Artykuły

Jesteśmy tylko zwykłymi komediantami

Z Andrzejem Sewerynem, po polskim tournée Commedie Francaise z Don Juanem, rozmawia Jacek Cieślak.

JACEK CIEŚLAK: Mamy za sobą wielkie wydarzenie teatralne;dziesięć spektakli;Dom Juana" Komedii Francuskiej w Warszawie, Krakowie i Gdańsku. Jaki moment utkwił panu w pamięci szczególnie? ANDRZEJ SEWERYN: Cieszę się ogromnie, że nasza praca została tak entuzjastycznie przyjęta przez publiczność we wszystkich trzech miastach, gdzie moglibyśmy śmiało przedłużyć występy. Zabrakło biletów dla wielu teatromanów. Spotkałem się z bardzo miłymi, ciekawymi reakcjami kolegów ze środowiska aktorskiego i mam nadzieję, że przedstawienie będzie chociażby głosem w sprawie traktowania tzw. klasycyzmu we współczesnym teatrze. Uderzyła mnie żywiołowa reakcja publiczności na monolog o hipokryzji. We Francji jest ona przyjętą konwencją, jesteśmy do niej przyzwyczajeni, zaakceptowaliśmy ją. W Polsce jest inaczej. Od przeżyć teatralnych nie da się oddzielić doświadczeń z podróży po kraju. Dwudziestoosobowy zespół Komedii przebywał w Polsce ponad dwa tygodnie. Inne byłe wyobrażenia moich kolegów o Polsce, a inne spostrzeżenia na miejscu. Również te bardzo intymne. Ojciec mojego kolegi Simona Eine a, który grał Dom Luisa, był polskim Żydem, urodził się w Łomży, potem wyjechał do Warszawy, stamtąd do Niemiec i Francji. Polska istniała w jego świadomości, a mimo to była czymś nierzeczywistym. Byliśmy w Łomży na starym i nowym cmentarzu, oglądaliśmy macewy, czytaliśmy napisy. To była wyprawa w XIX wiek. Takie doświadczenia mają dla aktora ogromne znaczenie. Tak jak kulig po lesie koło Gdańska w słoneczny dzień, smak bigosu i barszczu.. Oglądanie Koltesa w wykonaniu polskich aktorów. Czytanie Baudelaire a w Salonie Poezji w Teatrze Słowackiego w Krakowie, wizyta w Piwnicy pod Baranami, spotkania z Lechem Wałęsą i panią prezydentową Jolantą Kwaśniewską. J.C.: Pięknie wypadł pana ukłon w stronę loży prezydenckiej w Teatrze Narodowym. Był bardzo molierowski! A.S.: Cóż, jesteśmy tylko zwykłymi komediantami! J.C.: Jak przyjmowano scenę Dom Juana w lesie i spotkania z żebrakiem, która tak dobitnie pokazuje świat bez Boga? A.S.: W ciszy. Myślę, że w Polsce, gdzie większość jest wierząca, nawet jeśli przeżywa kryzys wiary, to skupienie było wymowne. J.C.: Scena uwodzenia dziewcząt nad morzem przypominała o pana związkach z Peterem Brookiem była jednocześnie nasycona szczegółami i lekka, bliska baletu, a pełna naturalności. A.S.: Nie jest pan pierwszą osobą, która wymienia nazwisko Petera Brooka, mówiąc o tej scenie. Nie zdawałem sobie sprawy, że takie skojarzenia może ona wywołać. J.C.: Czy grana na stole niezwykle ekspresyjna sekwencja z Elwirą, gdy na mgnienie oka zastyga pan w przykurczonej, diabolicznej pozie, -nijest również hołdem dla pana mistrzów -Woszczerowicza i Łomckiego? A.S.: Nie miałem takiego zamysłu, ale aktorzy często nieświadomie uruchamiają do wykonania roli potencjał doświadczeń z przeszłości. Obrastamy tradycją, wykorzystujemy ją, przetwarzamy, dodajemy własne znaczenia. J.C.: Wskrzesi pan Dom Juana po raz drugi? A.S.: Może. Teraz mam na głowie inne sprawy. Próby ,Wielkiego teatru świata" i "Procesu separacji między ciałem i duszą" Calderona, przygotowanie "Tryptyku Rzymskiego" Ojca Świętego w Commedie Francaise, pracę w Conseryatoire ze studentami, którzy czekają na mnie w Paryżu, a potem reżyserię "Antygony" Sofoklesa dla Teatru Telewizji i wreszcie "Ryszarda II" Szekspira w Teatrze Narodowym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji