Artykuły

Zostawmy wzruszenie widzowi

Aktorstwo nadal pozostaje sztuką ulotną, jakby na przekór coraz lepszym możliwościom zapisu obrazu dźwięku. Dobrze więc, że powstają książki, które przybliżają artystów polskiej sceny i ekranu. "Pejzaż - rozmowy z Mają Komorowską" Barbary Osterloff polecam z przyjemnością - pisze Janusz R. Kowalczyk.

Tom zawiera bezpośrednie i szczere wypowiedzi, co po części wynika z faktu, że obie panie dobrze się znają. W obszernym wywiadzie wyznania aktorki nabierają posmaku prywatności, a nawet intymności - w najlepszym rozumieniu tego słowa - dzięki czemu tym pełniej ujawnia się nieprzeciętna osobowość bohaterki.

Można się z tej książki wiele dowiedzieć o warsztacie aktorki. Na przykład przy pracy nad Różewiczowską Starą kobietą..." Jerzy Jarocki zapytał panią Maję, czy wie, jak wygląda... modrzew. Zamiast zapłonąć oburzeniem, wyjechała za miasto, by stanąć pod drzewem. Zrozumiała, że reżyserowi "nie chodziło o to, żeby wiedzieć, bo ja wiedziałam, jak modrzew wygląda. Chodziło o to, żeby poczuć". Dzięki czemu "weszła w ten tekst... tęsknota, którą poczułam stojąc pod modrzewiem".

Opowieści pani Mai, z jakim samozaparciem dobierała szlafrok i buty na wysokim obcasie, żeby się "zespoliły" z postacią Belli z filmu "Życie rodzinne" Krzysztofa Zanussiego, początkowo można by uznać za kaprys początkującej - wówczas - aktorki. Jednak mając w pamięci ekranowy efekt, jej determinacja budzi szacunek. W takich drobiazgach (pozornych) przejawia się najpoważniejsze podejście do zawodu. Czasem nastrój na planie można było sobie poprawić np. narzuceniem czarnej chusty na niegustowną sukienkę, jak w filmie "Za ścianą". W "Letycji i lubczyku" Shaffera na scenie warszawskiego Teatru Współczesnego wystarczyło jej rozpuścić włosy, by postać "zaczęła inaczej poruszać głową, inaczej patrzeć - pojawił się w jej ruchach i wyglądzie taki element wolności". "Myślę, że motyw błazna powraca w postaciach, które gram" - dodaje aktorka, wspominając rolę "podwójnej" ciotki z filmu "Cwał". Bo "umiejętność śmiania się z samych siebie jest wartością", przekonuje.

Jest w tych wyznaniach sporo bezpośrednich odwołań do życia osobistego, ale artystka przestrzega przed łączeniem sfery prywatnej z zawodową: "Zostawmy wzruszenie widzowi, nie wyręczajmy go. Własne wzruszenie wręcz przeszkadza, ale oczywiście mogą być punkty styczne i pewne wydarzenia mogą wpłynąć na coś, co nazywamy pogłębieniem roli". Wspaniała aktorka jest także niezastąpionym pedagogiem. Jedna z jej uczennic wspomina charakterystyczne roztrzepanie prof. Komorowskiej, gdy wertując kalendarzyk najspokojniej w świecie oświadcza: "Nie, w poniedziałek nie możemy się umówić, bo w poniedziałek jest Niedziela Palmowa".

Mądra książka, nie do przeoczenia.

Barbara Osterloff, "Pejzaż - rozmowy z Mają Komorowską", Oficyna Wydawnicza Errata, Warszawa 2004.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji