Artykuły

W świecie pożądań

MONIKA BRAND: Chętnie siega Pani po nowe, niewystawiane dotąd sztu­ki. Kiedyś wspomniała Pani, że przy­stępując do prób, proponuje aktorom "temat do zabawy". Jaki jest główny temat sztuki "Po deszczu", nad któ­rą pracuje Pani z aktorami teatru Wybrzeże?

Anna Augustynowicz: Próbujemy się bawić "w chowanego". To bezpoś­redni temat do zabawy. Sztuka dotyczy przestrzeni strachu przed drugim czło­wiekiem, wywołanego przez podziały. Podziały w firmie, w której dzieje się akcja, zaczynają się na palących i nie­palących. Sztuka dotyczy też problemu firmy jako ideologii. Wydaje mi się, że ten tekst dzisiaj, w naszym społeczeństwie, które wkracza na drogę przemian, przychodzących z Zachodu, jest tekstem bardzo celnym, nazywającym po imie­niu to, co dzieje się z mentalnością na­szego społeczeństwa. Firma, jako nowy twór, jest w stanie zastąpić ludziom miłość, religię i inne wyższe potrzeby. Firma jest niezbędna do tego, żeby w ogóle żyć. Jednocześnie firma jest sy­stemem, który ogranicza, zniewala.

Akcja "Po deszczu" rozgrywa się w nietypowej przestrzeni, na tarasie biurowca. Tu, cichcem, spotykają się palacze.

- Nie przyjmujemy jednak konwencji realistycznej i nie pokazujemy wieżow­ca z dachem. Jest to raczej ring, na któ­rym ludzie próbują się z sobą zmierzyć w strachu przed innymi, gdzie próbują siebie podglądać, ponieważ sami czują się winni, że palą mimo zakazu. Prze­strzeń dachu jest przestrzenią, w której wydaje im się, że sprzeniewierzając się zasadom, obowiązującym w firmie, mo­gą być wolni. Ale dach to jest dopiero początek. Na dachu wikłają się w rela­cje między sobą, z których dowiadują się prawdy o partnerach i o sobie.

Czy w wyizolowanej przestrzeni, ja­ką jest dach albo ring, łatwiej się przed sobą otworzyć?

W scenografii zasada ringu czy da­chu, czyli przestrzeni otoczonej barier­ką, jest ekwiwalentem przestrzeni psy­chologicznej, która staje się między ludźmi. Nazwaliśmy to "przestrzenią kryjówki", bo ludzie robiąc coś złego, chcą się skryć przed wzrokiem innych. Ta przestrzeń jest dość dynamiczna, bo jest i kryjówką, i odkrytym terytorium, na którym możemy podejrzeć tych lu­dzi w zmaganiach z sobą samym.

Opowieść rozgrywa się podczas dłu­giej suszy, ale w końcu spada deszcz...

Ten dramat ma konstrukcję otwar­tą, więc publiczność może postawić so­bie pytanie, co będzie po deszczu, w jakiej kondycji ci ludzie schodzą z dachu, kto na nim zostaje i kto zostaje w tym świecie, który będzie po deszczu. Atmo­sfera przed deszczem korci nas z psy­chologicznego punktu widzenia. Chce­my przybliżyć to coś, co ludzi kręci, co powoduje pobudzenie, nagłe otwiera­nie się przed sobą, tęsknoty. Społecz­ność, której dotykamy, jest zapisem kondycji społeczeństwa Zachodu, żyją­cego w świecie pożądań, dalekiego od świata pragnień. Napęd na posiadanie czegoś, na bycie kimś, na zawłaszcze­nie drugiej osoby jest ogromny.

Niedawno w Sopocie odbyła się pre­miera "Top Dogs", sztuki także opo­wiadającej o ludziach, uzależnionych od firmy. Czy to są dobre tematy dla polskiego teatru?

