Artykuły

Aksamitna rewolucja w mediach

- Nie chodzi o to, by TVP stała się kanałem Kultura bis, by wyłącznie propagowała trudne formy i wyższe wartości. Kluczem jest jakość. Rozrywka - oczywiście, ale wartościowa, dobrze zrobiona. Niech nikt mi nie mówi, że kultura popularna, by znaleźć odbiorców, musi być tandetna - mówi Agnieszka Holland, reżyserka, członkini Komitetu Obywatelskiego Mediów Publicznych, w rozmowie z Agnieszką Kublik z Gazety Wyborczej.

Agnieszka Kublik: Kto powinien odpowiadać za wysoką kulturę? Za media publiczne, które powinny się o nią troszczyć?

Agnieszka Holland: Za kulturę wysoką - twórcy. Ale już za to, żeby jej dzieła były dostępne dla społeczeństwa bez zaporowej dla wielu ceny czy utrudnień w dotarciu - sfera publiczna. A to nie tylko państwo, lecz także organizacje społeczeństwa obywatelskiego. Taką organizacją, niezależną od państwa, mają być właśnie media publiczne.

Na Kongresie Kultury Polskiej padł pomysł, by twórcy napisali ustawę medialną. Będzie rewolucja?

- Mamy nadzieję, że aksamitna. Nie chodzi o przejęcie władzy przez twórców. Oni mają współkształtować media, nie dominować. Co najmniej równoważny głos powinny mieć organizacje obywatelskie, zwłaszcza NGO i środowiska związane z edukacją.

Chcemy przystosować media publiczne do tworzącego się nowego modelu korzystania z kultury. Odbiorcy są bardziej samodzielni i aktywni, coraz bardziej masowo stają się "przetwarzaczami" kultury, ludźmi społeczeństwa kreatywnego. Dlatego kładziemy nacisk na szeroki dostęp do dzieł powstałych za pieniądze publiczne.

Nie jesteśmy wrogami polityków ani polityki. Polityka będzie zawsze obecna w publicznych mediach. Chodzi tylko o to, by wyrwać je z logiki partyjnej propagandy i politykierskich rozgrywek. Stworzyć pole, gdzie różne poglądy, projekty, wizje będą mogły spotykać się na równych prawach i gdzie ludzie będą informowani, a nie indoktrynowani przez siłę polityczną czy ideologiczną, która akurat "odzyskała" media. To będzie zmiana w interesie kultury politycznej w Polsce.

(...)

Politycy rządzą mediami, bo dostali mandat od wyborców. Jaki mandat mają twórcy?

- Politycy nie dostali mandatu na stworzenie systemu wysoko płatnych synekur w mediach publicznych dla dyspozycyjnych urzędników partyjnych. Na zatrudnianie kolegów, którzy sami sobie przyznają astronomiczne odprawy. Coraz mniej jest tam jakichkolwiek kompetencji w dziedzinie mediów, zarządzania, twórczości, dziennikarstwa To desant jakiejś dziwnej mafii.

Nasz mandat jest skromny - ludzi dobrej woli, którzy podjęli się misji naprawczej. Ale sami tej ustawy nie uchwalimy. My ją tylko napiszemy, uchwali zaś - lub nie - Sejm. A jeśli uchwali, nie będzie już konieczności pytania o mandat. Zresztą Kongres Kultury Polskiej, który nas upoważnił do napisania ustawy, wybrał do Komitetu Obywatelskiego Mediów Publicznych nie tylko twórców, ale także czołówkę liderów organizacji pozarządowych. Nie chcemy tych mediów dla siebie, chcemy je oddać społeczeństwu. To jest siła naszego mandatu.

Da się zbudować media niekomercyjne i chętnie oglądane z wysoką kulturą?

- Mediami nie mają rządzić twórcy, lecz zdolni menedżerowie. Uważamy, że potrafimy wraz z innymi partnerami społecznymi wybrać lepszych szefów niż politycy, bo zupełnie inne kryteria są dla nas ważne. Agnieszkę Odorowicz, ekonomistkę, wybrali na szefa Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej filmowcy, choć nie była jednym z nas. Częścią zawodu reżysera jest zauważenie talentu innych ludzi, którzy robią coś lepiej od nas. Ta umiejętność przyda się przy wyborze władz mediów publicznych. Będą otwarte konkursy z jasnymi kryteriami. Nie jak dziś, gdy posiadanie programu działania nie jest obowiązkiem kandydata na szefa TVP!

Czy da się wspierać kulturę, traktując ją jak produkt rynkowy?

- Da się i trzeba. Jak wynika z badań prof. Leszka Zienkowskiego, jedna złotówka zainwestowana w kulturę daje 5,5 zł wartości dodanej brutto. Na wolnym rynku część twórczości przynosi bezpośredni dochód, do innych jej dziedzin zawsze się dopłaca.

Ale źle się kończy, jeśli władza lub - co gorsza - społeczeństwo traktują kulturę wyłącznie jako produkt rynkowy. Kultura musi być w ciągłym ruchu, a ten, kto wydeptuje drogę w głębokim śniegu, zawsze męczy się najbardziej. Następni mają już przed sobą drogę, prawdziwy artysta - wyłącznie bezdroża. Dlatego potrzebne są wolność i prawo do eksperymentu. Łącznie z prawem dostępu do środków publicznych. Drogi wydeptuje się w interesie wszystkich.

Środowiska twórcze traktują TVP z góry, bo interesują ją gusta średnie i niskie, ambitne programy nadaje w porach najniższej oglądalności, a w prime time rozrywkowe kicze.

- To uproszczenie. Środowiska twórcze nigdy nie traktowały TVP, a tym bardziej Polskiego Radia, z góry. Teatr Telewizji, teatr radiowy, Studio Eksperymentalne PR to dla wielu jądro twórczej aktywności. Nie byłoby też "Dekalogu" Kieślowskiego czy "Katynia" Wajdy bez TVP. Tyle że te osiągnięcia ginęły w zalewie szmiry i partyjnej propagandy.

Nie chodzi o to, by telewizja publiczna stała się kanałem Kultura bis, by wyłącznie produkowała i propagowała trudne formy i wyższe wartości. Kluczem jest jakość. Rozrywka - oczywiście, ale wartościowa, dobrze zrobiona. Niech nikt mi nie mówi, że kultura popularna, by znaleźć odbiorców, musi być tandetna.

Żyję i pracuję głównie w Stanach, gdzie duża część produkcji telewizyjnych ma najwyższą jakość. Producenci szukają nowych tematów i sposobów opowiadania - wiele z nich przebiło w ocenie widzów i krytyków najlepsze hollywoodzkie filmy.

(...)

TVP, promując bylejakość, jest odpowiedzialna za to, że bylejakość stała się częścią naszego świata. To jest do odrobienia?

- Kluczem we wszystkich, nawet najbardziej masowych formach audiowizualnych czy pisanych, jest jakość. Jakość treści, formy, rzemiosła, uczciwość merytoryczna, uczciwość osobista twórców, odtwórców i dziennikarzy. Co tę jakość może wymóc? Ambitny i twórczy menedżer, dyrektor, redaktor, producent. Presja samych twórców i dziennikarzy. Wreszcie - presja odbiorcy, który w projektowanym przez nas systemie otrzyma narzędzia, by jakości domagać się w sposób świadomy i egzekutywny. Jakość nie jest tożsama z oglądalnością. Ale element oglądalności czy słuchalności, czy innych "-ości", będzie jednym z filarów oceny tych mediów. Nie mają sensu takie, które nie docierają do odbiorcy, to jasne. Dlatego pozostawienie pewnej ilości reklam jest niezbędnym elementem korygującym.

Media publiczne mają się kierować zyskiem?

- Nie. Ale też nie mogą być zwolnione z obowiązku zabiegania o zaspokajanie społecznych potrzeb, dostarczania wzruszeń i zabawy. Muszą sprawiać ludziom satysfakcję. Ale ich głównym "zyskiem" jest inwestycja w kapitał społeczny, czyli funkcje edukacyjne, informacyjne, kulturotwórcze, wspieranie społeczeństwa obywatelskiego.

Zamiast abonamentu ma być 8 zł miesięcznie płacone z podatkiem. Da to ok. 2 mld zł rocznie. Dużo.

- Po pierwsze, na tle Unii Europejskiej to nie jest tak dużo. Niemcy wydają na media publiczne 8 mld euro rocznie. Po drugie, to nie będzie 8 zł, bo każdy będzie to odliczał od podstawy opodatkowania, czyli realny koszt to ok. 6,5 zł. Wreszcie - opłata w ogóle nie obciąży budżetów najbiedniejszych.

Ale, owszem, to znacznie więcej niż dotychczas i martwimy się, by tych pieniędzy nie zmarnowano. Dlatego postulujemy diametralną zmianę struktury i celów mediów publicznych. I położenie nacisku nie na paternalistyczną misję, lecz na służbę publiczną. Częścią tej służby jest udostępnienie Polakom za darmo wszystkiego, co powstaje za publiczne pieniądze. Temu ma służyć Portal Mediów Publicznych.

Zależy nam też, by stopniowo zmniejszać udział dochodów z reklam w budżecie mediów publicznych. Teraz jest to ok. 70 proc., co sprawia, że poza upartyjnieniem nie różnią się od komercyjnych. W przyszłości powinno być odwrotnie - reklamy powinny przynosić tylko 30 proc. budżetu.

Z tych 2 mld zł chcecie wspierać programy wysokiej jakości, ale robione poza mediami publicznymi.

- Stawiamy na wspieranie wartościowych treści, a nie tego czy innego kanału dystrybucyjnego. Jeśli prywatne radio czy gazeta przygotują coś wartościowego, co wyląduje na Portalu Mediów Publicznych, to korzyść odbiorcy jest taka sama jak z audycji w tradycyjnych mediach publicznych. Chodzi zwłaszcza o programy dla dzieci i młodzieży oraz programy o walorach edukacyjnych i kulturotwórczych.

Rozdział tych pieniędzy będzie przejrzysty - poprzez otwarte konkursy oceniane przez niezależnych ekspertów. Jeśli umiemy w ten sposób podnosić poziom polskiego filmu i przyciągać do kin coraz więcej Polaków, jest nadzieja, że sprawdzi się to i w mediach publicznych.

Optymalny model TVP? Wielka jak dziś czy skromniejsza, ale wysokiej jakości? Z dobrą publicystyką, dokumentem, filmem fabularnym i inteligentną rozrywką?

- To fałszywy wybór. Następuje gwałtowna specjalizacja kanałów dystrybucyjnych, a cyfryzacja jeszcze to spotęguje. Dlaczego Polskie Radio nie miałoby mieć kanału z tzw. muzyką źródeł, a TVP - z programami dla dzieci? Zadaniem mediów publicznych jest przede wszystkim stworzenie warunków do powstawania wartościowych treści i znajdowania najlepszych dróg ich docierania do odbiorców.

Chcemy radykalnie ograniczyć biurokrację i marnotrawstwo pieniędzy. Ale nowej Radzie Mediów Publicznych nie będziemy w ustawie mówili, jakimi kanałami ma przedstawiać ofertę. Teraz częstotliwości są dobrem rzadkim, ale rewolucja cyfrowa - o ile politycy i lobbyści nie przeszkodzą - otworzy nowe możliwości dotarcia do ludzi.

Na zdjęciu: Agnieszka Holland podczas konferencji prasowej zorganizowanej, po naradzie Komitetu Obywatelskiego Mediów Publicznych

Całość w Gazecie Wyborczej

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji