Artykuły

"Nora" dyplomowa

Już po raz drugi oglądamy dyplomowe przedstawienie warszawskiej Szkoły Teatralnej na pozaszkolnej scenie. Przed paru miesiącami Adam Hanuszkiewicz wystawiał ze studentami PWST "Antygonę", w której sam zagrał Kreona. Przedstawienie to, inaugurujące nową scenę Teatru Narodowego, stało się głośne zarówno dzięki koncepcji inscenizacyjnej jak i ze względu na niewątpliwe talenty młodych wykonawców.

Ostatnio w Sali Prób Teatru Dramatycznego Gustaw Holoubek przedstawił Ibsenowską "Norę" w swojej reżyserii z obsadą składającą się z dyplomantów wydziału aktorskiego.

Warszawska Szkoła Teatralna nie ma własnej sceny. Niewielka salka, w jakiej odbywają się na Miodowej przedstawienia dyplomowe, przypomina nie tyle normalny teatr ze sceną i widownią, co niezbyt zamożny dom kultury. O rzeczywistej konfrontacji młodego aktora z widownią nie ma tu w ogóle mowy, w sali mieści się garstka kolegów i przyjaciół. Nie ma też mowy o konfrontacji ze sceną, bowiem po prostu nie ma tam sceny. Od lat wszyscy zainteresowani uważali tę sytuację za niezdrową, nienormalną, wymagającą jak najszybszej interwencji i - od lat nic się nie działo. Dopiero tegoroczne warsztaty aktorskie robione na scenach Narodowego i Dramatycznego są jakąś sensowną próbą przekroczenia zaklętego kręgu niemożności. Kto wie zresztą, czy nie lepszą od wybudowania teatru szkolnego. Młodzi aktorzy stykają się tu z zawodowym teatrem ze wszystkimi jego dobrymi i złymi stronami; próbują swoich sił w warunkach, w jakich będą pracowali, mają do czynienia ze zwykłą codzienną widownią, a nie jak to było do tej pory - z rodzinami i kibicami. Słuszne jest chyba także, żeby teatry ponosiły jakieś koszty związane ze startem młodzieży aktorskiej.

Nie jestem pewna, czy szczęśliwy był wybór Ibsenowskiej "Nory" na przedstawienie dyplomowe. Jest to już rzecz porządnie zwietrzała, co szczególnie wyraźnie widać, kiedy ją grają dwudziestolatkowie. Nie ma już świata, w którym wymagano od Nor, by były bezmyślnymi zabawkami, nie ma już dziecinnych pokoi, w których by chciano zamknąć nie tylko dzieci, lecz i ich śliczne mamy. Coś tam, oczywiście, pozostało w "Norze" poza warstwą obyczajową. Gustaw Holoubek reżyserując "Dom lalki" próbował wydobyć ze sztuki Ibsena wszystkie bardziej ogólne treści; to, co i dziś mogłoby znaleźć na widowni oddźwięk. Zresztą nie tylko na widowni - przede wszystkim wśród młodych wykonawców. Gotowość podjęcia odpowiedzialności za własne czyny, osobista odwaga, potrzeba klarowności w stosunku dwojga ludzi, którzy są sobie bliscy. Przedstawienie nastawione jest na ton penetracji psychologiczno-moralnej, a więc na ton najtrudniejszy dla młodych aktorów, pozbawionych nie tylko doświadczenia scenicznego ale i przede wszystkim - życiowego. Trzeba od razu powiedzieć, że ten trudny egzamin zdali bardzo dobrze. Nawet umierający doktor Rank, którego zagrać jest najtrudniej, w wykonaniu WOJCIECHA SZYMAŃSKKEGO wypadł wcale przekonywająco. "Nora" to zawsze wielki popis aktorki grającej role tytułową. HALINA ROWICKA najgorzej sobie radziła w pierwszych scenach, kiedy miała być rozświergotaną trzpiotką. Później dramat Nory pokazała ciekawie i wcale nie banalnymi środkami. Jest w niej coś, co niezbyt precyzyjnie określa się w żargonie aktorskim jak "wnętrze". To "wnętrze" sprawia, że rola zdaje się sięgać w głąb, uzyskuje dodatkowe plany Krystynę Linden bardzo dobrze, ze skupieniem i świadomością sił oraz środków grała HALINA ŚMIELA. DANIEL WOŹNIAK w roli Helmera miał bardzo trudne zadanie i nie przez wszystkie pułapki tej roli przebrnął równie szczęśliwie. Lepiej grał w momentach konfliktów, starć, kiedy rozumiał do końca strach czy ból Helmera niż w scenach, gdy jako absolutny pan i władca królował w domu swojej lalki. Tu wyraźnie się czuło, że Helmer i jego postawa są mu zupełnie obce. Guntera gra ANDRZEJ BLUMENFELD. Trochę może zbyt ostrożnie, może za bardzo stonował tę postać, bardzo w końcu dwuznaczną moralnie. Za bardzo chyba zaufał ostatniemu gestowi Guntera, kiedy ten odsyła sfałszowany przez Norę weksel. W sumie jednak jest to godna uwagi propozycja aktorska.

Jedyną dorosłą osobą w tym przedstawieniu jest ELŻBIETA OSTERWIANKA w roli pokojowej Helenki. Scenografię sprawną i funkcjonalną oraz ładne kostiumy dla dziewcząt zaprojektowała IRENA BURKE.

Jest to przedstawienie trochę chyba zbyt długie, ale interesujące nie tylko jako praca dyplomowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji