Artykuły

Sztuka jak życie

- Zrobił się nam spektakl o życiu, o tym, co w ludziach drzemie. Dzieją się w nim dramaty, śmierci, rzeczy proste i piękne jednocześnie. Ten spektakl jest jak życie - mówi Anna McCracken, pomysłodawczyni i reżyserka "Mamatango", którego premiera odbędzie się w najbliższą niedzielę na legnickiej Scenie na Piekarach.

Kiedy zaczynałyście pracę nad projektem, Jacek Głomb mówił o "Mamatango", że to jeden z najbardziej kobiecych spektakli zrealizowanych przez legnicki teatr. Czy rzeczywiście taka była pierwotna intencja?

Anna McCracken [na zdjęciu]: Sam fakt, że w tej przestrzeni pojawi się tyle kobiet, zarówno aktorek, jak i dostarczycielek opowieści, rzeczywiście nasuwa takie skojarzenia. Kiedy zaczynałam pracę, nurtowało mnie, jakie są kobiety, jak sobie radzą, wreszcie, kim jest Matka Polka. Ale spektakl to nie sztuka emancypacyjna czy feministyczna. Jest o wszystkim, co dotyczy człowieka, chociaż to, o czym mówimy, zostało niejako przefiltrowane przez kobietę.

Ale na scenie pojawia się też mężczyzna, czy jego rola jest taka jak w życiu?

- W spektaklu Devin to doradca Boga, nadczłowiek. Jego rola jest szczególna, bo chociaż nie tworzy tego świata, wie, co się wydarzy, zna przyszłość bohaterek. Jest wszechwiedzącym narratorem, który opowiada o tym, co się wydarzyło i co będzie dalej. Mówi o życiu, cyklu życia, o śmierci.

Wszystkie te tematy wzięły się z waszych rozmów z legniczanami?

- Tak. Zresztą to zdumiewające, jak chętnie powierzali nam swoje historie, nawet sekrety. Ludzie przychodzili, czekali, chcieli mówić. Nie rozmawialiśmy tylko o kobiecości, pytałyśmy w zasadzie o wszystko - o samopoczucie, o to, jakie jest życie, o rolę kobiety. Dzięki tym pytaniom udało się porozmawiać o wielu sprawach, o życiu, przemijaniu. Zarejestrowałyśmy około osiemdziesiąt rozmów.

To naprawdę dużo. Każdy z tych ludzi to inna opowieść, łatwo było opanować tak różnorodny materiał?

- To było bardzo trudne, ale cała grupa zaangażowała się w pracę. Wybierałyśmy konkretne zagadnienia, ponieważ szukałam tematów, historii, które mnie interesowały. Wstępnej selekcji dokonałyśmy niemal od razu. Dziewczyny spisały te historie, słuchając ich, pracowały nad rolą. I w zasadzie od samego początku mówiły tymi ludźmi. Dzięki temu role są bardzo żywe, autentyczne.

Czy interesowały was też stereotypy?

- Raczej nie. Pytania miały otwierać, nie generalizować. Interesowały nas pewne wyobrażenia. Jaka jest społeczna rola kobiet. Jakie mają prawa i do czego są zmuszane. W jaki sposób podchodzą do różnych trudnych zagadnień, np. do aborcji czy śmierci. To tylko niektóre zagadnienia, pytałyśmy o wiele różnych spraw.

W scenariuszu jest pytanie o to, czym kobieta różni się od lodówki. Ono sprawiło, że zaczęłam myśleć, czy kobieta jest podmiotem czy może przedmiotem. Jak w Legnicy postrzega się kobiecość?

- Tak naprawdę, i mam nadzieję, że umiejętnie to oddamy, z tych opowieści wyłania się uniwersalny obraz kobiety. Taki, który jest czytelny na całym świecie. Kobiety i ich historie są przeróżne, bardzo dramatyczne, ale i szczęśliwe. Jedyne co jakoś zaskakuje, to podejście do wiary i katolicyzmu. To, jak mocno zakorzenione są pewne wyobrażenia dotyczące nieba czy piekła. Te obrazy są niesamowite.

Opowiadacie wiele historii w jednej, czy to oznacza, że kluczem do zrozumienia sztuki jest improwizacja?

- Na pewno, bo dla mnie jest to normalna droga tworzenia. Spektakl powstaje z improwizacji, ale nie będzie improwizowany. Wszystko, co widz zobaczy, wzięło się z szukania nas w przestrzeni. Wynika z rozmów, które przeprowadziłyśmy, i jakoś łączy się z moją wizją. Ale efekt końcowy będzie widać dopiero na premierze, bo prace zakończymy niemal w ostatniej chwili.

Scenariusz sugeruje, że będzie to sztuka dwujęzyczna, do tego wprowadza pani Medeę Eurypidesa, czy to aby nie za dużo jak na możliwości przeciętnego widza?

- Medea jako pewien archetyp jest w mojej głowie. Ma mniej więcej trzy tysiące lat. Dużo przeszła, dużo widziała, ale nie ma jej w sztuce. Zrezygnowałam z pomysłu, aby ją eksponować. Choć niewykluczone, że komuś uda się ją zobaczyć. Najwięcej pracowałam nad tym z Magdą Biegańską i jak sądzę, w niej Medea żyje nadal.

A sztuka rzeczywiście będzie dwujęzyczna. Devin jest Kanadyjczykiem i swoje partie mówi po angielsku, ale tego bym się nie obawiała, bo po pierwsze ludzie mówią po angielsku na różnych poziomach, a po drugie w sztuce wykorzystamy napisy w języku polskim, więc będzie zrozumiała dla wszystkich.

Co stanowi o wyjątkowości tego spektaklu, dlaczego warto go zobaczyć?

- Dla mnie wyjątkowe jest samo spotkanie: Legnica, wspaniałe aktorki, międzynarodowa ekipa pracująca nad projektem. Jacek Głomb dał temu zaistnieć, chociaż było w tym jakieś ryzyko, bo takie projekty często nie dochodzą do skutku. A jednak wszyscy znaleźli czas, aby się tu spotkać, mimo że to wcale nie było łatwe.

Poza tym zrobił się nam spektakl o życiu, o tym, co w ludziach drzemie. Dzieją się w nim dramaty, śmierci, rzeczy proste i piękne jednocześnie. Ten spektakl jest jak życie i dla każdego może oznaczać coś innego, trzeba tylko otworzyć się na emocje, obrazy, podświadomość.

Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji