Artykuły

Molier z kryzysem wieku średniego

"Mieszczanin szlachcicem" w reż. Waldemara Śmigasiewicza w Teatrze im. Mickiewicza. Pisze Tadeusz Piersiak w Gazecie Wyborczej - Częstochowa.

Klucz do swojej pracy reżyser daje nam na końcu przedstawienia. Kiedy wszystkie postacie nakreślone przez Moliera w jego komedii zbierają się do finału na częstochowskiej scenie, nie ma wśród nich pana Jourdaina. Ten w prochowcu, kapeluszu na głowie i z całkiem współczesną teczką w dłoni pojawia się na widowni. Spośród krzeseł patrzy na aktorów komedii i zarazem dramatu jego życia. W teście umieszczonym na stronie internetowej teatr-mickiewicza.pl Waldemar Śmigasiewicz mówił potencjalnym widzom, że w zasadzie jego inscenizacja Moliera powinna nosić tytuł "Przypadki pana Jourdaina". To on bowiem jest osią zdarzeń i punktem odniesienia wszystkich współtworzących utwór postaci. W chwili, gdy w kapeluszu na głowę mieszczanin opuszcza scenę - jakby mówił za Felicjanem Dulskim: "A niech was wszyscy diabli".

(...)

Jak jednak można wierzyć w nowego Joudaina, kiedy ten odmawia ręki córki jej ukochanemu tylko dlatego, że ten nie ma szlacheckiego patentu (co wyznaje zresztą ze szczerością i dumą). Do tego skłonny jest wydać dziewczynę za nieznajomego - tylko dlatego, że ten podaje się za tureckiego następcę tronu. I to za cenę mamamuszi - absurdalnego tytułu wynikającego z niczego i nie niosącego nic, będącego wyłącznie zabawką snoba. Na dodatek jeszcze reżyser każe swojemu bohaterowi bić (choć tylko poduszkami) krytykującą go żonę.

Waldemar Śmigasiewicz sugeruje pewne odczytania. Bardzo dobrze, że usiłuje odświeżyć coś spatynowanego już tradycją. Sama ta próba już powinna skłonić publiczność do zastanowienia się nad przypadkami pana Jourdaina. Jednak logika molierowskiej komedii stanęła - wydaje się - na przekór tym zamiarom.

Dla przeprowadzenia swojej tezy inscenizator mocno przebudował inne składniki spektaklu. Znacznie uprościł język tekstu i zsyntetyzował niektóre sytuacje sceniczne. Podnosząc zresztą kilka scen na szczyty komediowego mistrzostwa - piękna jest podwójna kłótnia Lucylli i Michasi z Kleontem i Coviellem, równy jej duet Kleonta i pani Jordain, która wyłania się spod pokrowca mebli.

Tu warto zatrzymać się nad niezwykle udaną, funkcjonalną scenografią. To ledwie muśnięcie: po mieszczańsku przykryte tkaninami ruchome meble, odsłaniane i "grające" w miarę potrzeby.

Jeśliby kto budował swoje wyobrażenie o postaci pana Jourdaina na podstawie legendarnej kreacji Bogusława Kobieli, będzie wyprowadzony w pole. Piotr Machalica gra tę postać absolutnie naturalnie - prawie nie grając. Co czyni śmiesznym jego otoczenie (z wyjątkiem arystokratów), kreślone nawet z lekka groteskowo. Chociaż ta komediowość - szczególnie w przypadku Iwony Chołuj jako panią Jourdain - jest jakby wzięta w cudzysłów.

***

Cały artykuł w Gazecie Wyboczej - Częstochowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji