Artykuły

Powrót do romantyzmu (fragm.)

Dziwny jest sezon 1987/1988. Oprócz Teatru Narodowego jeszcze dwa inne teatry sięgnęły po dramat-wytrych: Stu­dio (Jerzy Grzegorzewski) i Polski w Poznaniu (Grzegorz Mrówczyński). Du­żo, a jednak mniej niż w sezonie 1965/1966, kiedy aż w sześciu teatrach jednocześnie Konrad wchodził na sce­nę!

Wróćmy do Poznania.

Grzegorz Mrówczyński: Podwójna ob­sada daje szansę dwóm młodym akto­rom. Mariusz Sabiniewicz - praktycz­nie debiutant - odznacza się ogro­mnymi możliwościami improwizacyjnymi, intuicją. Piotr Zawadzki natomiast to "mózgowiec", a przy tym aktor z pewnym już dorobkiem. Połączenie obu tych osobowości daje idealny model Gustawa-Konrada. Liczyłem na wzaje­mne wzbogacanie się podczas pracy nad rolą.

Czyżby powtórka z Bardiniego? Re­żyser stwarza szansę młodym aktorom, odchodzi od tradycji obsadzania jej w pełni ukształtowanymi artystycznie i dojrzałymi aktorami. Na przykład Ta­deusz Konwicki odżegnuje się od mło­dości: ,,(...) nie może jej (Wielkiej Imp­rowizacji dop. S.D.) mówić (...) młody Konrad. Mnie to zawsze śmieszy, kiedy w imieniu narodu bierze się za bary z Bogiem chłopiec". Grzegorz Mrówczyń­ski poszedł jeszcze dalej i w roli Księ­dza Piotra obsadził również młodych aktorów (Wojciech Siedlecki i Leszek Wojtaszak). Uważa on, że "Dziady" to dramat młodych ludzi, to dramat mło­dości. Patrząc przez pryzmat doświad­czeń społeczno-politycznych lat osiem­dziesiątych, współczesnymi Piotrami nie są starzy i mądrzy proboszczowie, a młodzi i gniewni wikariusze. Powsta­ły w ten sposób dwa tandemy: Zawadz­ki - Wojtaszak i Sabiniewicz - Sied­lecki. Tym samym można mówić o dwóch różnych przedstawieniach. Obu Konradów i obu Piotrów obliguje jed­nak tekst Mickiewicza. Każdy z nich in­ną drogą dochodzi do jasno wytyczone­go celu.

Gustaw-Konrad Mariusza Sabiniewicza to nieustanny balans na linie mię­dzy legendą romantyczną, którą jesteś­my karmieni od pokoleń, a szyderstwem "Gombrowiczów" i "Mrożków". Przeżywanie kolejnych przemian Sabiniewicz opatruje cynicznym uśmiesz­kiem, charakterystyczną dla młodego pokolenia pozą. W jego grze można doszukać się reminiscencji subkultur postpunkowskich. Przywodzi na myśl współczesnych buntowników - charyz­matyków. Nie tylko cierpi za "milijony", ale i walczy, walczy siłą buntu. Zwycię­ża tu wrażliwość i młodość. Sabiniewicz, wchodząc na scenę, od razu zanu­rza się w świat emocji, porywa go ży­wioł namiętności. Nie oznacza to wca­le, że młodość aktora jest poparta tech­niką.

Piotr Zawadzki zaproponował innego, niż młodszy kolega, Konrada. Czyżby namiętność została okiełznana? To tyl­ko pozór. Wystarczy pilnie obserwować twarz i ciało, w nich zamknięty jest ów Konradowy żywioł i żar. Jest tu miejsce na prometejski patos, odhumanizowane doktrynerstwo, dystans i sceptycyzm, szaleństwo wreszcie...

Mariusz Sabiniewlcz: Rzecz polega na bardzo silnym przeżyciu tekstu. Myślę, że trzeba tu mówić z pasją, przekonująco, mówić żarem o żarliwoś­ci, która w nas, w młodym pokoleniu jest, dodajmy pokoleniu bez perspek­tyw. Mickiewiczem mogę zamanifesto­wać bunt mojego pokolenia i chęć dzia­łania. Chciałbym się zbuntować przeciwko brakowi wiary w życie tu i teraz.

Piotr Zawadzki: Zarzucano mi, że Konrad nie jest żarliwy, młodzieńczy, namiętny, ale stało się tak, że tuż przed premierą miałem do wyboru mniejsze zło; albo pójść na żywioł i po­pełnić wiele błędów, albo podać ten tekst tak, aby widz mógł zrozumieć sens tego o czym mówię. Być może stąd bierze się wrażenie mojego dystansu wobec Konrada, którego gram.

Najwięcej wątpliwości i kontrowersji budzi za każdym razem Wielka Improwizacja. Gustaw Holoubek tak się o niej wyraża: ,,(...) czym jest Improwiza­cja? Jest głośnym myśleniem przebie­gającym w toku poszukiwania nie treś­ci, lecz sformułowań. Improwizatorowi treść jest znana, zrodziła się czy przy­jęta przezeń została, zanim nastąpił akt jej ukształtowania. Jeżeli uzmysłowimy to sobie z dostateczną jasnością, jeżeli ze zrozumienia tego odkrycia wyciąg­niemy konsekwencje, także problem Wielkiej Improwizacji rozwiązuje się niejako samoczynnie. Wystarczy zwró­cić uwagę na miarę wiersza, na śred­niówkę... Pauzy wymyślono tu nie tylko dla nabrania oddechu, ale i namysłu. Słuchając wskazówek Mickiewicza dzielimy tekst Improwizacji na wygodne odcinki, przezeń zaznaczone, i klucz in­terpretacyjny utworu wpada w nasze ręce".

Piotr Zawadzki: Nie znałem tej wypo­wiedzi Holoubka, ale od początku pracy nad rolą, zwłaszcza nad Improwizacją, starałem się uchwycić i jasno określić jej poszczególne tematy. Potem dopie­ro pracowałem nad tym, by Wielka Improwizacja stała się czymś w rodzaju głośnego myślenia, które przeradza się z czasem w rozmowę, w głębokim przeczuciu, że Bóg jest obecny. Budu­jąc tę rolę, starałem się najpierw po­dać dobrze wiersz i sens, a dopiero później mogłem podnieść temperaturę.

Mariusz Sabiniewicz: Tekst Konrada jest tak napisany, że nie można go wyreżyserować, wystarczy pozwolić akto­rowi to powiedzieć. Z drugiej strony na niego patrząc, przypomina wielką sym­fonię, w której Konrad ma do zagrania wiele ról i dlatego o moim Konradzie można powiedzieć, iż jest to "teatr ro­zedrganych emocji".

Grzegorz Mrówczyński zaproponował nowe odczytanie dzieła Mickiewicza. Opierając się na rozważaniach prof. Kępińskiego, obalających zakorzenione w historii literatury interpretacje, reżyser doprowadził do przedstawienia, w którym wszystkie wątki są jednakowo waż­ne. Wątek miłosny i wątek narodowy splatają się w jeden z kluczowych mo­tywów naszej historii. Dzięki logice wewnętrznej inscenizacji trudno w tym przedstawieniu doszukiwać się doraź­nych aluzyjek. Ono jest aktualne i żywe na tyle, na ile żywy i aktualny jest Mickiewicz. A odtwórcy postaci Konrada, każdy na swój sposób, próbują dotrzeć do młodego widza, zazwyczaj niewiele młodszego od siebie.

Piotr Zawadzki: W jednej ze szkół po­wiedziano mi, że dotychczas w modzie było obnoszenie się po szkole z książką Stachury pod pachą. Dzisiaj nato­miast do dobrego tonu należy podobno chodzenie z III cz. "Dziadów" Adama Mickiewicza.

Mariusz Sabiniewicz: Kiedyś powie­działem sobie, że muszę dotrzeć do mojego pokolenia, tej części, która się wstydzi romantyczności. Uważam, że grając Konrada, podświadomie można się wiele o życiu dowiedzieć, nauczyć, zmienić, może nie zawsze widzów, ale siebie na ich oczach.

Coraz częściej pojawiają się głosy o kryzysie rocka, muzyki młodzieżowej. Młode pokolenie musi tę lukę kultural­ną wypełnić. Być może tym wypełnie­niem jest polska klasyka, zważywszy iż propozycja Teatru Polskiego nie jest zwyczajną ofertą lekturową? Jest to przedstawienie oryginalne, a główni protagoniści różnorodni. "Dziady" stały się przebojem, bilety wyprzedane są do końca czerwca. Te marcowe były też "przebojem" głównie młodzieży. Choć od zawieszenia przedstawienia Kazimierza Dejmka minęło dwadzieścia lat, żyje ono w legendzie. Każde wysta­wienie Mickiewicza na scenie ma swój czas.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji