Artykuły

Eleni na Marszałkowskiej

"Rolę Ksantypy Morstin napisał w dobrej chwili. Owiało ją coś z tego tchnienia, jakie u rasowych dramaturgów daje postaciom samodzielne i krzepkie życie. Morstin, pisarz kulturalny i wrażliwy, mało ma uzdolnień tego rodzaju. Jego piękne dialogi nie drżą od różnorodnych pasji ludzkich i nie budzą wizji świata, który sobie wystarcza. Między Morstinem a jego postaciami stoi pracowity namysł literacki jak szyba lodowa."

Tak pisał Bohdan Korzeniewski z okazji prapremiery "Obrony Ksantypy" w reżyserii Wiercińskiego. Do wskazanych przezeń pułapek tej komedii minione półwiecze dodało jedną jeszcze, chyba najgroźniejszą. Powszechna nieznajomość kultury antycznej u współczesnej publiczności osłabiła atrakcyjność i nawet zrozumiałość pewnych motywów tekstu. Taka, na przykład, dyskusja między Tyreuszem a Wieśniakiem o "pstrokatych kolorach" na dzbanach mogła u przedwojennego widza, oswojonego w gimnazjum z antykiem, z łaciną i greką, wywołać ataki śmiechu - a dzisiaj?

Problem jest, oczywiście, szerszy. Nie dotyczy wyłącznie teatru, nie wiąże się tylko z wystawianiem sztuk podejmujących specyficzną grę z antykiem, z mitologią, literaturą i filozofią starożytną, do których właśnie "Obrona Ksantypy" należy. Nie tylko Morstin, Świrszczyńska czy Gajcy, ale również Giraudoux czy Anouilh okazują się autorami dzisiaj kłopotliwymi. Ale przecież także Wyspiański z "Nocą listopadową" i tzw. dramatami antycznymi, także tragedia antyczna.

Realizatorzy przedstawienia w Teatrze Rozmaitości starali się przybliżyć zarówno bohaterów jak i realia komedii Morstina potencjalnie głuchej na antyk widowni. Wybrali jednak drogę rozwiązań połowicznych i estetycznie, co tu kryć, mocno podejrzanych. Zamiast postarać się o maksymalne ożywienie postaci, zwrócili się ku środkom pozornie ożywiającym dialog i akcję. Są to piosenki i muzyka w guście przesłodzonych przebojów Eleni, amatorskie pląsy niewolników w kusych tunikach, skandalicznie wykonana pantomima przedstawiająca noc poślubną Dionizosa z Ariadną, a przede wszystkim scenografia. Doprawdy, trudno zrozumieć, dlaczego taki banał plastyczny ocierający się o kicz zaakceptował reżyser, w jednej osobie miłośnik, popularyzator, kolekcjoner dzieł sztuki i właściciel nietypowej galerii plastycznej w Petrykozach. I dlaczego pozwolił aktorom na schematy interpretacyjne; na rażącą prywatność na scenie? Większość wykonawców nie pokonała wspomnianej na wstępie "lodowej szyby", nie uprawdopodobniła postaci komedii.

Ale dla dwojga spośród nich warto, mimo wszystko, obejrzeć to przedstawienie. Sokratesa gra Wojciech Siemion. Morstin usunął go w cień, dał niewiele szans w porównaniu z młodą i urodziwą Ksantypą. Sokrates pojawia się w milczącej scenie pod koniec pierwszego aktu będącego ekspozycją wdzięków i wad jego żony, a i później niewiele mówi i niewiele działa. Siemion jednak daje tej postaci rysy wyraziste. Sokrates to duże, naiwne dziecko, żyjące światem swoich myśli, nieczułe na wszelkie problemy i niedostatki codzienności. Do Ksantypy ma stosunek ojcowski prawie, lekceważąco chwilami pobłażliwy. O tym, że jest człowiekiem niepowszedniego formatu, wnioskujemy nie z jego zachowań, lecz ze słów i reakcji otaczających go ludzi. Przy takim mężu zainteresowanym głównie perypatetycznymi spacerami z urodziwymi uczniami i wyznawcami swej filozofii, Morstinowa Ksantypa ma nielekkie życie. Ewa Szykulska podkreśla jej rozdarcie pomiędzy poczuciem życiowej klęski, walczy przecież z biedą, a fascynacją mądrością Sokratesa. Mocno akcentuje motyw miłosnego niespełnienia młodej kobiety w związku ze znacznie starszym od niej mężczyzną, którego jednak kocha. Udaje jej się obronić Ksantypę, pozyskać sympatię widowni dla jej urody, kobiecości, subtelności uczuć. Jest to chyba najlepsza z dotychczasowych ról teatralnych aktorki docenianej i wykorzystywanej ciekawie przez film (przypominam świetną jej rolę w "Wyznaniu miłości" Awerbacha, gdzie był partnerką Jurija Bogatyriewa). Tak więc dzięki Ksantypie Szykulskiej można w Teatrze Rozmaitości zrozumieć, na czym polegają, podkreślone przez Drzymałę-Siedleckiego, walory tej komedii - "estetyczność, skala poetycka i inteligentne wprowadzenie nas w atmosferę helleńską".

Teatr Rozmaitości w Warszawie: "Obrona Ksantypy" Ludwika Hieronima Morstina. Reżyseria: Wojciech Siemion, scenografia: Jadwiga Czarnooka. Premiera 8 IV 1987

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji