Artykuły

J'accuse! Oskarżam Jacka Sieradzkiego o kłamstwo!

Sieradzki przedstawia moje pokolenie jako skupionych tylko na sobie egocentryków, którzy interesują się wyłącznie własnymi wizjami i wysokością dotacji. Atakuje całe moje pokolenie, a więc i mnie - dlatego pozwolę sobie na obronę - na "Pamflecik na zadowolonych..." odpowiada reżyser Michał Zadara.

Traktujący o stanie polskiego teatru i polskiego widza teatralnego tekst Jacka Sieradzkiego ma pozornie słuszny cel - namysł nad organizacją życia teatralnego w Polsce. Kilka argumentów, na przykład wymiana siedzib teatrów Kwadrat i Dramatycznego w Warszawie, brzmi odważnie i słusznie. Jednak sposób przedstawiania przez Sieradzkiego artystów mojego pokolenia jest tak schematyczny i odległy od rzeczywistości, że nie sposób nazwać go czym innym niż kłamstwem. Sieradzki prosi, aby mu "pokazać prominentnego artystę z ekspansywnych roczników siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, który w swoim credo użyje, niechby z rozpędu, staroświeckiej kategorii mój widz, mój partner, mój odbiorca". Bardzo proszę: wystarczy wejść do dowolnego empiku i ściągnąć z półki 95. numer "Didaskaliów". Znajduje się tam od 11 lutego, więc pojawił się na długo przed publikacją tekstu Sieradzkiego. Na stronach 14-20 jest wywiad z Michałem Borczuchem i ze mną, w którym tłumaczymy nasze podejście do reżyserii, powołując się na relacje z widzem 14 razy (policzyłem). Albo Jacek Sieradzki nie czyta "Didaskaliów" albo nie uważa mnie i Michała Borczucha za "prominentnych artystów z [...] roczników siedemdziesiątych".

Krytyk celowo użył stereotypowego obrazu młodego, egoistycznego reżysera, aby mieć przykład negatywny dla swojej tezy, że tylko bulwarowe sceny interesują się widzem. A przy okazji pisze nieprawdę. Choćby taką, że widzowie nie chcą być zredukowani do roli "biernych obserwatorów fontann reżyserskiego narcyzmu", sugerując, że moje pokolenie do takiej roli ich redukuje. Prawda jest, po pierwsze, taka, że właśnie w tym pokoleniu dokonał się zwrot w stronę wspólnotowego, społecznego oraz politycznego myślenia w teatrze, a po drugie, rola reżysera jako nauczyciela i autorytetu została podważona - z szacunku do widza właśnie. Pisał o tym Paweł Mościcki w fundamentalnej dla zrozumienia nowszego teatru książce "Polityka teatru".

Nie ufam artystom, którzy do swojego widza mówią: "Mam coś niezwykle ważnego do powiedzenia". Jest to postawa arogancka i niebezpieczna. Są też twórcy, których można by nazwać kelnerami - obsługują widza. Przedstawiają problem oraz jego rozwiązanie. Prowadzą widza za rękę. Nie lubię takiego teatru jako widz i nie chcę takiego teatru tworzyć.

Wolę nie zajmować się własnymi problemami, tylko przedstawiać pewne zagadnienia z życia społecznego czy z filozofii i razem z widzem im się przyglądać. Pisząc o mojej rzekomej pogardzie dla widza, mógł Jacek Sieradzki podać choćby jeden cytat na poparcie swojej tezy. Nie podał. Zrobił co innego. Sfabrykował cytat, przypisując go młodym reżyserom. Proszę wytężyć słuch: "Jesteśmy młodzi. Jesteśmy zdolni. Jesteśmy dobrzy. Nasze debiutanckie przedstawienia recenzenci najważniejszych gazet uznają za genialne. Drugie robimy na scenach narodowych. Trzecie zapraszane są do Nowych Jorków. Przeto wołamy: dajcie nam rząd scen! Dajcie dyrekcje! A przede wszystkim dajcie te dotacje, które pozwalają w sali na osiemset miejsc robić widowiska dla osiemdziesięciu osób i nie zastanawiać się, czy nawet tylu przyjdzie. Będziemy wiedzieli, co z tym zrobić. Zapewnimy rozgłos. Media zatrąbią. Krytyka zapieje. Festiwale zaproszą. Wydziały humanistyczne miejscowych uniwersytetów wyprodukują studentów, którzy przyjdą i wypełnią wszystkie sześć rzędów widowni, wykupiwszy tanie wejściówki".

Wedle zasad interpunkcji znaki "" oznaczają cytat. Jacek Sieradzki nie podaje nigdzie jego źródła - ponieważ źródła nie ma; cytat jest wymyślony. A skoro pada wewnątrz tekstu o młodych reżyserach, czytelnik dostaje komunikat, że jest to dosłowna wypowiedź jakiegoś młodego reżysera. Sieradzki dokonał takiego samego nadużycia w tekście o mnie publikowanym w "Dialogu" dwa lata temu, podając za cytat wypowiedź, której nigdy nie udzieliłem. Uprzejmie go prosiłem, by tak już w przyszłości nie robił - jak widać bezskutecznie.

Sieradzki pisze, że teatr mojego pokolenia nie ma poczucia powinności społecznej. Tymczasem jeśli teatr nasz jest za coś bez końca atakowany, to właśnie za zbyt wielką troskę o społeczne powinności teatru. Robimy przecież spektakle o historii, o problemach społeczno-ekonomicznych, interweniujące w przestrzeń lokalną i współpracujące z lokalnymi odbiorcami.

W jednej kwestii Sieradzki ma rację - nie traktujemy widza jako klienta. Bulwarowe i prywatne sceny interesują się ekonomicznym aspektem tematu widza, więc są według niego lepsze. Tu dochodzimy do niepokojącego sedna jego argumentu: sceny komercyjne, traktując widza jako konsumenta i klienta, czynią słusznie. W utopii Jacka Sieradzkiego widz przestaje być obywatelem, który do teatru chodzi jako wolny człowiek, a idzie jako klient.

Starałem się tu ujawnić pewną zbrodnię - zbrodnię okłamywania czytelnika. Oskarżonym jest Jacek Sieradzki. Jego zbrodnią - kłamstwo. Mamy też narzędzie zbrodni - "Przekrój". Brakuje mi tylko motywu. Dlaczego w interesie Jacka Sieradzkiego leży oczernianie całego pokolenia reżyserów w sposób tak kłamliwy? Dlaczego bardzo dobry, przenikliwy i zrównoważony krytyk posunął się do takiej zbrodni? Może uczynił tak w afekcie? Popełnił ów straszny czyn z miłości do pełnej widowni? Mam nadzieję, że właśnie tak było.

Ale może zjawisko jest groźniejsze? Czyżby krytyk teatralny podstępnie sugerował prywatyzację, a co za tym idzie - kompletną komercjalizację kultury w naszym kraju? Co skutkowałoby pozbawieniem sporej części społeczeństwa dostępu do kultury? Dlaczego by tak robił? Dla pieniędzy? Kto za tym stoi? Może ktoś mu płaci?

Proponuję wszcząć śledztwo w sprawie spisku, który ma przekonać obywateli, że warszawskie teatry Capitol i 6. Piętro bardziej dbają o widza niż teatry Stary i Narodowy. Podejrzewam najwyższych urzędników naszego państwa o udział w tym spisku.

***

Michał Zadara reżyserował w teatrach: Starym w Krakowie, Narodowym w Warszawie, HaBima w Tel Awiwie, Gorkiego w Berlinie, Wybrzeże w Gdańsku, Współczesnym we Wrocławiu i w Szczecinie. Pracuje w Schauspielhaus w Wiedniu. Ostatnio wystawił "Oresteję" w Operze Narodowej w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji