Licytacja sumień i namiętności
Stanisław Brejdygant powtórzył na scenie Sali Prób warszawskiego Teatru Dramatycznego swoją inscenizację adaptacji "Idioty" Dostojewskiego. Podobnie jak w poznańskiej prapremierze, zagrał również rolę księcia Myszkina. Zachowując poprzedni układ przedstawienia, grupujący sytuację wokół postaci Myszkina. Brejdygant wykorzystał możliwość zarysowania mocniejszymi barwami pozostałych bohaterów dramatu, zaostrzenia konsekwencji psychologicznych pojawienia się "głupca bożego". Każdy krok Myszkina wywołuje więc rezonans w reakcji otoczenia, całopalenia ludzkie dokonują się gwałtowniej. Zmienność postaw dynamizuje napięcia sytuacyjne, tworząc atmosferę światka, który - nagle sprowokowany - musi odrzucić politurę poborów i odkryć rzeczywistą 1icytację sumień i namiętności. Ten skameralizowany światek ludzi Dostojewskiego - wyrachowanych kreatur i przyczajonych podłości, zwichniętych marzeń i tęsknot, nieokiełznanych pasji i zdeterminowanych rozpaczy, znalazł wrażliwych odtwórców.
Brejdygant powtórzył koncepcję swojej roli poznańskiej. Jest niemal dziecięco zakłopotany wznieconym pożarem, bezradny wobec toczonej o niego rozgrywki kobiet. Przejęty dramatami otaczających go osobowości ludzkich, nie potrafi znaleźć równowagi między uczuciem a impulsami dobroci, nie dostrzega niepokojących perspektyw swego działania.
Bogatą, pełnokrwistą postać Rogożyna stworzył Zbigniew Zapasiewicz. Ukazał wewnętrzne rozdarcie między drapieżną naturą a zniewalającym promieniowaniem indywidualności Myszkina, sugestywnie połączył tłumioną rozpacz, spowodowaną poczuciem osamotnienia, z szorstkimi odruchami wzgardzonej namiętności. Powstał przejmujący wizerunek człowieka szamoczącego się ze światem i samym sobą. Nie ma w tym wizerunku ani cienia wewnętrznego brudu, jest natomiast głęboki tragizm.
Nastazję zagrała Halina Dobrowolska sugestywnie podając poszczególne stadia bolesnego przeobrażenia i samopoznania. Powtórzył się jednak - w ślad za spektaklem poznańskim - istotny mankament rysunku tej roli. Oglądaliśmy Nastazję niejako "wysterylizowaną" zmysłowo. Wyłączenie zaś akcentów erotycznych pozbawia tę postać wiarygodności psychologicznej (uwagę powyższą kieruję raczej do reżysera, niż do grającej Nastazję aktorki).
Przekonywającą, obdarzoną dziewczęcym wdziękiem sylwetkę Agłai stworzyła Mirosława Krajewska. Dumna "dziewczyna z dobrego domu", nagle przebudzona uczuciowo, próbuje rozegrać walkę o Myszkina poprzez infantylną mieszaninę kokieterii, zapalczywości, tupetu z odruchami nieporadnej szczerości.
Chytrze węszącym koniunkturę a jednocześnie usiłującym filozofować Lebiediewem był Tadeusz Bartosik, przekraczając soczystą interpretacją epizodyczny rozmiar roli. Z pozostałych postaci drugoplanowych wymienić trzeba Irenę Górską (rozbrajająco naiwna i bezpośrednia Generałowa), Zygmunta Kęstowicza (Ferdyszczenko potraktowany jako zdeklasowany wyrzutek "sfery", ironiczny cynik komentujący dramat) i Czesława Kalinowskiego (tradycyjnie jowialny, a zarazem wyrachowany Generał).
Zofia Wierchowicz, utrzymując zaprezentowaną w Poznaniu koncepcję obudowy sceny surową czernią nagich ścian, wzbogaciła ją nowym, trafnie eksponującym nastrój spektaklu elementem wielkich wrót, do których puka Myszkin składający wizytę Rogożynowi. Również znakomite malarsko kostiumy uzyskały nowy akcent: żywe barwy wycieniowano jednolitą od dołu szarzyzną. Stylizowana, operująca tym razem także wokalizą muzyka Ryszarda Gardo stanowiła posępne, mroczne tło przedstawienia.