- Mnie się wydaje, że to są tematy, które mogą objaśnić widzom rzeczywi­stość. Proszę spojrzeć na młodych lu­dzi, którzy wchodząc w firmę, za cenę pracy, są w stanie zaprzedać duszę dia­błu. Praca staje się narkotykiem, tle­nem. Upatruję głębszego sensu w realizowaniu tego typu dramatów. Prze­cież wyszliśmy z jednego systemu, któ­ry nam dolegał i natychmiast wpasowujemy się w inny, który tylko inaczej się nazywa i z innej strony Europy do nas wchodzi. Sądzę, że teatr powinien w ja­kiś sposób trzeźwić, pokazywać pułap­ki, niebezpieczeństwa, wariactwach jakich dotykamy.

Pani lubi dotykać naszych wariactw, obnażać brudne sprawy. Przywołam choćby "Zagładę ludu" Schwaba, czy "Młodą śmierć" Nawrockiego.

- Czasem trzeba zrobić wycieczkę przez zło, przejść przez bród, żeby pró­bować zwrócić się ku dobremu. To jest droga w poszukiwaniu sensu rzeczywi­stości, w której żyję. Trzeba zajmować się sprawami, które mogą obchodzić lu­dzi. Bardzo asekurujemy się od tej rze­czywistości, jesteśmy wszyscy egoista­mi i wydaje nam się, że zło nas nie do­tyczy. Nie mamy czasu na refleksję, je­steśmy jak towar na wózku w supermar­kecie, który potrzebuje coraz lepszej etykietki, żeby być coraz bardziej "sprzedajnym". Istnieje więc niebezpie­czeństwo, że przestaniemy zastanawiać się nad poczuciem sensu bycia w miej­scu, do którego przynależymy.

Dziś do teatru chodzą głównie młodzi ludzie. Myśli Pani o nich, realizując swoje przedstawienia?

- Staram się dobrze myśleć o publicz­ności. Nie widzę potrzeby dzielenia jej na starych i młodych, kucharki i arty­stów, dzieci i rodziców. Uważam, że sztuka teatru jest sztuką emocji i że jest ona w stanie dotrzeć do każdego. Oczywiście są sztuki, które wymagają pewnej życiowej dojrzałości. Jednak, w mo­im odczuciu, każdy tekst, który doty­czy uniwersalnych tematów, powinien być skonstruowany na kilku poziomach, tak żeby każdy człowiek mógł coś z nie­go dla siebie wynieść.

Czyli przedstawienia, do których wprowadza Pani elementy pop-kul­tury, nie są adresowane tylko do młodszych widzów, którym ten temat jest bliski?

- Oczywiście, że nie, to są bzdury, wy­myślone przez osoby opisujące przedstawienia. Nigdy nie przyszło mi do gło­wy, żeby wprowadzić muzykę techno do "Iwony, księżniczki Burgunda" po to, że­by przyciągnąć młodzież. Bawię się pewnym elementem pop-kultury w takim stopniu, w jakim jest on potrzebny w przedstawieniu. Wykorzystuję go na przykład, żeby pokazać podziały środowiskowe wśród młodzieży. Czerpię ze świata, który mnie otacza, ale po to, by objaśnić fragment rzeczywistości i za­bawić się. W teatrze jest miejsce na tak wiele różnych światów, że każdy jest w stanie znaleźć coś dla siebie.

Od ośmiu lat jest Pani dyrektorem ar­tystycznym Teatru Współczesnego w Szczecinie. Ma Pani swój zespół. Z gdańskimi aktorami spotkała się Pani pierwszy raz. Lepiej czy gorzej pracu­je się z nowym zespołem?

- Jest inaczej. Nie umiem powiedzieć, co jest dla mnie lepsze. Na pewno jest to inne i na pewno jest ważne. Tu, w Gdańsku, spotkałam się z grupą ak­torów bardzo energetycznych, sprzyja­jących, skonstruował się zespół, który znakomicie z sobą współpracuje. W czytaniu "Po deszczu" uczymy się nowego, wspólnego języka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji