Artykuły

Polszczyzna była dla mnie przystanią

Przed laty, uczestnicząc jako sprawozdawca prasowy w uroczystościach nadania Staremu Teatrowi im. Heleny Modrzejewskiej, wzruszałem się - jak wszyscy krakowianie - tym aktem pamięci i najgłębszej czci wobec aktorki, która szeroko rozsławiła imię Polski. Wczoraj w Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej, w sali im. Heleny Modrzejewskiej uczestniczyliśmy w premierze (dzień przedtem w próbie generalnej) widowiska "Pani Helena" Kazimierza Brauna. Jest to spektakl szczególnego rodzaju, ponieważ przyniósł nam taką wielkość doznań, że trzeba rzeczywiście hamować zachwyty. Rzecz wyreżyserował Jan Maciejowski - wprowadzając nas od pierwszej sceny pożegnania z rezydencją amerykańską Modrzejewskiej w nastrój lirycznych wyznań. Przestrzeń połowy sali zagospodarowała pięknie Barbara Zawada, która wydobyła z żywiołu przedmiotów (meble w pokrowcach, fortepian w kilimach i poduszkach, manekiny, walizy) istotne treści funkcjonalne i symboliczne. Wracam natychmiast do Maciejowskiego - jego umiłowanie literackiego traktu tego dzieła sprawiło że mamy do czynienia ze zjawiskiem teatralnym o szczególnym znaczeniu. Odnosi się to do całego wielkiego dzieła artystycznego Heleny Modrzejewskiej, która przez materiał zawarty w tekście Kazimierza Brauna odsłania siebie. Mówi o miłości, o uczuciach jakimi obdarzali ją wielcy naszej historii i kultury - Henryk Sienkiewicz i Ignacy Paderewski. Mówi o tragedii oderwania od ojczyzny, od rodzimej widowni Krakowa i Warszawy, wcześniej - Krynicy, Lwowa, Czerniowiec i wielu innych miejscowości, jakie były szlakiem wędrownej trupy teatralnej.

W roli tytułowej spełnia swoje sceniczne, dramatyczne posłannictwo Anna Polony (Pani Helena); w tle jej ma pozostać Pan Kazimierz, którego - postać kreuje bardzo pięknie, powściągliwie i równocześnie z dobrze pokazanym zapałem Jacek Romanowski.

Wypisywanie peanów na cześć Anny Polony może się wydać po ostatnim przedstawieniu tej aktorki na scenie przy ul. Sławkowskiej - przesadą. Tak. Ale tam była to rozdygotana, bardzo mocna w rysunku tragicznym profesorka (przetransponowana z roli męskiej profesora). Tu, w Starym Teatrze dzieją się przed widzami rzeczy dziwne - wchodzi dobrze ubrana pani, w pięknym beżowym kostiumiku, trzeszczy okno, pada południowe światło. Modrzejewska ma się żegnać ze swoją bogatą rezydencją amerykańską... Już podbiła Amerykę i świat. San Francisco, Nowy Jork, Anglię i Irlandię. Na naszych oczach wkłada spódnicę seledynową i mówi, mówi, kreuje sytuacje, uprzytamnia nam jak wielką siłę sprawczą ma w sobie teatr. Ta szczególna umowa społeczna, kiedy ona zaklina się na dwoje miłości, modli się, rozmawia również z bratem Albertem w Zakopanem, chyba gdzieś tam na Kalatówkach. Kiedy rewiduje swój stosunek do może nawet jeszcze nie do końca uprzytomnionych uczuć patriotycznych, kiedy dopiero w Ameryce staje się Polką świadomą swojego wyboru artystycznego i - co tu dużo mówić - politycznego. Warszawskie teatry rządowe, Muchanow (również nie wpuszczony do rezydencji artystki), nękania cenzury (również carskiej, cała przeszłość krakowska artystki dramatycznej) ukształtowały w niej praktyczny patriotyzm. Stąd też podróże artystyczne do Polski, świadczenia materialne na rzecz polskich działań niepodległościowych. I w tym wszystkim, w tym wielkim wymiarze historycznym umiłowania sztuki narodowej i repertuaru światowego Modrzejewska znalazła miejsce dla siebie jako Polki. Polony w scenach lirycznych, intymnych sięgnęła wyżyn aktorstwa. Przemieniała się ze sceny na scenę w postać nie tyle posągową, co prawdziwie ludzką. Również w wymiarze cierpień osobistych, romantycznych uniesień, rozstania z ukochanym. Jacek Romanowski wpisany w dzieje sceniczne swej partnerki pokazał nie tylko znakomitą sprawność aktorską, ale i głęboką kulturę literacką.

Wykorzystanie przestrzeni teatralnej przez Jana Maciejowskiego właśnie dzięki delikatnej, subtelnej reżyserii poszczególnych scen pozwoliło - jak sądzę - doprowadzić świetną artystkę w całym bogactwie rysunku psychologicznego do wstrząsających scen z manekinami. Modrzejewska - Polony wyzywa swoje wielkie rywalki końca wieku XIX na pojedynek. W Krakowie, w Starym Teatrze zwyciężyła. Sądzę, że zwyciężyła już poza granicami miasta i kraju.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji