Artykuły

Offenbach i jego "Perichola"

Dla uczczenia setnej rocznicy śmierci klasyka operetki Jakuba Offenbacha - Państwowa Operetka w Warszawie wystawiła jego "Pericholę" - rzecz mniej znaną i rzadziej grywaną. Przypomnijmy przy okazji kim był Jacques (Jakub) Offenbach, tym bardziej, że należy on przecież do tych twórców, którego operetki od kilkudziesięciu lat nie schodzą ze scen teatrów muzycznych. Niektóre z nich, nie licząc jedynej jego opery "Opowieści Hoffmana", są grywane także przez najwybitniejsze sceny operowe, jak na przykład przez znakomitą Deutsche Oper w Berlinie Zachodnim, którą niedawno odwiedziłem ("Wielka księżna Gerolstein", "Rozbójnicy").

Był to kompozytor niezwykle płodny. Umierając w wieku 81 lat pozostawił ponad sto dzieł scenicznych, nie licząc wielu drobnych, jednoaktowych komedii muzycznych. Z jego 104 operetek, wprawdzie nie wszystkie są dziś grywane, ale liczne, jak na przykład "Orfeusz w piekle", "Piękna Helena", "Życie paryskie", "Sinobrody" i wyżej wspomniane nie schodzą ze scen. Bywa też, że jakiś teatr sięga do dzieł Offenbacha, wydawałoby się, zupełnie zapomnianych i wtedy okazuje się to także zjawiskiem interesującym. Tak było na przykład przed paru laty, kiedy Warszawska Opera Kameralna wystawiła trzy jego zabawne jednoaktówki "Dwaj ślepcy", "Zaręczyny przy latarniach'' i "Salon pana Chaufleuri".

O popularności Offenbacha chociażby w naszym kraju świadczyć może m. in. fakt, że w samej Warszawie do wybuchu drugiej wojny światowej wystawiono ponad czterdzieści jego operetek, a niektóre z nich miały po kilka premier, na przykład "Orfeusz w piekle" - dziesięć (w tym dwie w Teatrze Wielkim), a "Piękna Helena" jedenaście. W operetkach Offenbacha swoje najlepsze role miały tak znakomite gwiazdy podkasanej muzy, jak Lucyna Messal, Adolfina Zimajer, Rufin Morozowicz, Wiktoria Kawcka, nie wyłączając... Sempolińskiego, Dymszy i wielu innych sławnych gwiazd.

Trzeba powiedzieć, że "Pericholę" dyrektor teatru, a zarazem reżyser spektaklu Ryszard Płetruski wystawił z niezwykłym rozmachem i starannością. Muzyka w tej operetce, znacznie ustępująca innym arcydziełom Offenbacha - zabrzmiała znakomicie pod dyrekcją Andrzeja Straszyńskiego, ładnie brzmiały chóry i znakomicie ożywił przedstawienie balet w choreografii Witolda Grucy, chociaż nie miał on tu specjalnie dużego pola do popisu. Scenografia Liliany Jankowskiej - ładna, chociaż raczej skromna.

Akcja "Pericholi" oparta na jednoaktówce Prospera Merimee toczy się w Limie. Dzieje wędrownej pary śpiewaków i komediantów - Pericholi i Piquiilo są tu komplikowane przez nieokiełznaną miłość wicekróla Peru do pięknej śpiewaczki, co oczywiście znajduje szczęśliwe rozwiązanie. Pełna uroku, bardzo ładnie śpiewa Grażyna Brodzińska w roli tytułowej, a Mariusz Cellari z powodzeniem jej sekunduje. Jest tu więcej udanych ról, m.in. Zenon Bester (wicekról), Lech Czerkas (hrabia Panatellas) i inni, których nie sposób tu wszystkich wymienić. Głosowo raczej nie ma tu kreacji, ale jest solidne aktorstwo - to pewnie zasługa reżysera, a w całości bardzo ładne przedstawienie i można mu rokować długotrwale powodzenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji