"Dziady" z kluczem
"Dziady" wystawione przez Grzegorza Mrówczyńskiego w poznańskim Teatrze Polskim odsłoniły rzecz zgoła wstydliwą. Ostatni raz na tej scenie publiczność oglądała arcydramat Mickiewicza w 1927 r. (w reż. Stanisławy Wysockiej), a w Teatrze Nowym w 1934 r. (w reż. Teofila Trzcińskiego). Tak więc przeszło pół wieku musiało upłynąć, by znów na afiszu w Poznaniu pojawiło się wielkie dzieło autora "Pana Tadeusza".
Kształt inscenizacyjny "Dziadów" Mrówczyńskiego wynika z inspiracji lekturą książki prof. Zdzisława Kępińskiego - "Mieckiewicz hermetyczny" (PIW, 1980). Autor w swojej pracy, budzącej sporo zastrzeżeń i oporów, usiłował udowodnić, że "Mickiewicz znał tak doskonale język symboliczny wolnomularstwa, czego twórczość jego dowodzi, że przyswojonych sobie na owym gruncie obrazów mógł użyć jako dogodnych dla siebie bez intencji naśladowania, a nawet niekiedy i bez świadomości". Ustalenia i domniemania Kępińskiego reżyser zaaprobował bezkrytycznie, budując spektakl, którego ideologią stała się symbolika i rytuał wolnomularstwa.
Jego "Dziady" mają układ trójdzielny. W scenografii (Zbigniew Bednarowicz) wykorzystano motyw trójkąta. Przestrzeń sceniczna ulega stopniowemu poszerzeniu aż po horyzont, co ma uzmysławiać kręgi wtajemniczeń masońskich. Narrator (grany przez reżysera) upozowany na Mickiewicza trzyma w ręku sztylet masoński. Sprawia wrażenie, że posiadł najwyższe wtajemniczenie, a teraz jest kreatorem wtajemniczeń Gustawa-Konrada i jego duchowego rozwoju: od romantycznego kochanka, indywidualisty, aż po symbol nowego człowieka. Kosmicznego Adama według systemów mistycznych. "Wizję takiego człowieka - pisze Kępiński - rysuje sławny angielski wyznawca filozofii Boehmego. Robert Fludd, w swej "Microcosmi historia", która ze względu na popularność druków angielskich w Petersburgu mogła być znana Oleszkiewiczowi i Mickiewiczowi.
U Mrówczyńskiego Konrad (zaskakująco dojrzale grany przez Mariusza Sabiniewicza; równolegle kreuje tę postać Piotr Zawadzki) idący na zesłanie ustawia się w pewnym momencie właśnie w pozycji człowieka jako wcielenia kosmosu - na tle powiększonego miedziorytu Fludda z 1619 r. Ta próba uniwersalizacji "Dziadów" przy pomocy mistycznej symboliki może irytować, razi powierzchownością ujęć. Jest w rezultacie dla nie wtajemniczonych mało czytelna i zupełnie nieistotna. Zabieg ten natomiast skutecznie zaciera ostrość uwarunkowań politycznych i historycznych dzieła Mickiewicza. Jego uniwersalizm - co ukazał Konrad Swinarski - tkwi nie w manipulowaniu symbolami, obojętnie skąd zaczerpniętymi, lecz w ukazaniu przejmującego dramatu człowieka i narodu. Niemniej trudno zarzucić Mrówczyńskiemu, że zbyt wiele uronił z "Dziadów". Przeciwnie, sporo uchronił i wiele spraw klarownie wyeksponował, czym ujął publiczność, zwłaszcza młodzieżową, która reaguje gorąco i z uznaniem.