Artykuły

Polskie serie

Każda próba przenoszenia na mały ekran arcydzieł teatralnych oczekiwana jest z wielkim zainteresowaniem. Atmosfera ciekawości towarzyszyła swego czasu telewizyjnym inscenizacjom "Kordiana", "Wesela", niektórych dramatów Szekspira. Z podobnym napięciem czekaliśmy na telewizyjną wersję "Horsztyńskiego", nad którą - jak wynikało z zapowiedzi - od dłuższego czasu pracował Jerzy Kreczmar. Adaptacja ta powinna specjalnie zwrócić na siebie uwagę widzów olsztyńskich, albowiem dawała szansę konfrontacji z przedstawieniem granym niedawno w Olsztynie.

"Horsztyński" Jerzego Kreczmara przygotowany został z wielkim rozmachem, aczkolwiek pozostał przede wszystkim dramatem kameralnym. Miarą znaczenia, jakie przywiązywano do spektaklu, niech będzie chociażby obsada. Nawet do najdrobniejszych epizodów zaangażowano aktorów wysoko cenionych, na przykład Zdzisława Mrożewskiego, Czesława Wołłejkę, Henryka Borowskiego. Drugim atutem widowiska stało się opracowanie tekstu i odczytanie całości utworu. Kreczmar poczynił wiele radykalnych skrótów, wyrzucił całe partie sztuki, zachowując najważniejsze fragmenty, istotne dla konfliktów Horsztyński - Szczęsny - Kossakowski. Jedynym niezrozumiałym wyjątkiem pozostały sceny spotkania Szczęsnego z Maryną i z Nieznajomym, nie wiadomo dlaczego przeniesione w plener i wkomponowane do przedstawienia w formie dokrętki filmowej.

Interpretacja dzieła Słowackiego nie zmierzała - jak sądzę - do eksponowania na plan pierwszy jednej z trzech głównych postaci, reżyserowi chodziło raczej o możliwie najpełniejszy przekrój kręgów społeczeństwa roku 1794, o przedstawienie różnych postaw wobec burzliwych dla narodu polskiego zdarzeń, postaw zdeterminowanych przez przeciwstawne niekiedy powody, ale w ostatecznym rachunku równie nieprzydatnych, nie przystosowanych do zadań chwili. W tym celu do tragedii starego konfederata i do wątpliwości polskiego Hamleta, do przejmującej (dzięki grze Jana Świderskiego) i na swój sposób także tragicznej historii zdrajcy Kossakowskiego dorzucił jeszcze tragikomiczny los Sforki, służalczego urzędnika.

Słowo o wykonaniu. Padło o Jana Świderskiego. Postać Szczęsnego bardzo ciepło zagrał młody aktor Andrzej Antkowiak. Horsztyńskiego kreował... Właśnie! Tu nasuwa się niewesoła refleksja. Głos Władysława Hańczy, niezastąpiony w wielkim repertuarze romantycznym, na długi czas w świadomości wielu słuchaczy pozostanie głosem... "konia, który mówi". Tak to wszelkie filmy, audycje, widowiska cykliczne pochłaniają indywidualność artysty, pozbawiają go autentyczności. Nie jest to pierwszy wypadek. Kilka tygodni temu na szklanym ekranie zwierzała się telewidzom znakomita polska aktorka Stanisława Perzanowska, że jej życie sceniczne i prywatne jest obciążone do przesady egzystencją radiowej pani Matysiakowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji