Artykuły

Widelec Masłowskiej

"Między nami dobrze jest" w reż. Grzegorza Jarzyny w TR Warszawa. Pisze Aneta Głowacka w Opcjach.

Znakiem firmowym Doroty Masłowskiej od początku literackiej kariery był niepokorny język, wymykający się spod rygoru poprawnej polszczyzny, koślawy, nierzadko hermetyczny, naśladujący mowę społecznych peryferii, dekonspirujący horyzont możliwości i pragnień bohaterów, a jednocześnie wtłaczający ich w literacki nawias z nierozstrzygniętym dylematem: ile w tej miksturze słowa zasłyszanego z ulicy, a ile mocy kreacyjnej autorki. Od czasu ukazania się "Wojny polsko-ruskiej" krytyka już okrzepła w ocenie twórczości młodej pisarki, ostatecznie potwierdzając, że jednak ma ona literacki talent i słuch językowy. A ten stał się tyleż błogosławieństwem, co przekleństwem, zwłaszcza dla teatru. Rozsadzał ramy sceny, której nie wystarczało pomysłów do jego okiełznania, zawsze wydawało się, że w tekście można znaleźć znacznie więcej, aniżeli udało się pokazać widzom. Wynik meczu po takich starciach bywał jednoznaczny: nie ma w tym języku teatralności. A jednak.

Wyreżyserowany przez Grzegorza Jarzynę w TR Warszawa w koprodukcji z berlińską Schaubiihne spektakl "Między nami dobrze jest" szczęśliwie łamie niedobrą passę Masłowskiej w teatrze. Tekst ze sceny przy Marszałkowskiej brzmi lekko i dowcipnie, pęcznieje od kalamburów, klisz i gier słownych, mizdrzy się do widza, wzbudzając salwy śmiechu, nawet jeśli później w tyle głowy pojawi się refleksja. Ostatecznie świat przyszpilony widelcem literatury wcale nie jest mądry ani piękny. W takim brzmieniu tekstu wielka zasługa aktorów, których interpretacja wzbogaca sensy uwięzione na papierze, uruchamia teatralny potencjał dramatu, pogłębia postaci, eksponuje sprytnie uchwyconą rodzajowość i język polski w poprzecznym przekroju. A jest to zadanie niełatwe, tym bardziej że reżyser pozbawił aktorów teatralnych podpórek, sprowadzając scenografię do teatralnego skrótu - nielicznych rekwizytów i białych ścian z pojawiającymi się na nich, jak w kreskówkach, animacjami domowych sprzętów. U Masłowskiej przestrzeń lepiła się od brudu, cieknącej wody, zaduchu i grzyba, u Jarzyny - sterylnie czysta i poukładana, wypełnia się kreacyjną mocą słowa.

Creatio ex nihilo to, zdaje się, zasada spinająca pomysł autorki na dramat, a reżysera na spektakl. Masłowska tworzy rzeczywistość z niczego, świat z poprodukcyjnych odpadów, kulturowych i językowych śmieci. Miejsce zdarzeń - jednopokojowe mieszkanie w wielokondygnacyjnym bloku, gdzie smętnie wlecze się życie trzypokoleniowej rodziny - to przestrzeń stagnacji, niedziałania i nieżycia. W świecie bez akcji nie istnieje nic poza bełkotliwym dialogiem. Postaci wysyłają do siebie rozmijające się komunikaty, bezmyślnie powtarzają zasłyszane frazy, zdania z gazetowych poradników, medialne pustosłowie, które nie niesie istotnych treści. Ględzeniem, czytaniem znalezionego na śmietniku magazynu "Nie dla Ciebie", wyliczaniem miejsc, gdzie na pewno nie pojadą, oraz wymianą przepisów na leczo ze spleśniałej mielonki i kilku innych rarytasów z zeszłotygodniowej zupy zabijają czas, który w świecie pozbawionym znaczenia staje się ciężarem. U Jarzyny postaci przychodzą z niebytu jako zarysowane cienie sylwetek aktorów, wyłaniają się zza ściany, by wpaść w animowaną przestrzeń, która staje się ich domem.

Dom w stylu Kiepskich tworzą trzy pokolenia kobiet: żyjącej przeszłością babki Osowiałej Staruszki na wózku inwalidzkim (świetna Danuta Szafarska); jej córki Haliny (Magdalena Kuta), pachnącej "Starą Babą" pracownicy magazynów w Tesco i stałej czytelniczki ulotek reklamowych, oraz Małej Metalowej Dziewczynki (Aleksandra Popławska) błąkającej się w swoim "braku pokoju" między babką, matką i telewizorem. Gnieżdżąc się na małej przestrzeni pokoju, barykadują się we własnych okopach: babka buduje szańce z pamięci, stale wspominając młodzieńcze wyprawy nad Wisłę i początek wojny; matka ledwo nadąża za teraźniejszością, przyczółek znajdując wśród gazetek z Tesco, wydartych z kalendarza przepisów, starannie umytych kubeczków po jogurtach i ocharchanych garnków, a także marzeń o tym, czego nie doświadczy; wnuczka ignoruje przeszłość i teraźniejszość, życiową wiedzę i doświadczenie czerpiąc z internetu. Przerywnikiem w monotonii życia są odwiedziny Bożeny "grubej świni" (Maria Maj), która jednak stara się jak najmniej "szwendać innym ludziom po ich polu widzenia", w końcu "mają prawo do wyboru powodów, dla których rzygają". Każda z kobiet mówi innym językiem, nic dziwnego, że w dialogu pokoleń nie mogą się spotkać.

Kontrapunktem do rodzinnej idylli klasy Z jest drugi akt w stylu glamour z ciepłym światłem i kanapą z Ikei pośrodku. Okazuje się, że seans z życia rodziny jest elementem fikcji, fragmentem zaangażowanego społecznie filmu "O koniu, który jeździł konno", którego jednak nie udało się zrealizować. Robak atrofii dręczy kolejnych aktorów tej komicznej maskarady: sfrustrowanego reżysera (Adam Woronowicz), narcystycznego Aktora (Rafał Maćkowiak), ambitną Prezenterkę (Agnieszka Podsiadlik), filmową gwiazdę (Katarzyna Warkę) czy głupiutką Edytę (Roma Gąsiorowska), która opłakując zło tego świata, zjada kilo cukierków jeszcze w samochodzie, ale zaraz potem jedzie na siłownię, żeby "uniknąć boczków". Zmieniają się grubości portfeli, ocean bezrefleksji pozostaje niezmienny.

Masłowska stale stosuje cudzysłowy i piętrzy poziomy fikcji. Nawet ostatnia scena, która w spektaklu Jarzyny ma wyraziste rozwiązanie: Mała Metalowa Dziewczynka woła o chleb na tle projekcji walącej się w gruzy Warszawy, w dramacie okazuje się tylko jedną ze scen filmowego projektu reżysera. W interpretacji Jarzyny II wojna światowa jest stale obecna w świadomości bohaterów jako punkt odniesienia do bezustannie reprodukowanego bełkotu, może nawet rodzaj narodowej traumy, która zagościła w języku. Masłowska kwestionuje nie tylko istnienie stworzonego przez siebie świata, podważa również arbitralność języków, którymi mówią postaci; w tym układzie nawet II wojna światowa jest tylko jednym z bezmyślnie powtarzanych mitów. Między nami dobrze jest zostało przygotowane na zamówienie berlińskiego festiwalu poświęconego tożsamości i historii. Ta perspektywa narzuciła odbiór i interpretację dramatu, narzuciła również listę tematów, z których rozliczała autorkę krytyka (reżyser wyszedł z tej opresji cało): dyskursy narodowościowe, tożsamość Polaka od wojny do czasów współczesnych, obecność historii, praca pamięci, pamięć o wojnie, wojna w kulturze etc. Komentarze sugerowały, że Masłowska nie najlepiej odrobiła pracę domową. Z drugiej jednak strony chyba nigdy nie zgłaszała aspiracji do bycia literacką Pytią, nawet jeśli w wywiadach wspominała coś o odkrywaniu na własnym ciele cudzych blizn (z czasów okupowanej Warszawy, rzecz jasna). Nigdy też rozmowa o przeklętych polskich tematach nie była jej najmocniejszą stroną. I może dobrze, że zamiast podnosić oczywistości do rangi objawień (np. frazę "o całowaniu tej ziemi" i "papieżu, który już nie jest człowiekiem"), wykorzystała w grze słownej grepsy, które weszły w orbitę popkultury.

Zaletą produkcji Jarzyna-Masłowska jest jej oderwanie od rzeczywistości w skali 1:1, bo Między nami dobrze jest raczej prowadzi grę z rzeczywistością i się z nią przekomarza, aniżeli niewolniczo naśladuje. Nawet jeśli tekst został zaopatrzony w werystyczne didaskalia, Jarzyna skontrapunktował go pikselową scenografią, oczyszczając przestrzeń dla słowa, a przy okazji nic nie tracąc z poczucia humoru autorki. Kiedy do pokoju wkracza gruba Bożena i "podnosi się poziom przedmiotów o 40 centymetrów", również linia lamperii reaguje niczym tafla wody. Trudno powiedzieć, czy w naturalistycznej scenografii en tekst zabrzmiałby lepiej, czy raczej zginął przyciśnięty nadmiarem przedmiotów. Parodiując dyskursy i języki, "Między nami dobrze jest" podważa powszechnie przyjęty obraz świata zgodnie z regułą, że świat jest taki, jak nazywa go dominujący język. Z dekompozycji tego, co powszechne uważa się za oczywiste i prawdziwe, wyłaniają się rzeczywiste mielizny i ograniczenia. Czy unikając oddzielania białego od czarnego, Małowska miga się od nazywania rzeczy po mieniu, czy udowadnia, że jednak jest sprytna w poruszaniu się po tematach bez zerojedynkowego rozstrzygalnika?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji