Artykuły

Czyżby twórczość telewizyjna?

TV nie wykorzystywała pisarzy. Wykorzystuje ich do różnych audycji, mniej czy bardziej szeroko (raczej mniej), mniej czy bardziej sensownie (najmniej w ich przyrodzonym poniekąd charakterze, w dyskusjach estetycznych, albowiem - jak już nieraz o tym pisałem - uważam naszą TV za instytucję bezdyskusyjną). Przede wszystkim jednak zaczęła ich wykorzystywać do pisania oryginalnych utworów telewizyjnych, i to jest najważniejsze - zaczęła bowiem powstawać prawdziwa twórczość telewizyjna.

Jedno stwierdzić można, że TV pisarzy nie popularyzuje. Z okazji XX-lecia mamy prezentację najwybitniejszych artystów polskich z zakresu muzyki i filmu, nie mówiąc już o piosenkarzach itd. Nie ma jakoś cyklu "Literackie XX-lecie", prezentującego indywidualności pisarskie w ich całościowym dorobku w Polsce Ludowej, w ich drodze twórczej i zróżnicowaniu. A tyle mówi się o motorycznym, wiodącym wpływie literatury na inne dziedziny twórczości, więcej, uzasadnia się słabości tych dziedzin (jak np. filmu) słabościami literatury. Trzymamy się tu tradycji swoistego automatyzmu - popularyzujemy to, co najbardziej popularne.

Przekaźniki kultury masowej nasycamy produktami tejże kultury. No dobrze, a co będzie z jej stylem? O ileż lepiej te sprawy wyglądają w radiu.

Jakby dla zaprzeczenia tym wywodom wymienić muszę pierwszą pozycję z nowego cyklu, wprowadzonego w programie TV, w typie spotkań "Zapraszamy na wtorek wieczór", nadawanego przez Kraków, gdzie zawarliśmy znajomość w najwłaściwszym miejscu, w domu, z pisarzem Januszem Meissnerem. W tym cyklu, poświęconym w ogóle tzw. barwnym postaciom, Kraków wykazał, że uważa pisarzy za ludzi interesujących. Dobry początek.

"Z filmoteki XX-!ecia" zaprezentowano nam dorobek filmowy jednego z najwybitniejszych i najbardziej psychologicznych naszych reżyserów, Stanisława Różewicza. Żeby się już trzymać filmu, skoro starszy z rodu, prof. Jerzy Toeplitz nauczył nas patrzeć na dzieło filmowe, czytaj jego język, młodszy, K. T. Toeplitz zapoznaje nas z gatunkami filmowymi od strony historyczno-anegdotycznej. Ostatnio spróbował scharakteryzować istotę i styl "westernu". W swojej interesującej bogato ilustrowanej gawędzi napoczął zaledwie ten temat, sąsiadujący z najistotniejszymi problemami wychowawczego działania sztuki, najtrwalszymi doświadczeniami w zakresie konwencji "bohaterskiej" utworu artystycznego.

"Przegląd muzyczny", prowadzony przez L. Erhardta., przedstawił nam dwie najnowsze imprezy, międzynarodowy "Jazz Jamboree" w Filharmonii Narodowej i ogólnopolski Festiwal Oper i Baletów w Poznaniu. Z lżejszej dziedziny transmitowano finał Międzynarodowego Konkursu Tańca Towarzyskiego z Pragi. W audycji "Muzyka i poezja", dość mdławej na ogół, z krakowskich Krzysztoforów transmitowano recytacje "Śmierci Andersena" Gałczyńskiego, jako rzecz na Święto Zmarłych.

W środę TV uraczyła nas (a za pośrednictwem Interwizji bratnich "telewidzów") uroczym, znakomitym i pełnym smaku kąskiem - transmisją z pałacu Łazienkowskiego stylowego spektaklu jednego z najnowocześniejszych polskich utworów w rodzaju commedia del'arte. Była to Comedia Harmonica "Amfiparnas czyli Improwizacja z musu", w reż. B. Trukana i scenogr. R. Zaniewskiego, odśpiewana i odegrana przepięknie. Takie rzeczy w TV lśnią jak nowo oszlifowany brylant. Szkoda, że informacje o tym spektaklu podano tak skąpe, jakby to była impreza niespodziewana i konspiracyjna.

Katowicki Teatr TV przypomniał pierwszą powojenną sztukę Leona Kruczkowskiego "Odwety", w adaptacji i reż. J. Grudy. Ten, wczesny utwór wybitnego dramaturga, przyćmiony dziś nieco "Popiołem i diamentem", nie należy z pewnością do udanych dzieł autora "Śmierci gubernatora". Za dużo w nim gołych zamierzeń publicystycznych, przy niedostatku realistycznej obserwacji rzeczywistych spraw. Wyrasta on jeszcze ze zbyt tradycyjnych tworzyw intrygi dramatycznej, łączenia konfliktu postaw politycznych z melodramatyczną intrygą rodzinną o niespodziewanie; wykrytym ojcostwie, o spotkaniu nieznanego ojca i syna. Mamy tu wiele literackiego i teatralnego demonizmu w rysunku podziemia, gdzie ojciec osobiście posyła młodocianego syna na "mokrą robotę" co było raczej nie stosowane w praktyce "zabłąkanych". Spektakl, zagrany interesująco, dał kilka plastycznych postaci (M. Kościałkowska, J. Chełmiński, T. Kalinowski i E. Kuziemski), dominujące jednak ciągoty TV do publicystycznego przerysowywania, stawiania kropek nad i, oraz dosłownego ilustratorstwa, pchnęły reżysera do taniego chwytu z filmową dokrętką - epilogiem, gdzie - jak gdyby w wyniku przedstawionych w sztuce wydarzeń tłumy obywateli składają głosy w referendum, odbywa się wytop stali etc. Na Boga, zostawmy widzom chwilę refleksji dla samodzielnego wyciągania wniosków. Nie traktujmy sztuki jako przygrywki do plakatowych uogólnień.

Dwa pozostałe spektakle Teatru TV były przede wszystkim znakomitymi, indywidualnymi kreacjami mistrzowskiego aktorstwa. Kolejne powtórzenie z taśmy monologu Finna Methlinga "Podróże do zielonych cieni", że świetną Mikołajską, wykazało, że najlepsze, utrwalone pozycje Teatru TV mogą być rzeczą nieprzemijającą, którą da się smakować po wiele razy. Sztuka TV Zdzisława Skowrońskiego "Mistrz", nagrodzona na konkursie na oryginalny utwór telewizyjny, moim zdaniem najlepsza z dotychczasowych (obok Broszkiewicza i Promińskiego), wykazuje przede wszystkim, że powstaje już (nareszcie!) odrębna twórczość telewizyjna, o własnych cechach gatunkowych, która nie jest tylko adaptowanym teatrem czy filmem. Zwarta, jednolita, kameralna, operująca środkami i techniką TV i nie tyle widowiskowa co introspekcyjna, eksponująca jednostkowe, subiektywne przeżycie, a więc aktorska i nowoczesna w sposobach budowania wizji. "Mistrz" był wspaniałą kreacją Janusza Warneckiego. Jakie to szczęście, że ten wybitny aktor właśnie w TV mógł znaleźć właściwe do swoich warunków pole popisu. Gra jednej twarzy, jednego człowieka jest jak gdyby naturalnym stylem TV. Spektakl, wyreżyserowany przez J. Antczaka, z doskonałym zespołem towarzyszącym (R. Hanin, L. Madaliński, S. Zaczyk, A. Sarnecki, J. Pieracki, I. Śmiałowski, B. Dardziński i in.), był nie tylko dużym przeżyciem artystycznym, ale i chyba ważnym doświadczeniem TV.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji