Artykuły

Komedia z finałem muzycznym

Gdym oglądał w teatrze "Rozmaitości" nową inscenizację "Lata w Nohant", myślałem o różnorodności spraw, które się w tej komedii rysują. To­czy się walka uczuć, pragnień, kaprysów, tęsknot, ironii. George Sand (która wcale nie jest taką egoistką na jaką wygląda) lekceważąco mówi o kompozy­torach. Na pozór stanowi, pod tym względem kontrast z boha­terami Witkacego, którzy do­strzegają w muzyce ideał twór­czości. Ale co powieściopisarka naprawdę odczuwa, świadczy finał. A także, wspomniana w komedii, chwila poznania Cho­pina,

Ironia przenika w tej sztuce wzajemne stosunki Polaków i Francuzów. Pani Sand myśli, że polska wieś to stepy. Mó­wi to akurat do Antoniego Wo­dzińskiego, reprezentującego niemal pozytywistyczny pogląd na modernizację gospodarki rolnej. Ale znów on doradza pani Sand nałożenie "szparagarni", zapominając, że istniała już ona w Nohant od 18 stulecia. Co do pani Sand, trzeba po­wiedzieć, iż nie bardzo rozu­miejąc Chopina, była jednak autorką eseju o Mickiewiczowskich "Dziadach", które porównywała z "Manfredem" i "Faustem". Wszyscy bohaterowie "Lata w Nohant" -rozmijają się z sobą lub pozwalają się rozminąć swym losom. Zakochane dziew­czyny próbują zatrzymać wy­mykających się kochanków, lub rzucają się w ramiona tych, których nie kochają. Poświęce­nie i wierność znaczą niewiele. Kaprys rozdzielanych, którzy mogliby być szczęśliwi. Lecz z tej igraszki uczuć, z fechtunku emocji, z rozbitych pragnień coś wynika. Może inspiracja twórcza? Odnalezienie przez Chopina owego rozwiązania so­naty muzycznej, którego z ta­ką męką i tak długo, wydawa­łoby się że daremnie szukał?

Bogactwo uroków i proble­mów znalazł w tej sztuce teatr "Rozmaitości". Można owo dą­żenie wyczuć w pracy reżyse­ra, Wojciecha Solarza, który wyważył odcienie. Atmosfera Nohant, nastrój przedburzowy i burzowy, starcie dążeń, ostrość konfliktów, wymowa ironii, znalazły tu miejsce.

Było zapewne zamiarem tea­tru "Rozmaitości", by postać George Sand ukazać w możli­wie pełnym świetle. Obsadzono więc dwie aktorki, o różnorod­nym stylu i środkach. Widzia­łem na razie Teresę Szmigielównę, kobiecą, zaaferowaną, zakłopotaną i zatroskaną, Ed­mund Fetting, grający Chopina, nie stara się o portretową do­kładność. Znużenie, melancho­lia i wysiłek skupionej energii górują w aktorskiej charakte­rystyce. Elżbieta Starostecka jest gorącą, wybuchową, ner­wowo rozbawioną, skłonną do bezwzględności Solange. Mniej tu pozostawiono miejsca na ka­prys, grę niedomówień, czy od­ruchy. Niezupełnie harmonizuje z mym wyobrażeniem o Maurycym - sylweta i zespół środ­ków jakimi operuje Jerzy Boń­czak. Wydaje się, że to artysta, może dekadent. Nie wydrwigrosz o dość ciasnych horyzon­tach jakby wynikało z tekstu. Bardziej się zgadzam z inter­pretacją jaką daje Maria Cie­sielska (ze spokojnym humorem traktująca kłopotliwą swą sytuację "Rozjerka"), Małgorzata Załuska (zagubiona w świecie intryg i deziluzji Augustyna) oraz Jan Młodawski (Fernand przegrywający bez własnej winy uczciwą swą miłość).

Finał nadaje ostateczny sens tej komedii. Jest to finał muzyczny. Literackimi środkami - szukający rozwiązań muzycz­nej kompozycji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji