Ciągle w ruchu
Nie może usiedzieć za pulpitem reżyserskim. Krystian Lupa próby spędza na scenie, wśród aktorów. Biega, kładzie się na łóżku Odysa, gra na bębenku, śpiewa.
Legenda teatru - Krystian Lupa, twórca głośnych przedstawień: "Marzyciele", "Kalkwerk", "Lunatycy" - po raz pierwszy reżyseruje w Warszawie. W Teatrze Dramatycznym przygotowuje "Powrót Odysa" Stanisława Wyspiańskiego.
To już ostatnie próby. W sobotę premiera.
Wódka z Krystianem
Spotkanie z Krystianem Lupą dla warszawskich aktorów było - jak mówią - "spełnieniem". Podczas prób przekonali się, że jest wielkim artystą, ale też osobą trzeźwo patrzącą na świat.
- Wyobrażałem sobie, że to artysta, który chodzi pięć centymetrów nad ziemią - mówi Sławomir Grzymkowski, w przedstawieniu Eurymachos.
- Na pierwszych próbach marzyłam, żeby jak najszybciej napić się z nim wódki, żeby przestał być dla mnie postacią z "Almanachu Sceny Polskiej", a stał się po prostu Krystianem - dodaje Aleksandra Konieczna, grająca rolę Penelopy.
Marcin Dorociński (Antinoos) opowiada, że na początku przerażały go wielogodzinne próby stolikowe. - Mój organizm z trudem je wytrzymywał. Ale ten jego monolog jest tak perfidny i sadystyczny, że choćby nawet nie chciało się go słuchać, zapada gdzieś bardzo głęboko. Nawet nie spostrzegliśmy, jak to, co mówił, kiełkowało w nas.
Krystian Lupa na próbach stolikowych nie był w stanie usiedzieć w miejscu. Mówił, mówił i chodził w kółko.
- Na filmach o nim widać, że on cały czas krąży. Mam wrażenie, że pomaga mu to uruchomić wyobraźnię - opowiada Adam Ferency, który zagra Odysa. Aleksandra Konieczna, zanim spotkała się na próbie z Krystianem Lupą, oglądała prawie wszystkie jego spektakle. - Na jego przedstawieniach jako widz przeżywałam coś, co mi się dawniej wydawało jakimś wymysłem teoretyków teatru, byłam na granicy utraty przytomności. Raz mi się zresztą coś takiego zdarzyło - opowiada.
Nie graj!
Podczas prób aktorzy wielokrotnie słyszeli: "nie graj!". Odrzuć wszystko to, co teatralne, aktorskie, konwencjalne. - Mówił nam, że trzeba dotrzeć do swojej naturalnej energii, zaufać sobie i na tym budować rolę - wyjaśnia Sławomir Grzymkowski.
Nie jest to łatwe. Nie chodzi o to, żeby co wieczór powtarzać daną sytuację.
- Wymagał od nas dostrojenia organizmu do danej chwili - dodaje aktor.
- Trzeba mieć w środku tak wszystko poukładane, żeby reagować, jakbyśmy dzisiaj spotkali się po raz pierwszy.
- Nie siedział za pulpitem reżyserskim. Nigdy. Wolał być z nami na scenie - opowiada Adam Ferency. - Chyba że tracił głos i musiał zdać się na mikrofon - dodaje Aleksandra Konieczna.
Marcin Dorociński: - Krystian Lupa nie chce, żebyśmy chłodno kalkulowali, ale żeby nas niosło, wchodziło do kręgosłupa i rzucało nami.
Reżyser starał się "otworzyć" aktorów, chciał, by dali coś od siebie. Marcin Dorociński opowiada, że podczas prób przełamywał barierę wstydu przed reżyserem, kolegami, przed samym sobą: - Czasami wydawało mi się, że to, co proponuję, jest głupie, dziwne. Lupa potrafił to zauważyć, docenić, powiedzieć, że o to właśnie mu chodziło. Sam często opowiadał nam o sobie, swoich doświadczeniach, był zawstydzająco szczery...
Zamiast atakować czy wytykać błędy aktorom, raczej próbował wysłuchać ich i zrozumieć. - Krystian dobrze wie, że aktor pracuje z układem nerwowym na wierzchu i łatwo go zranić. Dobrze wie, bo sam jest niezwykle delikatny, emocjonalny - mówi Adam Ferency. - Z nim czuję się bezpieczny, każda pomyłka, każde wariactwo jest dozwolone. Nie widać cienia niechęci z jego strony.