Artykuły

Wieczór trzech tenorów

Posłyszeć Polaków śpiewających czysto, równo i na trzeźwo (!) toast "I jeszcze jeden i jeszcze raz, sto lat, sto lat niech żyje nam!", czyli polską wersję "La spagnoli" Vincenza di Chiary - rzecz bezcenna, a tak właśnie zdarzyło się na pierwszym w 2010 roku koncercie w Filharmonii Lubelskiej - pisze Dorota Gonet w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Rewelacja! Oto jak najkrócej można określić atmosferę panującą podczas piątkowego koncertu.

(...)

Dariusz Stachura, Adam Zdunikowski i Paweł Skałuba od kilku lat śpiewają razem jako trzej tenorzy odnosząc znakomite sukcesy wszędzie tam, gdzie się pojawiają. Także w Lublinie ich program wywołał fantastyczną reakcję publiczności, która momentami niemal płakała ze śmiechu, innym razem wzruszała się pięknem i szlachetnością głosów i melodii. Artyści wykonali piosenki z repertuaru Jana Kiepury - z nieśmiertelnymi "Brunetkami, blondynkami", piosenki z musicali - wśród nich klasyczna "Maria", pieśni neapolitańskie - "Wróć do Sorrento", "Santa Lucia", "O sole mio". Z tej ostatniej śpiewacy zrobili prawdziwy show, wykorzystując dla odegrania zabawnej scenki ciemne okulary, które chroniły ich oczy przed wyimaginowanymi promieniami słonecznymi (w oryginale tekst mówi o miłości, a słońcem jest ta jedna wybrana).

Śpiewakom towarzyszyła orkiestra symfoniczna prowadzona przez dyrektora artystycznego Piotra Wijatkowskiego, który bezbłędnie wyczuł, że tym, czego publiczność potrzebuje w czasie karnawału, jest po prostu dobra zabawa. Dariusz Stachura, Adam Zdunikowski i Paweł Skałuba - młodzi, utalentowani i piękni - zagwarantowali zabawę na odpowiednim poziomie. Orkiestra cały czas towarzysząca śpiewakom miała także kilka minut tylko dla siebie. Na szczególną uwagę zasłużyły szlachetnie wykonane przez orkiestrę fragmenty suity "Carmen" Bizeta i brawurowo zagrany marsz z filmu "Most na rzece Kwai".

Drugą część wieczoru wypełniły gorące rytmy południowoamerykańskie. Trzej tenorzy tym razem pojawili się w ponchach i sombrerach, ich atrybutami były także służące nie tylko ubarwianiu wykonania, ale i żartom (a jakże!) marakasy. W tej części wieczoru okazało się, że panowie umieją nie tylko świetnie śpiewać, ale równie efektownie się poruszać (Pawła Skałubę można wręcz podejrzewać o to, że brał lekcje tańca). "Besame mucho", "La cucaraca", "Granada" - trzeba więcej, by rozśpiewać publiczność? I publiczność dała się uwieść melodii, śpiewała razem z tenorami, oklaski nie milkły już nawet podczas wykonywania poszczególnych utworów. Mało tego; widzowie nie dawali wytchnienia artystom, wywołując ich brawami od samego początku, kiedy rozpoczęcie koncertu z uwagi na wciąż przybywających melomanów przeciągało się, a także później, w trakcie wieczoru.

***

Cały artykuł w Gazecie Wyborczej - Lublin.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji