiam się, bo nie miałbym wtedy czasu na nic innego.
- Aż tyle jest tych propozycji?
- Nie są to tłumy, ale wystarczająco dużo.
- Masz dziewczynę?
- Nie, od ponad dwóch lat jestem sam.
- Szukasz ideału?
- Już przestałem. Sam nie jestem ideałem, to dlaczego mam szukać ideału? Jak będę lepiej znał siebie, to łatwiej mi będzie wybrać partnerkę. Przede wszystkim mam dość toksycznych związków i szukam zdrowych relacji, w których ludzie nawzajem mobilizują się do rozwoju.
- Zobaczymy cię w jakiejś nowej roli?
- Niedługo rozpocznie się ostatni etap castingu do "Tańca Wampirów" Polańskiego. Pretenduję do jednych z głównych ról i mam nadzieję, że ją dostanę. Teraz chciałbym trochę wypocząć. Od niedawna zafascynowany jestem nurkowaniem i planuję wyjazd do Egiptu.