Artykuły

W operze Wrocławskiej. "Fidelio"

Każdorazowa premiera opery Ludwiga van Beethovena "Fidelio" niezależnie od kraju i miejsca, gdzie się odbywa - zawsze jest wydarzeniem najwyższej rangi. Składa się na to wiele przyczyn. Jedną z najważniejszych jest chyba ogólnie utarta opinia o jej stateczności. Z punktu widzenia formy scenicznej, jako takiej, można się z tym zgodzić. Istotnie! Na scenie dzieje się raczej nie za wiele. Na szczęście wartość dzieła muzycznego (włączając w to pojęcie oczywiście i formę operową) mierzy się przede wszystkim warstwą muzyczną. W wypadku "Fidelia" - stanowi ona prawdziwe arcydzieło architektury dźwięku. Ponadto beethovenowska muzyka posiada własną dramaturgię. To, czego nie mówi nam sama sytuacja, opowiada muzyka. Beethoven, jak mało który z kompozytorów tego okresu, charakteryzuje poszczególne osoby ostro, zdecydowanie, pogłębia je w wyrazie. Można zaryzykować twierdzenie, że "Fidelio" to w zasadzie pierwszy dramat muzyczny, w którym nosicielem akcji jest w pierwszym rzędzie sama muzyka.

Wrocławska premiera stała się niewątpliwie ukoronowaniem tryptyku, o którego dwóch pierwszych premierach pisałem poprzednio. Przygotowanie muzyczne wszystkich elementów było niezwykle staranne. Robert Satanowski dołożył wszelkich starań, żeby nasza orkiestra zabrzmiała w uwerturze z prawdziwie klasyczną dokładnością. Zwartość i klarowność - a przy tym piękne prowadzenie poszczególnych fraz, sprawiło, że w całości uwertura jak dzieło symfoniczne. Notabene - w przebiegu całego utworu orkiestra stała się równorzędnym partnerem, umiejętnie utrzymując proporcje z solistami i chórami. Te ostatnie, poważnie wzbogacone nowym narybkiem, po wielu latach zabrzmiały wreszcie tak, jak powinny brzmieć.

Oczywiście widać jeszcze od czasu do czasu pewne skrępowania - ale to chyba dlatego, że muzyka klasyczna stawia przed wykonawcą daleko poważniejsze zadania i większą odpowiedzialność dosłownie za każdy dźwięk. Jednak postęp jest już widoczny. Mam nadzieję, że kierownik chóru Lucjan Laprus doprowadzi zaczętą kurację naszego chóru do szczęśliwego końca.

Z solistów w zasadzie powinno wymienić się wszystkich. Bardzo dobrą Leonorą (Fidelio) była Maria Łukasik. Świetnie wywiązała się z zadania Danuta Paziukówna w partii Marceliny. Doskonale pokonał wszystkie trudności wokalne i aktorskie. Mieczysław Milun w roli Rococo oraz Stanisław Stojek w partii Pizzaro, Ryszard Brożek, śpiewający Florestana byłby zupełnie niezły, gdyby mniej forsował głos. Niezależnie od aspektu samej emisji, rola tego z pewnością wymagała.

"Halka" Stanisława Moniuszki, "Sonata Belzebuba" Edwarda Bogusławskiego i "Fidelio" Ludwiga van Beethowena wskazują wyraźnie na zmiany, jakie powoli będą zachodzić zarówno w stylu pracy zespołu, jak i w linii repertuarowej. Wdrożenie poczucia odpowiedzialności za produkt artystyczny, wzmożenie tempa pracy, częstość zmian pozycji granych - to te elementy, bez których scena operowa staje się wnętrzem staroci - zakładem pracy śpiewających ludzi. Idzie ku lepszemu. Nie dziwmy się jednak, że na tej drodze niejedno może zdarzyć się potknięcie. Ale to normalna rzecz. Tam, gdzie jest wytężona praca - tam, mimo woli, coś może i "nie zagra". Wierzę jednak, że takich momentów będzie mało - a może nie zaistnieją w ogóle

Państwowa Opera we Wrocławiu Ludwig van Beethpven - "Fidelio" opera w 2 aktach. Libretto Joseph Sonnleither i Friedrich Treitschke. Kierownictwo muzyczne: Robert Satanowskł. Reżyseria: Maciej Prus. Kierownik chóru: Lucjan Laprus. Dekoracje: Jerzy Jug-Kowalski. Kostiumy: Irena Biegańska. Premiera 20 listopada 1977 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji