Artykuły

Podróże ziemskie i kosmiczne

NARESZCIE pełnia lata. Są upały i burze, choć pomidory kosztują po 50 zł kilo. Są też ogórki, przynajmniej w telewizji. W programie zapanowała prawdziwa kanikuła, przerywana z rzadka ciekawszymi pozycjami i tradycyjną "Kobrą", która coraz mniej widzów interesuje. Ale nie ma złego, co by na dobre nie wyszło. Nikt nie może przynajmniej uskarżać się latem, że telewizją zabiera mu zbyt wiele czasu...

Cóż robią Polacy w okresie kanikuły? Przede wszystkim podróżują. Kto może, ten wyjeżdża na wycieczki zagraniczne. Kogo zaś na nie nie stać, ten rusza w Polskę. Telewizja poszła śladami swych widzów. Mieliśmy w tym tygodniu możność podróżowania za pośrednictwem małego ekranu i poznawania dalekich i bliskich krajów, a nawet Kosmosu i Marsa. Bardzo to wzbogaca naszą wiedzę o świecie, tylko, że od czasu do czasu chcielibyśmy także widzieć na małym ekranie prawdziwy obraz tego, co dzieje się w naszym kraju. No, ale nie narzekajmy. Spróbujmy zdać sprawę z tego, co nam się w tych podróżach podobało. Zacznijmy od Moskwy. W niedzielę rano nadała stamtąd telewizja bardzo interesujący reportaż z Kremla, Oglądanie pięknej, starej architektury soboru Uspieńskiego i Błagowieszczeńskiego, Granowitej Pałaty, cerkwi Wasyla Błażennego na Placu Czerwonym, "cara-puszki" i "cara-kołokołu", a nade wszystko strzelistej wieży - dzwonnicy Iwana Groźnego - było prawdziwą przyjemnością zarówno dla tych, którzy znają te osobliwości światowej architektury, jak i dla tych, którzy tam jeszcze nie byli. Tym bardziej, że objaśnienia były rzeczowe i konkretne, dobrze tłumaczone na język polski.

Mogliśmy też pojechać w tym tygodniu w drugą stronę świata, do naszych sąsiadów zachodnich. Tym razem przeniosła nas telewizja do rezydencji króla Prus, do Sans-Sousi. Tu gdzie pod Berlinem, w swym ulubionym Poczdamie, Wielki Fryc przyjmował Woltera, grywał na flecie rozmawiał z biskupem warmińskim, księciem polskich poetów, Ignacym Krasickim,przygotowała telewizja NRD pełne wdzięku widowisko plenerowe w reżyserii Georga Mielke. Były to fragmenty przedstawień "Sprytnej ogrodniczki" Mozarta, jednoczące walory muzyczne, taneczno-baletowe i teatralne. Na tle rokokowego placu, w starym parku krążyły zakochane pary, śpiewali dobrzy śpiewacy, grały ładne aktorki.

Podróże zagraniczne nie przesłoniły telewidzom Polski i jej architektury. Było więc w programie regionalne widowisko "NA KRAKOWSKIM RYNKU", oparte na folklorze krakowskim, transmitowane z rynku dawnej stolicy i była wędrówka po Warszawie, połączona ze spotkaniem z dyrektorem Muzeum Narodowego prof. LORENTZEM i inż. SIGALINEM. Telewidzowie zwiedzili Plac Zamkowy, ruiny Zamku Królewskiego, trasę W-Z, Mariensztat, stare mury obronne, otoczenie Kolumny Zygmunta i siedzibę Związku Literatów. Również Kino Krótkich Filmów nastawione było w tym tygodniu na efekty bardziej krajoznawcze, niż artystyczne. Pokazano nam dwa filmy morskie, które wyróżniły się niedawno w czasie przeglądu filmów morskich w Świnoujściu: "SUCHY DOK" JANA RIESSERA i "ORP BŁYSKAWICA" BOHDANA WIELECKIEGO. Film Riessera jest dobrym przykładem efektywności tematyki produkcyjnej. Znakomite ujęcia operatora miały w sobie coś z abstrakcyjnej plastyki, zaciekawiając bardziej wizualną stroną filmu, niż jego treścią. Natomiast film Wieleckiego był ciekawy ze względu na bogatą dokumentację filmową, wydobyta ze starych kronik, ukazującą historię polskiego okrętu wojennego, który zjawił się na polskich wodach Bałtyku niedługo przed wojną, by strzec naszego Wybrzeża, potem walczył bohatersko w czasie wojny przeciw hitlerowskiej flocie podwodnej, eskortując angielskie konwoje i wreszcie po wojnie powrócił, zasłużony i sterany do Ojczyzny. Film słabszy artystycznie, ale o dużym ładunku emocjonalnym.

Nawet teatr telewizyjny uległ w tym tygodniu podróżniczej gorączce. W ramach Telewizyjnego Festiwalu Teatralnego pokazano nam transmisję przedstawienia sztuki Helli Wuolijoki "Kobiety z Niskalori", granego w teatrze im. Jaracza w Łodzi. Znaleźliśmy się tym razem w Finlandii, by oglądać melodramatyczną historię z fińskiej wsi, graną dobrze, przygotowaną starannie. Można mówić z uznaniem o grze Hanny Małkowskiej i Krzysztofa Chamca, można ubolewać nad niewdzięcznym i trudnym zadaniem, jakie przypadło w udziale Barbarze Wałkównie, ale trudno nie westchnąć z żalem: kiedyż zobaczyły wreszcie w ramach Telewizyjnego Festiwalu Teatralnego współczesną sztukę polską, rozgrywającą się dzisiaj w naszym kraju i mówiącą o naszych sprawach?

Podróże po naszym globie mogły się skutkiem nadmiaru sprzykrzyć niektórym telewidzom. Tym bardziej, że w Kosmosie działy się w ostatnim tygodniu sprawy niezwykłe. Trzeba przyznać magazynowi popularnonaukowemu "Eureka", że "trzyma rękę na pulsie". Znaleźliśmy w nim znowu bardzo ciekawą i zrozumiałą nawet dla laików informację o najnowszych wydarzeniach w Kosmosie i fascynujący pokaz zdjęć przekazanych przez Marinera 4 z Marsa. Ilekroć widzę fragmenty wszechświata, których dotąd ludzkie oko nie oglądało, przeżywam zawsze chwile wielkiego wzruszenia. To jednak ogromna zasługa telewizji, że udostępnia te materiały milionom widzów. Proszę sobie uświadomić, że zdjęcia z Marsa przekazane zostały na Ziemię z odległości ponad 200 milionów km. Aż się w głowie kręci na myśl o tej kolosalnej odległości, którą człowiek pokonał siłą swego mózgu i swych wynalazków. A my sobie oglądamy te zdjęcia, jakby robiono je w sąsiednim mieście.

Fantastyczny rozwój techniki otwiera przed ludzkością zupełnie nowe perspektywy, nowe horyzonty. Ale pamiętajmy, że jest to broń obosieczna. Kryje ona bowiem również straszliwe niebezpieczeństwo atomowej zagłady. Przypomniał nam o tym Zdzisław Skowroński w swej sztuce pt. "Głos", zaprezentowanej w poniedziałkowym programie Teatru Telewizji. Intencje przyświecające autorowi były bez wątpienia bardzo szlachetne. Pokazanie ogromnej odpowiedzialności, jaka ciąży dziś na fizykach atomowych i uczonych zajmujących się tak groźnymi dla poszczególnych ludzi i dla całej ludzkości badaniami - ma na pewno pozytywne znaczenie.

Skowroński pokazał problem logicznie, wykład na temat właściwej postawy moralne i współczesnej uczonego był bardzo przekonujący. Tylko, że nie stanowiło to jeszcze dramatu, a ponadto brzmiało trochę wtórnie wobec filmu radzieckiego Romma, czy sztuki Stampfla o podobnej tematyce. Chwilami padały z małego ekranu zdania, które brzmiały jak truizmy, zaczerpnięte z artykułu wstępnego gazety. Słabości sztuki ratowała dobra reżyseria Jerzego Antczaka i znakomita gra Janusza Warneckiego w roli Profesora. Nie wątpię, że Zdzisław Skowroński napisał swą sztukę z myślą o tym aktorze. Również i inni wykonawcy starali się ożywić postacie dramatu. Występowali zaś w przedstawieniu bardzo dobrzy aktorzy: Zbigniew Zapasiewicz, Andrzej Żarnecki, Jerzy Kaliszewski, Henryk Borowski, Wiesław Michnikowski, Jadwiga Barańska, Hanna Stankówna, Kazimierz Meres, Zygmunt Maciejewski i inni. Sugestywne dekoracje zaprojektował J. MASŁOWSKI.

W przeciwstawieniu do patetycznej dramaturgii "Głosu" mocno zabrzmiał skromny i prosty program, poświęcony 60 rocznicy rewolucji 1905 roku w Zagłębiu Dąbrowskim, owej słynnej "Republice Zagłębiowskiej", o której pamięć żyje po dziś dzień w Sosnowcu, Dąbrowie Górniczej, Będzinie. Pojawili się przed kamerami naoczni świadkowie tamtych wydarzeń i opowiedzieli prostymi słowami o tym, co przed 60 laty przeżyli. Historyk dr Rechowicz skomentował rzeczowo bieg zdarzeń w Zagłębiu w roku 1905, a wszystkiemu towarzyszyły reprodukcje starych dokumentów, zdjęcia kopalń, fabryk i hut, gdzie rozgrywały się strajki i gdzie robotnicy Zagłębia szli do ataku i ginęli od kul carskich żołnierzy. I jeszcze epilog wymowniejszy od słów: zagłębiowska ulica w dniu dzisiejszym. Chodzą po niej uśmiechnięci, pogodni ludzie. Historia wymierzyła tu swój wyrok. Zwyciężyła słuszność i sprawiedliwość, tamta walka i tamte ofiary nie były bezowocne. Decyzję o zbudowaniu pomnika dla uczczenia ofiar rewolucji 1905 roku i jej bohaterskich bojowników przyjmujemy jako oczywistą. Ten pomnik zamknie burzliwy i pełen chwały rozdział historii polskiego ruchu robotniczego. Z Kosmosu i utopii wracamy więc na ziemię trudnych spraw i bojów. I tu właśnie telewizja czuje się najlepiej, najpewniej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji