Artykuły

Wieczór z "Oliverem"

Po "Skrzypku na dachu", "My fair lady". "Jesus Christ Superstar" i "Les Miserables" trafia na scenę gdyńskiego Tea­tru Muzycznego kolejny światowy musicalowy standard. "Oliver!" z librettem, muzyką i piosenkami, Lionela Barta, w tłumaczeniu Anny Frąckiewicz (prze­kład libretta) i Jacka Korczakowskiegro (teksty piosenek) jest najnowsza pozy­cją w repertuarze TM. Najnowsza i kto wie, czy nie ostatnia na dłuższy czas, może do końca bieżącego sezonu. Przyczyna wiado­ma. Koszty każdej inscenizacji są dziś ogromne, a produkcja musicalu - to przedsięwzięcia wyjątko­wo drogie.

Sobotnia premiera "Olivera" odbyła się jednak w atmosferze i oprawie zgoła niekryzysowej. Rozmów o pieniądzach przy takich okazjach nie ma - premiera to nadal wieczór wyjątkowy, rodzaj teatralnego święta, kiedy o sprawach smutnych mówić nie wypada.

Tym bardziej, że i sam "Oliver" - od lat blisko 30 przebój londyńskich scen, nastraja pogodnie. Lionel Bart "skroił" bo­wiem swój musical zgodnie z klasycznym przepisem na sukces. Fabułę oparł na Dickensowskim "Oliverze Twiście", dziele znanym, wzruszającym, a zarazem pełnym humoru i optymi­zmu. Tak jak i w innych powieściach pana Dickensa mamy tu do czynienia z bohaterem zawsze zjednującym sympatie. Bo czyż nie wzbudzi jej dziecko okrut­nie przez los doświadcza­ne?

Mały Oliver - sierota, poniewierany przez obcych ludzi, przygarnięty przez Fagina i jego grupę ma­łych łobuziaków - kieszonkowców odnajduje wresz­cie rodzinę. A to dzieje się nie bez ofiar. Ginie sprzyjająca chłopcu dziewczyna Nancy, zamordowana przez swego ukochanego - Billa.

Jest zatem tajemnica po­chodzenia Olivera wyjaś­niona w finale, są scenki z życia londyńskiego marginesu połowy ubiegłego stu lecia. są barwne obrazki rodzajowe, a przede wszyst­kim - sam temat. Histo­ria biednego chłopca, poruszająca i dzieci, i doros­łych.

Muzycznie ustępuje "Oliver" z pewnością tym musicalom, w których aż się roi od łatwych, wpadają­cych w ucho melodii. Ta­kich prawdziwych przebo­jów tu nie ma, poza dwoma "numerami": "Od dzi­siaj to jest twój dom" i "Umpapa", ale całość jest muzycznie dość błyskotli­wa i interesująca. Poszczególne piosenki, już to liryczne już to wesołe, i skoczne, znakomicie budują nastrój, oddając też klimat przedmieścia, tanich szyn­ków, typowo miejskiego folkloru.

Począwszy od uwertury, aż po ostatnie akordy, or­kiestra pod kierunkiem Wiesława Suchoplesa wydobywa urodę tej muzyki - prostej, a finezyjnie pod­kreślającej zmienność nastroju, współtworzącej emo­cjonalny charakter kolejnych epizodów.

Gdyński spektakl reżyserował Roger Redfarn, gość z zaprzyjaźnionego z TM Royal Theater w Plymouth. Scenografię - bardzo funkcjonalną, wykorzystującą walory sceny obrotowej, stonowaną kolorystycznie, znakomicie organizującą przestrzeń projektowali Łucja i Bruno Sobczakowie. Zaproponowana przez nich dekoracja łączy pomysło­wość rozwiązań ze szlachetnością plastycznego wyra­zu i wspaniale "trafia" w klimat epoki. Dopełnie­niem staje się światło, które ustawiła, czy jak kto woli - reżyserowała Jenny Cane, także gościnnie. Światło podkreśla walory malarskie scenicznego "pejzażu" w dużej mierze staje się wyznacznikiem widowiskowych efektów, przy­daje tajemniczości i poezji. Ujawnia się to wspaniale choćby w II akcie, w scenach na londyńskim moście.

Rogerowi Redfarnowi i jego współpracownikom udało się stworzyć przedstawienie zwarte dramaturgi­cznie, z dobrym tempem. Atutem spektaklu są bez wątpienia sceny zbiorowe. Pomyślane i rozegrane precyzyjnie (choreografie opracował Bogdan Jędrzejak) mają dodatkowy urok dzięki udziałowi licznej grupy chłopców - uczniów gdyńskich szkół. Wśród nich znaleziono też wykonawców roli tytułowej. Z czwórki odtwórców postaci O1ivera wybrano na wieczór premierowy Aleksan­dra Płońskiego. O ile aktorsko spisywał się nieźle to niestety śpiewał nie zaw­sze czysto. Sądzę, że po prostu zawiodły nerwy. Pierwszą z solowych piosenek "Kto to wie" wykonał dosłownie ze ściśniętym gardłem mijając się z orkiestrą.

Trema nie opuszczała także doświadczonych artys­tów. Ewa Jendrzejewska-Musiał jako hoża Nancy wypadłaby bardzo dobrze, gdyby nie kilka wokalnych "kiksów". Wybaczmy je jednak. Ważniejsze, iż dzię­ki aktorskiej interpretacji, Nancy w jej wykonaniu zyskała portret psychologicz­nie ciekawy.

Panowie nie poddali się nerwom i zarówno Fagin w wykonaniu Piotra Gulbierza jak i Pomysłowy Krętacz Dariusza Wójcika, Pan Bumble Krzysztofa Kolby i Billy Sykes And­rzeja Śledzia wnieśli wiele humoru, fantazji, nutkę refleksji. Kolba i Siedź dobrze znaleźli się w swych charakterystycznych ro­lach, zaś Piotr Gulbierz dał kolejny dowód swych aktorskich i wokalnych możliwości. Jego Fagina po prostu się zapamiętuje, a piosenka "Rozważając tę sytuację" przekształca się w jego interpretacji w piękną etiudę. Sekunduje panom Urszula Polanowska - jako zażywna wdowa Corney - w duecie z pa­nem Bumble, podobnie jak on groteskowa.

W sumie jest gdyński "Oliver" spektaklem miłym dla ucha i wdzięcznym dla oka. Sceny w gospodzie, kuchni złodziei, na londyńskim moście i ulicach - barwne, pełne rozmachu w pełni rekompensują mankamenty wykonawstwa, które z czasem na pewno się "dotrze".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji