Artykuły

Ruszyć to bagno

Kapitalizm ma też jasną, a właściwie prześwietlistą stronę. Stał się doskonałą pożywką dla najmłodszej generacji polskich dramatopisarzy, m.in. Pawła Jurka (rocznik 1966), Pawła Sali (1968), Krzysztofa Bizio (1970), Marka Modzelewskiego (1972). I o ile, według nich, Polska stoi na skraju załamania nerwowego, o tyle, dzięki nim, rodzimy dramat ma się coraz lepiej - sarkastycznie piszą Grzegorz Sobaszek i Hubert Kropielnicki.

Nie jest, kurwa, dobrze w tym naszym kraju. Mogłoby być lepiej, gdyby spuścić wpierdol prokuratorom i sędziom, przez których rośnie przestępczość. Trzeba też napierdolić bogaczy, bo przez nich ludzie biednieją. Tak samo potraktować cwaniaczków, którzy uciekli z kasą do Izraela. Codziennie powinno się prać posłów, polityków, no i radnych. "Tych w bankach też powinno się ostro zlać, bo pieniędzmi naszymi obracają, a jeszcze sobie każą za to płacić. Lichwiarstwo pierdolone!". Podobnie "czarnych", którzy wszędzie wtykają mordę, obwożą się wypasionymi brykami i jeszcze trzeba im wrzucać na tacę. No i jeszcze czerwone świnie, Solidarność, Chamoobronę, pojebów od Radia Meri, oszołomów z LPR, pejsatych, znanych aktorów, pedałów i lesby, "i tak kurwa do zajebania".

Tak przynajmniej uważają Letki, Frendzel, Pako, Mapet, Yoman, Kicior i Lala, bohaterowie sztuki "Mortal Kombajn" Pawła Sali, za którą autor otrzymał główną nagrodę w drugiej edycji konkursu dramaturgicznego Teatru Polskiego we Wrocławiu i miesięcznika "Dialog".

Wszystko przez pieprzony kapitalizm, który wykrzywia i wypacza ludzi, aż w końcu doprowadza ich do osamotnienia, rozpaczy, nędzy i zbrodni. Ale kapitalizm ma też jasną, a właściwie prześwietlistą stronę. Stał się doskonałą pożywką dla najmłodszej generacji polskich dramatopisarzy, m.in. Pawła Jurka (rocznik 1966), Pawła Sali (1968), Krzysztofa Bizio (1970), Marka Modzelewskiego (1972). I o ile, według nich, Polska stoi na skraju załamania nerwowego, o tyle, dzięki nim, rodzimy dramat ma się coraz lepiej.

Nie może inaczej być, skoro Roman Pawłowski, twórca głośnej antologii "Pokolenie porno i inne niesmaczne utwory sceniczne" uznał A.D. 2004 "rokiem odrodzenia współczesnej polskiej dramaturgii". Za pochlebne recenzje i cudowną agitkę na rzecz młodego teatru Pokolenie Porno powinno postawić Pawłowskiemu pomnik. Ale nie tylko jemu. W okolicznościowym koncercie życzeń wyrazy wdzięczności powinni przyjąć Maciej Nowak, Anna Augustynowicz, Jacek Głomb, Piotr Kruszczyński, Adam Sroka, Paweł Miśkiewicz, Tadeusz Słobodzianek, Bartosz Szydłowski - żeby wymienić tylko najbardziej znane nazwiska z długiej listy wierzycieli. To w końcu dzięki tym reżyserom i promotorom młodego dramatu made in Poland tylko w zeszłym roku wystawiono ponad 40 polskich prapremier. I nawet jeśli nie zawsze były to sceniczne arcydzieła, chrzanić to. Ważne, że po smętnej dekadzie lat 90., wypełnionej mniej lub bardziej chwytliwym towarem z importu i rozpaczliwie odgrzewanymi produkcjami dla wycieczek szkolnych, widzowie wreszcie mogą zaliczyć w teatrze coś świeżego.

Na widok pierwszego z naszych bohaterów, Pawła Sali, niejeden zadrży z trwogi. My w każdym razie poczuliśmy respekt, zobaczywszy efektowny tatuaż na bicepsie dramaturga. Muskulaturę, której nie powstydziłby się sam Mariusz Pudzianowski, nasz artysta zawdzięcza wielogodzinnym sesjom w siłowni. Naturalnie zapytaliśmy o doping. "Używek nie stosuję - chyba że HMB albo Bulgarian Tribulus, albo Maxivit, albo zestawy proteinowe potraktujemy jako używki. Ale to raczej odżywki" - ucina Sala. I wyznaje, że kultura fizyczna wcale nie służy mu po to, żeby nocami w ciemnych zaułkach zbierać materiał do scenicznych dialogów. "Ćwiczę po to, żeby nie zgnuśnieć i mieć prosty kręgosłup" - twierdzi. Ale równocześnie przyznaje, że ulica to świetny dostarczyciel dramaturgicznego budulca. Uraczył nas w tej kwestii smakowitą anegdotką: "Najlepiej pozyskuje się świetne dialogi, samemu w nich uczestnicząc. Trzeba mieć potrzebę rozmawiania z ludźmi, i to zupełnie niezależnie od tego, kim oni są. W lecie dojeżdżałem rowerem na Pole Mokotowskie, siadałem z piwkiem maskowanym w papierowej torebce i po chwili zjawiała się babcia pchająca dziecięcy wózek, zaglądająca do wszystkich koszy na śmieci. Babcia miała specjalnie przygotowany drucik do wyciągania puszek po piwie. Po chwili odbywał się spektakl deptania tych puszek, po czym widząc, że dopijam, babcia się przysiadała i czekała, kiedy skończę. Przy okazji odbywała się rozmowa na temat fajnych butów, które dostała od Ruskiego, który też na Polu zbiera puszki, a potem jeszcze coś na temat wyjętego ze śmietnika kolorowego pisma dla kobiet, o tym, czy kogoś znam. W końcu rozmowa schodziła na temat: Rolki, czy rower? Mówię, że rower. A nie zimno tak? Bo już ciągnie... - Nie zimno, bo na rowerze można się dobrze rozgrzać. -Ale wieczory już zimne... ludzie już nie piją tyle co kiedyś, puszek coraz mniej...".

Paweł Sala zasłynął sztuką "Od dziś będziemy dobrzy", nagrodzoną m.in. na Festiwalu Sztuk Odważnych w Radomiu (2OOl). Dramat pokazujący społeczność domu poprawczego, prowadzonego przez zakonników, został opublikowany w "Dialogu" (5/6 2OO2), a następnie wystawił go Teatr Polski we Wrocławiu. W 2OO3 roku sztuka trafiła do antologii "Pokolenie porno...", a w zeszłym roku autor wyreżyserował ją w Teatrze Telewizji. Okupacja fotela z napisem "reżyser" to nie przypadek ani nadmiar ambicji twórczych. W końcu zanim Sala wziął się za pisanie dramatów, tworzył słuchowiska, kręcił filmy dokumentalne dla TVP, realizował publicystykę i programy kulturalne dla TVP i Canal +, a także brał się za reżyserkę imprez typu "Złote Kaczki" czy finał Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Jeśli ktoś nie lubi jego dramatów, to przede wszystkim za brutalność i żwawy potok odmienianych we wszystkich przypadkach "kurew" i "chujów" oraz oceanu innych wulgaryzmów. "Ten brutalizm wokół nas istnieje i dlaczego nie mamy o nim mówić" - polemizuje Sala, wielowied i absolwent trzech fakultetów (ma dyplomy kulturoznawstwa, reżyserii radiowej oraz reżyserii telewizyjno-filmowej). Ale najważniejsze, że rynsztokowe dialogi nie zniechęciły urzędników Ministerstwa Kultury, którzy przyznali mu roczne stypendium na napisanie kolejnego dramatu. Za kilka tygodni, jak obiecuje Sala, sztuka będzie gotowa, ale nawet nam nie chciał zdradzić treści najnowszego dzieła. Ta dyskrecja dziwi o tyle, że na stronie internetowej Grupy 8 (www.grupa8.republika.pl/sala.htm) wyczytaliśmy, że zamówiony przez ministerstwo tekst nosi tytuł "Lulu na poczcie" i traktuje "o tajemniczej miłości Bruno Schulza". W każdym razie Sala zapewnia, że jego nową sztuk

Na zdjęciu: Paweł Jurek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji