Strawiński po raz pierwszy
"Opowieść o żołnierzu" to niezwykle oryginalne widowisko. Nie dało się zakwalifikować go do żadnej formy scenicznej. Określenie: komedia dell`arte czy teatr rybałtowski, powtórzone za St. Kisielewskim, też nie daje jasnego wyobrażenia. Najlepiej wyjaśni rodzaj tego widowiska przypomnienie jego obsady. W Opowieści występują: recytator, troje aktorów - tancerzy i siedmiu instrumentalistów stanowiących niejako rodzaj żywej dekoracji. Jak powstał taki pomysł?
W czasie pierwszej wojny światowej przebywał Strawiński w Szwajcarii. Zetknął się tam i zaprzyjaźnił z poetą Ramuzem, dyrygentem Ansermetem i malarzem Auberionois. Przejściowe trudności materialne zrodziły pomysł stworzenia wspólnie niewielkiego teatrzyku objazdowego. "Opowieść o żołnierzu" miała być pierwszym programem projektowanego teatrzyku.
Libretto widowiska, napisane przez Ramuza, oparte jest na treści bajki i o żołnierzu, diable, czarodziejskich skrzydłach, rodzinnej wiosce, królewskim pałacu itp. Można szukać tu wielu filozoficznych refleksji, ale nie potrzeba. Po prostu jest to bajka - jak inne naiwna i trochę moralizatorska.
Czy sympatyków i pracowników telewizji (a to na pewno nie to samo) nie napawa dumą fakt, że była to pierwsza w Polsce sceniczna realizacja tej świetnej kompozycji? Realizacja na miarę dzieła - wysokiej bardzo rangi. Nie jestem znawcą problemów gry aktorskiej, pominę więc uwagi o wykonawcach. Wystarczy zresztą spojrzeć na ich listę: Woszczerowicz, Wójcikowski, Siemion, Borkowski, Krzyszkowska, Hańcza - to artyści zawsze doskonali. Najcenniejszym osiągnięciem reżysera i odtwórców była trafnie uchwycona zgodność akcji scenicznej z treścią i klimatem wyrazowym materiału muzycznego. Wydobyli oni najbardziej ważkie akcenty nastroju utworu Strawińskiego. Odtwarzali groteskę zachowując zarówno jej baśniowy klimat jak i piętno anty-emocjonalnego intelektualizmu, jakie narzuca charakter utworu. To była w całości jakaś bardzo umiejętna stylizacja, ogromnie adekwatna do wyrazowości muzyki Strawińskiego.
Na pewno "Opowieść o żołnierzu" jest utworem bardzo trafnie wybranym do realizacji telewizyjnej. Tej realizacji dokonał Jan Kulma, reżyser nie tylko pełen bogatej inwencji, obdarzony wielką kulturą artystyczną, ale też dysponujący doskonałą techniką reżyserii telewizyjnej. Owa technika, to umiejętność wykorzystania środków warsztatowych dla uzyskania swobody przestrzennej, swobody operowania obrazem, tempa akcji, jej dynamiki itd. W "Opowieści" współgrają ciekawe, ogólne koncepcje reżyserskie z pomysłowymi epizodycznymi "trickami".
Bardzo istotne dla widowiska dublowanie postaci diabła i żołnierza, powierzenie jednej roli dwu wykonawcom - aktorowi i tancerzowi, gwarantowało najwyższy poziom odtwórczości, a z drugiej strony pozwoliło na świetny chwyt, jakim była gra w karty. Obrazy kadrowane tylko na stół i ręce grających (oczywiście dwóch par - aktorów i tancerzy), ciągłe ich zmiany, pół-miksy, - efekt doskonały - wrażenie jakiejś pasji, zapamiętania, pełnego napięcia pośpiechu.
Kto widział studio telewizji warszawskiej, wie, jakim problemem jest przemieszczenie kamery - szczególnie przy obfitości dekoracji i rekwizytów. W "Opowieści" dał nam reżyser imponującą różnorodność planów, ujęć i perspektyw, czym stworzył właśnie cenny efekt rozmachu przestrzennego, lekkości. Wyobrażam sobie jednak, że realizację tych pomysłów poprzedzać musiały długie matematyczne obliczenia i studia nad zasadami ruchu pojazdów (kamery umieszczone są na czterokołowych podwoziach), które pozwoliły uniknąć niespodzianek w rodzaju zderzenia się dwóch pędzących kamer lub też poplątania kabli aż do węzła płaskiego włącznie. Trzeba tu także wyrazić uznanie dla sprawności operatorów kamer.
Wiele jeszcze pozytywnych momentów można wskazać w reżyserii tego widowiska. Komponowane z licznych elementów (podwójna obsada, będący jakby łącznikiem planu recytator i grupa instrumentalistów-tancerzy, wiele ciekawych rekwizytów) było jednocześnie bardzo zwarte i przejrzyste w swej koncepcji. Nie brakowało też ciekawych "detali": tańczący na klarnecie diabeł, maszerujący żołnierz, kadrowanie ręki żołnierza (koniec pierwszej części), czy sylwetki recytatora (przy marszu orkiestry i grze w karty), zmiana horyzontu w tańcu grupy instrumentalistów i inne.
Układ choreograficzny był dziełem Leona Wójcikowskiego i Zbigniewa Kilińskiego. Na szczególne podkreślenie zasługuje kompozycja grupy muzyków. To trudne zadanie - osiągnąć zamierzony wyraz przy tak wielkiej statyczności grupy, kiedy operuje się tylko pozą, gestem, czy układem przestrzennym. A przecież grupa ta demonstrowała bardzo stylowy, wyrazisty obraz.
Scenografia "Opowieści..." to jeszcze jeden element podkreślający charakter kompozycji Strawińskiego.
Kiedy spojrzałem w partyturę "Opowieści o żołnierzu", doszedłem do przekonania, że najtrudniejsze role w realizacji widowiska mieli bezsprzecznie muzycy (ci grający) i tancerze. Stale zmieniające się metrum: 3/4, 2/4, 5/8, 7/8, 3/8, 6/8, 3/16, 5/6, 7/16... do tego synkopy, nieregularne akcenty, nieregularne grupy rytmiczne, triołe, kwintole, sekstole, septymole itd... w głowie się kręci - to trzeba zagrać i zatańczyć. Partytura wygląda na jakąś złośliwą łamigłówkę, czy perwersję intelektualną. A muzyka wspaniała, bogata, przejrzysta, barwna. Każdą nutkę słychać, wszystkie mają swój sens. Nie zauważa się, że jest to muzyka trudna - pozostaje tylko jej urok. Że Strawiński był wielkim nowatorem, genialnym muzykiem, twórcą współczesnego smaku i stylu, to wie o nim każdy. Panegiryk na jego cześć-nie ma sensu. Tak wiele zresztą i tak dobrze o nim pisano. Zainteresowanych odsyłam do artykułu St. Kisielewskiego, zamieszczonego w czwartym numerze Ruchu Muzycznego z ubiegłego roku.
"Opowieść o żołnierzu", z muzyką Igora Strawińskiego do tekstu poetyckiego Ramuza, w przekładnie Juliana Tuwima, w inscenizacji telewizyjnej i reżyserii Jana Kulmy. Układ choreograficzny Leona Wójcikowskiego i Zbigniewa Kilińskiego. Scenografia Zofii. Pietrusińskiej. Udział wzięli: Jacek Woszczerowicz, Leon Wójcikowski, Wojciech Siemion, Witold Borkowski, Maria Krzyszkowska, Maria Krawczykówna, Władysław Hańcza, Stanisław Jaworski, Franciszek Lewandowski, Ludwik Małecki, Bolesław Procner, Zygmunt Skorzyński, Tadeusz Zlamal. Grał zespół w składzie: Ferdynand Sadowski, Józef Foremski, Edward Lewandowski, Zygmunt Piórkowski, Tadeusz Pelczar, Jerzy Woźniak. Dyrygował Stanisław Skrowaczewski. Realizacja akustyczna Zdzisława Habielskiego. Kamery prowadzili: Anna Minkiewicz, Norbert Galas. Hubert Waliczewski. Reżyser światła: Tadeusz Roman.