Artykuły

"Nabucco" pod Alpami

Anna Iżykowska-Mironowicz telefonuje z Marsylii

Niewielkie ma mapie Chambery okazało się niezwykłej urody miastem u stóp Alp Sabaudzkich, posiadającym w centrum nowoczesny teatr imponujący wspaniałym zapleczem i salą na tysiąc miejsc. Poza wspomnianym już przeze mnie wcześniej koncertem w Genewie, i tutaj na trzech spektaklach "Nabbucca" nadkomplety publiczności.

Zaopatrzona jedynie w wejściówki młodzież sadowiła się we wszystkich przejściach i nawet na schodach amfiteatru. Jak informuje obszerny program obecnego sezonu artystycznego "Espace Malreaux" spektakle teatralne i operowe kształtują się dla widzów w cenie sto dwadzieścia do stu pięćdziesięciu franków. Na odbywające się również w tej sali koncerty symfoniczne, bilety są tańsze, choć zapraszane są najlepsze zespoły symfoniczne świata, jak np. goszczona tu miesiąc temu Filharmonia Moskiewska pod dyrekcją Genadija Rozdżestwieńskiego (w programie koncertu m. in. X Symfonia Szostakowicza).

Pierwsze przedstawienie łodzian zaszczyciła swoją obecnością kilkudziesięcioosobowa grupa oficjeli, których uroczyście wprowadził do sali sędziwy mer Cliambery Jean Besson. W obecności impresaria powiedział mi, że grupy operowe odwiedzają jego miasto stanowczo za rzadko, zwłaszcza tak znakomite, jak polski teatr z Łodzi. Gwarantował komplety na sali przez pełne dwa tygodnie, jeśli by tylko łodzianie mogli tu pozostać przez tyle następnych dni. Sądzę, że podpisana wczoraj przez dyr. Pietrasa z Clemantem Garbisu umow na czternaście spektakli "Nabbucca" w marcu przyszłego roku obejmie również występy w przemiłym mieście Chambery.

Co najmniej kwadrans trwały owacje po każdym przedstawieniu, a największym aplauzem nagrodzono Joannę Cortez, Tomasza Fitasą, śpiewającego wszystkie trzy spektakle oraz Jolantę Bibel, która dołączyła do zespołu w Paryżu po swych występach we Włoszech.

Nie tylko na muzyce, ale i na sztuce aktorskiej znają się tu doskonale, bowiem epizodyczną, niestety rolę Kapłana mistrzowsko zagraną przez świetnego basa Zdzisława Krzywickiego, kwitowały wyraźnie wzmocnione, serdeczne oklaski. To miłe, tym bardziej, że dziś dotarła i do nas wiadomość o nominacji tego zasłużonego dla Teatru Wielkiego artysty na profesora nadzwyczajnego. Jak wiadomo, w łódzkiej Akademii Muzycznej wykształcił on m. in. takie filary naszej sceny operowej, jak Jolanta Bibel, Krzysztof Bednarek czy Zbigniew Macias.

Z telewizji w hotelu pod Chambery dowiedzieliśmy się, że trzy zgoła letnie dni tutaj przez nas spędzone miały temperaturę najwyższą dla tej podalpejskiej kotliny w całym obecnym stuleciu, ten wspaniały prezent od losu wykorzystują prawie wszyscy, pokrywając opalenizną wyraźne już, widoczne na twarzach zmęczenie. A męczą głównie przejazdy na trasie dość beztrosko zakomponowanej przez impresaria: przecież pierwszy występ łodzian miał miejsce w Annecy, nie opodal Chambery, z którego do Marsylii dwudziestego siódmego października jechaliśmy - już po raz drugi na trasie - przez Lyon, aby za dwa dni w nim z kolei wystąpić. Od początku marzą się zespołowi kwatery nie opodal teatrów, a tymczasem wszyscy mieszkają na wsiach lub dalekich obrzeżach miast. W Marsylii jest inaczej. I spektakl, i cztery hotele znajdują się na peryferiach metropolii, której nie zezwolono nam zwiedzić ze względu na oszczędności paliwowe. "Nabbucco" grany będzie ponoć pod kopułą namiotu, obok którego przebiega autostrada oraz pasy startowe lotniska. Trudno uwierzyć, aby były to idealne warunki dla artystów sztuki operowej, ale sprawdzimy to już za parę godzin, o czym opowiem naszym czytelnikom po koncercie w Lyonie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji