Artykuły

O moich kostiumach

Kostium traktuję bardziej re­alistycznie niż przestrzeń. Nawet najbardziej kreacyj­ny, nieprawdopodobny, musi się składać z elementów autentycz­nych, konkretnych. Lubię wy­korzystywać je wbrew dotych­czasowej funkcji, także wbrew nakazom kostiumologii, a nawet zwykłej logiki.

Kostiumu historycznego, na przykład, nigdy nie traktuję or­todoksyjnie, jest on dla mnie za­ledwie punktem wyjścia do mo­dyfikacji. Trzymam się więc for­my historycznej jako kształtu, ale staram się nadać jej nową wartość przez użycie dawniej nie stosowanej kolorystyki i ze­stawień. Obecnie jest to szcze­gólnie trudne, z uwagi na dot­kliwe ubóstwo materiałów. Wy­brałam więc inną drogę - naj­chętniej projektuję "na żywo", zaś szkic kostiumu często robię dopiero po skomponowaniu go na manekinie - tu leży sedno spra­wy - ze starych, poprutych i przerobionych kostiumów, któ­rych używam bądź w częścio­wo, bądź w całkowicie zmienio­nej funkcji i formie. Oprócz nich wykorzystuję ubiory z tzw. sku­pu i mnóstwo staroci, które z miłością tropię i chomikuję. Ta­kie gromadzenie materiału jest, oczywiście, bardzo pracochłonne. W praktyce wygląda to tak, że chodzę po magazynach i pracow­niach, wypytuję, szperam, gro­madzę i czasem w jakimś za­pomnianym pudle znajduję praw­dziwe skarby, podsuwające mi szalone pomysły i skojarzenia. Wtedy rodzi się nadzieja - ko­stium powstanie! W otoczeniu znalezisk, za które niejeden nie dałby mi pięciu groszy, wśród zmurszałych strzępków oraz skrawków najpiękniejszych dla mnie staroci: jedwabi, żorżet welurów, taft, satyn, atłasów, koronek, tiulów, szyfonów, ale i płócien, surówek, skór, futerek - jestem w swoim żywiole. Z tego bogactwa wyczarowuje się niespodziewane zestawienie materiałów, faktur, barw. Rozmaite nakrycia głowy, pióra, sznurki, paski, torebki, wachlarze, ozdoby - również należą do mojego "archiwum". Kostiumy komponu­ję stopniowo, element za elemen­tem, od mgławicowego pomysłu po coraz bardziej świadomą for­mę. Z tych elementów, przetwo­rzonych i osadzonych w nowym kontekście, przez co zyskują nie­oczekiwane walory, rodzą się kostiumy inne chyba niż te, jakie projektuje się, pięknie i koloro­wo, często tylko...na papierze. Mam kult dla prawdziwego tworzywa. Nie znoszę "oszukań-stwa" w materiałach scenogra­ficznych, choć podobno uspra­wiedliwia je specyfika teatru. Nie budzi mojej radości poch­wała namalowanej na płótnie koronki, która "wygląda świet­nie". Nie czuję takiego "uda­wanego" tworzywa. Wiem, że istnieje ileś tam cud-pomysłów typowo teatralnych, głównie modelatorsko-malarskich (och, ta butaforka!), tanich zwykle i efektownych, lecz bronię się przed nimi ze wszystkich sił. Kapituluję - wyjątek - wów­czas, kiedy stosuję je z przy­mrużeniem oka i z jednoczesnym, świadomym odkryciem żartobliwego zamysłu.

Przywiązuję ogromną, być mo­że nadmierną wagę do każde­go detalu kostiumu, aż do gu­zika, decydującego przecież nie­raz o całości. Nie tylko w teatrze, również w telewizji, gdzie jednak zasady stosowania deta­lu są nieco odmienne.

* * *

Interesuje mnie zależność po­między osobowością a sposobem ubierania się. Istnieją nawyki i upodobania, także niepisane re­guły - może raczej schematy? - wedle których ubierają się określone grupy społeczne, ale w ich obrębie istnieją rysy indy­widualne. Pasjonuje mnie szu­kanie pomiędzy nimi związków i dlatego żywo zajmuje mnie mo­da, dawna i współczesna.

Moda dzisiejsza, eklektyczna, pełna nawrotów do przeszłości, jest zabawą śmiałych zesta­wień, wyzbytych często jakich­kolwiek zasad i funkcji. "Moda ta - myślę o kolekcjach wiel­kich projektantów, nie o przeznaczonej na co dzień pret a porter - ma wiele z konwencji teatru, z wyrafinowanej sztuki kłamstwa, która jest mi bliska. Fascynuje mnie mistyfikacja - do jakiego stopnia poprzez czy­sto formalne zabiegi można zmie­nić osobowość? Zmiana taka wcale nie musi być pozorna, ale mnie zajmuje nie jej "psycholo­gia", lecz wizualny efekt.

Chciałabym mieć studio, może pod tytułem "Kreacja osobowości poprzez modę", w którym każ­dy, kto życzyłby sobie być kimś innym na jedno spotkanie, je­den wieczór, jeden wakacyjny sezon - mógłby zrealizować swoje marzenie. A na razie... możliwości kreacji daje mi sce­na. Zależy mi na tym, by in­terpretacja postaci poprzez ko­stium miała związek z sylwetką i osobowością aktora. Obserwuję indywidualne cechy jego fizjo­nomii, mimikę, gesty. W kostiu­mie, charakteryzacji, uczesaniu staram się je podkreślić, choć bywa, że moim zadaniem jest ich zatarcie. Z zasady interpretuję dość delikatnie, nie chcę ani opowiadać kostiumem anegdoty o postaci, ani też jej ilustrować. Moją ambicją nie jest ograni­czanie możliwości aktora, lecz ich potęgowanie. Lubię kostiu­my zrośnięte z aktorem, które - także psychicznie - nie krępują go w najmniejszym stopniu. Nie znoszę - kostiumów narzu­conych mu, spreparowanych me­todami plastycznymi, obcymi au­tentycznym materiałom. Na pro­jektach wygląda to często cie­kawie, ale w rzeczywistości wro­gie i obce jest ciału aktora.

Zanotowała Boff

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji