Artykuły

Kielce. Ostre starcie dyrektorów

Omal nie skoczyli sobie do gardeł podczas Komisji Kultury Sejmiku Wojewódzkiego dwaj dyrektorzy - Jacek Kowalczyk z Departamentu Kultury Urzędu Marszałkowskiego i Piotr Szczerski [na zdjęciu] - kierujący kieleckim Teatrem im. S. Żeromskiego.

Pierwszy miał pretensję do drugiego, że startował w konkursie na dyrektora teatru w Łodzi i zatrudnił swoją towarzyszkę życia, drugi, że za jego plecami powołano Radę Teatru.

O tym, że na linii Urząd Marszałkowski i teatr niebezpiecznie iskrzy, wiadomo od kilku miesięcy. Zaczęło się od niewinnej wzmianki w naszej gazecie o tym, że dyrektor kieleckiej sceny Piotr Szczerski zatrudnił u siebie swoją muzę. Jacek Kowalczyk zażądał na piśmie wyjaśnienia sprawy, na co Szczerski, odpowiedział, że muzy jako bytu niematerialnego zatrudnić na etacie się nie da. Potem było już coraz gorzej - za plecami dyrektora kieleckiej sceny powołano do życia Radę Teatru, która ma m.in. sprawować nadzór nad doborem repertuaru. Szczerski dowiedział się o tym z mediów i potraktował jako brak zaufania do swojej osoby i cenzurowanie teatru. Rozgoryczony całą sytuacją wystartował, ale bez powodzenia, w konkursie na dyrektora Teatru Nowego w Łodzi. To wzbudziło z kolei oburzenie Urzędu Marszałkowskiego. Wczorajsze posiedzenie Komisji Kultury miało ten narastający konflikt rozwiązać. Czy tak rzeczywiście się stało?

Powołanie Rady Teatru było dla Piotra Szczerskiego tym, co przepełniło czarę goryczy. - Praca poprzedniej rady zakończyła się fiaskiem. Po co powtarzać nieudany eksperyment? W żadnym teatrze w Polsce taki twór nie istnieje - przekonywał wczoraj. Dyrektor Kowalczyk zapewniał, że rada ma pomóc teatrowi w zdobywaniu pieniędzy. Radnych interesowało jednak, dlaczego to doradcze ciało powołano bez konsultacji z Piotrem Szczerskim. - Czy sposób powołania rady nie stawia jej na starcie w konflikcie z dyrektorem teatru? - zastanawiał się radny Janusz Maria Dobrowolski. - A może chcecie utrzeć mu nosa?

Dyrektor Kowalczyk zapewniał, że Piotr Szczerski nie powinien czuć się szykanowany, ale ma zastrzeżenia do kilku jego posunięć, i znów przypomniał sprawę zatrudnienia w teatrze towarzyszki życia dyrektora kieleckiej sceny. Ten już nie krył swojego wzburzenia: - To sytuacja jak z Gogola. W "Echu Dnia" pojawia się jakaś ploteczka, żart, a Urząd Marszałkowski śle do mnie oficjalne pisma. Nie zatrudniłem żadnej osoby niezgodnie z prawem, a moje życie osobiste to moja sprawa - denerwował się. Kowalczyk atakował dalej, wypominając Szczerskiemu udział w konkursie na stanowisko dyrektora łódzkiego teatru. - Powinien był pan o tym poinformować marszałka - stwierdził. Szczerski odparł, że gdy cztery lata temu" również brał udział w jakimś konkursie, to powiedział o tym marszałkowi, a ten dał mu wolną rękę. Gorące nastroje musieli studzić radni, apelując do obu panów, aby zachowywali się jak mężczyźni, a nie jak dzieci. - Panowie dyrektorzy, skończcie z tym. Po męsku powiedźcie sobie to, co macie do powiedzenia i przetnijcie to - apelował Tadeusz Kowalczyk, przewodniczący Komisji Kultury.

Czy tak się stanie, czy też wojna będzie trwać - przekonamy się już wkrótce. Szczerski czuje się szykanowany i twierdzi, że odbija się to na sytuacji teatru - kiepsko finansowanego, z zaledwie 15-osobowym zespołem aktorskim. - Jeżeli mamy być drugorzędną placówką to ja takiego teatru nie chcę prowadzić - mówi. A tu i ówdzie coraz częściej słyszy się głosy, że i Urząd Marszałkowski zastanawia się nad zmianą na fotelu dyrektora naszej sceny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji