Artykuły

Ryszard III króluje na prowincji

Piotr Zaczkowski - kierownik literacki Teatru Rozrywki w Chorzowie zaprosił na gościnne występy Teatr Polski z Warszawy ze sztuką bynajmniej nie rozrywkową. A jednak "Ryszard III" Szekspira, bo o nim mowa, w reżyserii Macieja Prusa, to bardzo trafny wybór repertuarowy, co potwierdził aplauz i uwaga widowni. Jego premiera odbyła się w październiku ubiegłego roku, jednak w stolicy spektakl ledwie był odnotowany w prasie aż do Festiwalu Sztuki Aktorskiej w Kaliszu. Tam aktorzy Teatru Polskiego zebrali prawie wszystkie nagrody. Jan Englert - główną, Halina Łabonarska - I stopnia, Eugenia Herman - za rolę drugoplanową, Piotr Bąk - młodego aktora, Nina Andrycz - "Gazety Wyborczej". Na spektakle wyjazdowe publiczność przychodzi tłumnie i oklaskuje sztukę na stojąco. Jest to zasługa aktorów, ale i Szekspira. Okazuje się, że na dobrze graną klasykę istnieje zapotrzebowanie, jak na niezbędną odtrutkę przede wszystkim na współczesny, wyprany z piękna język. Już nie wspominając o ponadczasowej, uniwersalistycznej problematyce, jak i potrzebie odnowienia znajomości "Kronik Królewskich", a szczególnie "Ryszarda III z którego wielu pamięta jedynie słynny cytat "Królestwo za konia"...

Ryszard III, kreowany przez J. Englerta, według mnie mógłby ograniczyć się do świetnej kreacji warszawskiego aktora, do tego teatru jednego aktora, próbującego przeróżnych życiowych ról (to zabieg typowo szekspirowski), pośród których traci swą prawdziwą twarz. Dramat władcy staje się etycznym i egzystencjalnym dramatem zwykłego człowieka. J. Englert, grając zajmuje nie tylko widownię, ale bawi się dobrze sam. W postaci okrutnika i mordercy uwydatnia ludzkie słabości, budząc chwilami współczucie i.... zwątpienie - czy aby cały jest tak zły? To ktoś nam bliski, dbający o sprawność ciała, bo póki je nosi ma władzę, a zapominający o duszy. Kiedy skacze z wysokiego podestu jak młodzik, choć przecież Ryszard York kuleje na nogę, zapomina, że zamyka się nad nim ciemność zła, której uległ, poprzez konsekwentne wybory.

Ascetyczna scenografia podkreśla pierwszorzędną rolę kreacji aktorskiej J. Englerta. Obok niego zapamiętuje się sugestywną, ale ograniczoną przez formę patetycznego sposobu wypowiadania - Ninę Andrycz (Królową Matkę - Małgorzatę), a także sceniczne piety - matki cierpiące z wyroku Ryszarda - Łabonarską, Herman, Trybałę.

I jeszcze jedno, o czym nie mogę nie wspomnieć. Dla mnie geniusz szekspirowskich sztuk polega na mimowolnej mocy oczyszczenia języka odbiorców. Precyzyjny, "odpowiednie dający rzeczy słowo" język jego bohaterów, na początku trudny do przyswojenia zwodzonej przez codzienny telewizyjny obraz wyobraźni, pobudza do myślenia i intensywnej refleksji. Już nieraz obserwowałam, że bodaj przez krótki czas po spektaklu widzowie mówią szlachetniej, smakując w pięknym słowie, które (jak wyrzut?) przypomina William Shakespeare.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji