Artykuły

Triumf teatru

"Tak zwana ludzkość w obłędzie" - tytuł wzięty z ostatniej, zaginionej sztuki Stanisława Ignacego Witkiewicza - to spektakl złożony z fragmentów kilkunastu różnych jego tekstów. Skomponował je Jerzy Grzegorzewski i wystawił - najpierw w warszawskim Teatrze Studio, a później, w roku 1992 na deskach Starego Teatru w Krakowie. Mamy okazję obejrzeć tę drugą realizację.

Z pomocą najświetniejszych aktorów krakowskiej sceny zbudował Grzegorzewski z witkacowskich tematów, motywów, postaci i dramaturgicznych chwytów świat osobny, rzeczywistość sceniczną - Witkacego w pigułce - jak pisano po premierze. Świat fascynujący i przerażający: pełen lęków, narkotycznych wizji, katastroficznych przepowiedni, zaludniony malowniczymi postaciami, pełen barw i muzyki. Sceny pędzą w niewiarygodnym tempie, postacie pojawiają się, by po kilku słowach dać miejsce następnym. Tuż po patetycznych monologach słuchamy erotycznych prowokacji kobiety demonicznej, by za chwilę zagłębić się w filozoficzne rozważania artysty. A wszystko to zmierza do nieuchronnej katastrofy - końca świata, końca sztuki wobec zaniku uczuć metafizycznych. Nastrój przechodzi od tragizmu przez melancholię, groteskę do błazenady, a wszystko to okraszone czystym absurdem. Sceniczne zamieszanie ma swój wewnętrzny porządek, każda scena perfekcyjną kompozycję, każdy aktorski gest czy mina dopracowane są w najmniejszym szczególe. Spektakl budził po premierze bardzo różne reakcje: publiczność dawała się wciągnąć w emocjonalną huśtawkę i porywającą zabawę formą, krytyka chwaliła perfekcję wykonania, pytając czasem o sens. Bez wątpienia "Tak zwana ludzkość w obłędzie" to wielki triumf teatru i triumf ciągle fascynującego twórcy Czystej Formy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji