Artykuły

Od "Balladyny" do... "Balladyny"

DZIŚ wieczorem pójdzie w górę kurtyna, zapłoną światła rampy. Rozpocznie się teatralne przedstawienie. Inscenizacją "Balladyny" Juliusza Słowackiego w reżyserii Marka Okopińskiego, ze scenografią Jadwigi Pożakowskiej i muzyką Andrzeja Głowińskiego wkroczy Teatr "Wybrzeże" w swoje następne 40-lecie. W chwili, gdy pisze te słowa za kulisami panuie przedpremierowa gorączka. Inna niż naturalna w takich momentach trema, bo też i spektakl ma charakter niezwykły. Przygotowano go dla uświetnienia jubileuszowych uroczystości, nawiązując do najlepszych tradycji gdańskiej sceny. "Balladynę" wystawił Iwo Gall 27 października 1947 roku w Teatrze Miejskim w Gdyni i choć nie była to pierwsza z jego realizacji na Wybrzeżu, to do historii teatralnego życia regionu przeszła jako jedna z najlepszych, najbardziej oryginalnych wypowiedzi tego wybitnego reżysera i twórcy. Teraz tę udramatyzowaną baśń Słowackiego zobaczymy w nowej wersji. Jaki będzie ten spektakl?

W przerwie między ostatnimi próbami poprosiłam o rozmowę reżysera MARKA OKOPIŃSKIEGO.

- Dwie inscenizacje romantycznego dramatu łączą niczym klamra 40-letnie dzieje gdańskiego teatru. Interesuje mnie pański stosunek do samego utworu, o którym każdy z nas ma jakieś własne wyobrażenie. Dzieło wieszcza, szkolna lektura, rzecz na ogół znana. Na naszych scenach ma też "Balladyna" długą tradycję, niektóre jej realizacje - myślę np. o tej warszawskiej sprzed lat kilkunastu w reż. Adama Hanuszkiewicza - wywołały sporo kontrowersji jako nazbyt współczesne, daleko odchodzące od oryginału.

- Kształt, jaki nadaliśmy z Jadwigą Pożakowską "Balladynie" odpowiada mojemu stosunkowi do tekstów klasycznych. Myśląc o takich sztukach nigdy nie zastanawiam się nad tym, jak wyobrażał je sobie autor, lecz staram się je widzieć oczyma współczesnego człowieka. "Balladyna" - to dla mnie rzecz o namiętnościach, o tej ciemnej stronie ludzkich charakterów. Próbujemy je więc pokazać, wydobyć. "Chciałbym, aby bohaterowie mieli nasze serca" - pisał Słowacki o "Balladynie" w jednym z listów do matki. Ja też chciałbym, by byli nam bliscy. Może mi ktoś zarzucić, że dosyć swobodnie potraktowałem tekst dramatu, dokonałem bowiem pewnych skrótów. Był to zabieg konieczny, współczesny spektakl nie powinien trwać za długo, to niezgodne z rytmem naszych czasów. Ołówek reżysera nie sprzeniewierzył się jednak duchowi, utworowi, o to proszę się nie bać.

Nie jestem zwolennikiem eksperymentowania na dziełach klasyków, nie będzie więc na scenie hond... Koncentruję się na grze namiętności, odchodząc od tego, co dominowało w dotychczasowych interpretacjach "Balladyny", akcentujących tragizm władzy, stopnie do niej prowadzące. Nie lubię doraźnych adresów, aktualizowania.

- Czy tradycja inscenizacji Galla miała jakiś wpływ na waszą realizację?

- "Balladynę" Galla znamy tylko z opisów. Eksponują one rolę dekoracji pozwalającej uniknąć stałego podnoszenia kurtyny i stworzyć szereg miejsc akcji. Nie powtarzamy koncepcji piętrowej sceny, ale też nie używamy kurtyny.

- Jaki problem okazał się najtrudniejszy dla inscenizatorów?

- Montaż widowiska. Chodziło o jego spójność i rytm. Dzisiejszy aktor przywykł do analizy intelektualnej, do logicznego myślenia, któremu teatr romantyczny często zaprzecza. Tu trzeba było zmienić tok rozumowania, poddać się swoistej "logice" dzieła, tak by zyskało ono przekonujący teatralny wyraz. Aktorzy musieli pogodzić się z tym, że nie wszystko podlega żelaznej konsekwencji.

- Pierwsza, druga, trzecia generalna, potem premiera. Dzisiaj niezwykle uroczysta. Trema...

- Zespół tego teatru posiada jedną wspaniałą właściwość: umie się na scenie zjednoczyć, scalić, a to bardzo cenne, I raczej dziś rzadko spotykane, sądząc choćby na podstawie moich doświadczeń z kontaktów z innymi teatrami. Boimy się oczywiście, jak przyjmie publiczność to przedstawienie, któremu nadaliśmy wspólnie pewien kształt. Koncepcja symultanki wprowadza dynamizm, ale wnosi też pewną "słowiańską przasność", co już zdecydowanie różni nas od Galla - twórcy estetyzującego.

- Jako reżyser ma pan zapewne własną wizję teatru. Starał się ją też pan urzeczywistnić, będąc w latach 1969-73 kierownikiem artystycznym "Wybrzeża". Teatrolodzy okrzyczeli pana zwolennikiem eklektyzmu i eksperymentu...

- Nie interesuje mnie styl reżysera w teatrze, lecz specyfika autora i dla jej wydobycia staram się znaleźć odpowiednie środki. Uważam, że obowiązuje mnie odpowiedzialność za tekst i uczciwość wobec niego, to że nie wolno mi być przeciwko autorowi. Dlatego tez nie odchodzę od generalnego kształtu i zamysłu dzieła, w myśl zasady "nie bądźmy mądrzejsi od wielkich". To może dać wprawdzie niezły elekt, ale nic poza tym. Moje "eksperymenty" w "Wybrzeżu" skupiły się raczej na płaszczyźnie repertuarowej wprowadzałem dużo rzeczy współczesnych, łącznie z debiutami, bo uważam to za obowiązek teatra w stosunku do młodych twórców. A eklektyzm? Dyktował go chyba nie tylko fakt, że Trójmiasto miało wtedy praktycznie jeden teatr dramatyczny. Eklektyzm w znaczeniu pozytywnym - mieszczący w sobie publicystykę, klasykę rodzimą i europejską, sztuki rzadko grywane - gwarantuje zawsze pewną atrakcyjność; dawał też szansę wykorzystania możliwości aktorskich.

- Mówi się ostatnio często o kryzysie teatru...

- Jeżeli nawet zmniejszył się krąg odbiorców, to i tak teatr nie musi się niczego obawiać. Sztuce, której istotą jest kontakt dwóch żywych ludzi - aktora i widza - nic nie zagrozi i nic jej nie zastąpi. Pomimo kryzysu teatr nasz żyje, rozwija się. Doświadczenia Teatru Rzeczypospolitej, którym kieruję, nasze wędrówki po miastach nie posiadających własnej sceny, I jest on nam wszystkim potrzebny.

- Czego więc potrzeba dziś najbardziej polskiemu teatrowi?

- Życzliwości i pomocy ze strony mecenasa, co nie jest bynajmniej wołaniem o stworzenie cieplarnianych warunków. Częstszych kontaktów pozwalających pozbyć się kompleksów, a zaprezentować się poza terenem własnego miasta, województwa, kraju. To przecież m. in. dzięki festiwalom "Wybrzeże" znowu ostatnio zaistniało na teatralnej mapie Polski, znalazło się w krajowej czołówce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji