Artykuły

Chcę zatrzymać czas

STEFAN BURCZYK, nestor wśród olsztyńskich aktorów, obchodzi jubileusz 85-lecia urodzin. Mimo swoich lat, jest człowiekiem otwartym na świat, towarzyskim, dowcipnym. Teatr to jego pasja, miłość życia.

Siedzę w domu aktorskiego małżeństwa Ireny Telesz-Burczyk i Stefana Burczyka. Pani domu jak zwykle, w teatrze, jubilat obłożony albumami ze zdjęciami, które mają wspomóc jego pamięć, popija piwko.

- Waść zapewne chciałbyś usłyszeć jakieś anegdotki, facecje, dykteryjki - zaczyna pan Stefan w stylu, jak z epoki Fredry. - Już samo moje miejsce urodzenia pachnie anegdotą. Algier, panie Władku!

Wileńskie czasy

Rodzice przeszłego aktora, Władysław z Galicji i kreso-wiaczka Maria, mieszkali w Wilnie, kiedy brat ojca, pracownik konsulatu polskiego w Lille we Francji, zaprosił ich do siebie. Zima, a pani Burczykowa w ciąży. - Powiedziała ojcu: w takich warunkach to ja rodzić nie będę! Niech twój brat załatwi nam ciepły kraj, na przykład Algier. I pojechali. Był 28 grudnia 1924 roku, kiedy urodził się Stefan. Wrócili do Wilna. Mieszkali przy ulicy Kalwaryjskiej. Rodzice byli pedagogami. Tata, łacinnik, znał kilka języków i kochał literaturę. Stefan jako dzieciak z kolegami założył teatrzyk podwórkowy. Grał sowizdrzała. Po raz pierwszy widział jako małolat spektakl, bajkę w teatrze ogrodowym. Jako gimnazjalista był w teatrze "Na Pohulance" na "Orestei".

- Jednak wówczas z teatrem nie wiązałem swojej przyszłości! - oświadcza. - Rodzice posiali mnie do konserwatorium muzycznego.

Po 1945 roku Burczykowie wyjechali z Wilna do Polski.

Zamieszkali w Lodzi. Stefan przerwał studia muzyczne i kontynuował naukę w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. - W 1947 roku roku zadebiutowałem u Wilama Horzycy w teatrze w Toruniu w "Życia snem" Calderona de la Barca. - Jako drugi żołnierz przy siódmej kurtynie - jak mówią aktorzy. Przez lata wiązał się z różnymi teatrami, między innymi w Łodzi, Toruniu, Bielsku-Białej, Bydgoszczy. Od 1975 roku zatrudnił się w Olsztynie. - Na emeryturę przeszedłem 15 lat temu! - opowiada. Jedną z ostatnich ról, jaką zagrał, był Parias de Saxe w "Mszy za miasto Arras" w reżyserii Janusza Kijowskiego. Do teatru chodzi rzadko, ale lubi tę specyficzną atmosferę. Wpada czasem do kawiarni "Teatralna", gdzie może spotkać aktorów. Cieszy się z udanych debiutów. - Czy pan wie, że wśród moich studentów był również Roman Wilhelmi, którego uczyłem Wielkiej Improwizacji w "Dziadach" Mickiewicza?

Klasykę należy szanować

Z dyrektorów, z jakimi miał przyjemność pracować, czy u nich grać, bardzo sobie ceni Wilama Horzycę, Aleksandra Bardiniego, którego był asystentem w pierwszych, wystawionych po wojnie, "Dziadach". Dobrze wspomina również Ludwika Solskiego. - Widziałem go też jako aktora. Grał rolę starca w jakiejś

sztuce. Kiedy skończył dialog i miał zejść za kulisy, żeby się przebrać, dostał takie brawa, że schodząc, ukłonił się. I wschodząc, ukłonił się po raz drugi w trakcie sztuki!

W Olsztynie grał za czterech dyrektorów: Krzysztofa Rościszewskiego, Krzysztofa Ziembińskiego, Zbigniewa Marka Hassa i Janusza Kijowskiego.

- Z których ról jestem dumny? - zastanawia się. - Na przykład z roli księdza Piotra w "Dziadach". Po festiwalu w Toruniu, gdzie dostaliśmy siedem nagród, w tym ja, jeden z recenzentów napisał o mnie, że wyszedł ze mnie "lisek". O co mu chodziło, nie mam zielonego pojęcia. Co sądzi o współczesnym teatrze? Nie jest za zbyt daleko posuniętym eksperymentowaniem, jak zrobił to Adam Hanuszkiewicz z "Balladyną". - Jest to przecież klasyka, a tę należy szanować! - uważa.

Całował mnie po rękach

Ma Stefan Burczyk za sobą również wiele ról w filmach i serialach telewizyjnych. Do najciekawszych przygód zalicza rolę Jana Pawła II w filmie kooperacji polsko-włoskiej, jak mówi, nie najlepszym. - Ale ja się sobie podobałem - dodaje. - Wcieliłem się w tę postać na tyle dobrze, że któregoś dnia, kiedy oddaliłem się ubrany z planu w Rzymie, by zapalić sobie papieroska, jakiś młodzieniec padł na kolana i zaczął całować moje ręce. Zrejterowałem wtedy spiesznie, bo już podążały w moją stronę trzy, bardzo młodziutkie siostry zakonne.

Do ciekawych przeżyć zalicza też udział w filmie "Quo vadis" Jerzego Kawalerowicza, gdzie grał Senekę Młodszego. Rola była niewielka, ale uczestniczył za to w uczcie. Część potraw była, niestety, z tworzywa.

W roli Kopernika w spektaklu Romana Brandstaettera, Toruń, 1950.

Dzięki teatrowi i filmowi poznał wielu wybitnych aktorów. Na przykład Hannę Skarżankę czy Ninę Andrycz, która opowiedziała mu, jak jeden z wykładowców śpiewu chóralnego usiłował oduczyć ją "rosyjskiego" zaśpiewał, który przecież miała we krwi i to był cały jej urok. Nie żałuję niczego, gdybym miał znów decydować, kim zostać, wybrałbym teatr, moją wielką miłość.

Dziś internet i więcej krytyki

Cieszy go, kiedy młodzież, którą uczył w Studium Aktorskim zawodu, znajduje zatrudnienie w jakimś zespole. Że wielu z tych ludzi to spełnione talenty. Kiedy pytam, czy różnią się od tych, którzy byli jego rówieśnikami, odpowiada, że są takimi pasjonatami teatru, jak tamci. - Różnica jest tylko w tym, że ci współcześni mają większe możliwości pokazania się, zarobkowania - dodaje. - Jest przecież telewizja, reklamy, internet. Ale i zarazem są bardziej poddawani krytyce.

Dynamiczna Irena w domu

Ponad 40 lat temu poznał Irenę Telesz, rodem z Kresów. - Było to w Bydgoszczy, gdzie reżyserowałem jakąś sztukę. Wpadłem jej w oko, przystojniak, więc zagięła na mnie parol - śmieje się. Stefan Burczyk ma o swojej żonie jak najlepsze zdanie. - Jest to kobieta szalenie dynamiczna, aktywna. Ciągle jej wszędzie pełno. Lubi się sprawdzać nie tylko jako aktorka, ale i społecznica. Chwali się swoimi synami Piotrem i Pawłem. Ten drugi też jest aktorem. - Mam również wspaniałe wnuki - oświadcza. - Synowie Piotra: Aleksander i Adam. Dzieci Pawła: Wiktoria i Maksymilian. Przyjadą do nas na Wigilię.

Czy czegoś w życiu żałuje, czy marzył o jakiejś roli, a jej nie zagrał?

- Nie żałuję niczego, gdybym miał znów decydować, kim zostać, wybrałbym teatr, moją wielką miłość. A co do roli, marzyłem o jednej, ale gdy ją dostałem, nie wyszło to najlepiej. Sztuka angielskiego autora, gdzie bohaterami byli Stalin, Żdanow, Prokofiew i Szostakowicz, a treścią komunistyczny pogląd na muzykę nowoczesną. Zagrałem Prokofiewa.

Podczas rozmowy słyszę bicie zegara. Jednego z tych, które kolekcjonuje Stefan Burczyk. - Innych nie nakręcam - mówi z zadumą jubilat, który pomimo upływających lat jest w dobrej kondycji i zamierza przeżyć swoich rówieśników. - A to dlatego, że chcę zatrzymać czas.

**

Stefan Burczyk, ur. 28 grudnia 1924 r. olsztyński aktor teatralny i filmowy, pedagog. Absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Łodzi, wydział aktorski i PWST w Warszawie, wydział reżyserii. Ważniejsze role w Teatrze im. Stefana Jaracza w Olsztynie

* 1976 "Grzegorz Niezguła" Moliera, rola Małowiejskiego

* 1977 "Dziady" Adama Mickiewicza, ksiądz Piotr

* 1979 "Przedstawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna" lvo Bresana, Śkunca 1985 "Fryderyk Wielki" Adolfa Nowaczyńskiego, Zieten

Spektakle Teatru Telewizji

* 1981 "Gorzkie żale w dozorcówce" Istvana Csurki, Polgar

* 1994 "Msza za miasto Arras" Andrzeja Szczypiorskiego, Parias de Saxe

Jubileusz przy wigilijnym stole

**

Godnie uczcili wczoraj olsztyńscy aktorzy i przyjaciele jubileusz Stefana Burczyka. Spotkali się przy wigilijnym stole w Teatrze Jaracza. Życzenia, jakie wygłosili przyjaciele, zajęły kilkanaście minut. Sędziwy aktor, który przybył w towarzystwie żony Ireny, otrzymał bukiety kwiatów oraz podarunki, wśród nich obrazy. Nie krył zażenowania, bo z natury jest człowiekiem skromnym. W przeciwieństwie do sceny, gdzie rzadko miał tremę, tutaj, wzruszony, przez dłuższą chwilę milczał, zanim znalazł właściwe słowa podziękowania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji