Artykuły

Katowice. "Multimedialne coś" Schaeffera w Śląskim

Przedstawienie pt. "Multimedialne coś" [na zdjęciu], które będziemy mogli obejrzeć w Teatrze Śląskim, oscyluje pomiędzy tzw. sztuką podniosłą i zwykłym życiem, odświętnością i banałem, improwizacją i wyznaczoną przez autora formą.

Kim jest Bogusław Schaeffer? A to zależy... Od tego, kto i o co pyta. Dla melomanów jest wybitnym polskim kompozytorem muzyki, najogólniej zwanej współczesną, a także jej popularyzatorem, krytykiem i teoretykiem.

Dla plastyków - grafikiem, o nietypowej kresce i kompozycji. A dla miłośników teatru oryginalnym kreatorem scenicznej dramaturgii. Właśnie tak: nie dramaturgiem, ale kreatorem rzeczywistości, w której improwizacja i pomysłowość aktora (reżysera, realizatora światła etc., ale także widza) jest równie ważna, jak kolejność dialogów.

Postacie ze sztuk Schaeffera tylko w części są przez autora wymyślone, a ich rozmowy zapisane. Kwestie bohaterów w dużej mierze są współtworzone (w zależności od dnia, kondycji i dyspozycji) przez wykonawców.

Aktor u Schaeffera może prawie wszystko, ale ponieważ prawie robi wielką różnicę, jego komedie wymagają wszechstronnego i precyzyjnego warsztatu.

Fragmenty improwizowane nie mogą zakłócać całości sztuki, skomponowanej na kształt muzycznej partytury. To ograniczenie, paradoksalnie, jest także przyczyną scenicznej długowieczności poszczególnych przedstawień, bo można je modyfikować dosłownie na bieżąco.

Katowicki Teatr Korez "Scenariusz dla trzech aktorów" gra już 19 lat, a "Kwartet dla czterech aktorów" tylko 2 lata krócej. Przy nieustającym zainteresowaniu publiczności, specjalnie przychodzącej po dziesięcioletniej przerwie, żeby zobaczyć, w jakim kierunku rozwija się przedstawienie.

- Sztuki Schaeffera są wspaniałe, ale i niebezpieczne - mówi Mirosław Neinert, szef Korezu - bo na scenie udają się tylko wtedy, gdy aktorzy grają na granicy prywatności, ale w pełnej dyscyplinie. W każdym innym przypadku inteligencja i dystans autora przepadają. Z perspektywy tych kilkunastu lat, jedno mogę powiedzieć na pewno: nie ma takiej publiczności, której by Schaeffer nie rozbroił. Różnie to trwa, czasem minutę, czasem kwadrans, czasem jeszcze dłużej, ale zawsze się udaje. Nie znam drugiego polskiego dramaturga, który tak potrafi trzymać widza w garści.

Prawdziwym rekordzistą w teatralnej przygodzie z Schaefferem jest Jan Peszek, który "Scenariusz dla nieistniejącego lecz możliwego aktora instrumentalnego" gra już od lat ponad 30!

Historia tego monodramu, do którego Schaeffer wybrał Peszka po dekadzie poszukiwań, jest wielce pouczająca. Aktor włożył w inscenizację wiele własnych pomysłów, ale w końcu, po rozmaitych modyfikacjach monologu, znów sięgnął po jego pierwszy egzemplarz i pierwsze doświadczenia, związane z realizacją. Koło powoli się zamyka, ale publiczność wciąż możliwego aktora instrumentalnego chce oglądać i oklaskiwać.

Bogusław Schaeffer, choć napisał około 40 tekstów dla teatru, przede wszystkim jest jednak kompozytorem. W jego dorobku znajduje się kilkaset utworów, w tym wiele uznanych za eksperymentalne i awangardowe. Nie znosi stagnacji i powtarzalności, interesują go różne gatunki i techniki muzyczne. Komponował utwory na pojedyncze instrumenty czy głosy, wielkie formy orkiestrowe i operowe, muzykę kameralną.

Był jednym z prekursorów muzyki elektronicznej, którą propagował w Studiu Eksperymentalnym Polskiego Radia. Ceniony wykładowca, między innymi uczelni w Salzburgu, Middelburgu, Yorku, ale przede wszystkim w Krakowie, jest autorem wielu książek, z których najbardziej znane to: "Nowa muzyka. Problemy współczesnej techniki kompozycyjnej" oraz "Wstęp do kompozycji".

Mimo ukończonych 80 lat Bogusław Schaeffer zaskakuje żywotnością, poczuciem humoru i, jak twierdzą jego bliscy znajomi... brakiem przywiązania do dóbr doczesnych.

Ciągle ciekaw jest natomiast reakcji publiczności na swoje propozycje, nic więc dziwnego, że zgodził się wziąć udział w realizacji warszawskiego Teatru Bajka, który wystawił jego "Multimedialne coś".

Rzecz opowiada o pewnym muzyku, który przybywa na własny benefis, nieświadomy faktu, że impreza jest w proszku, aktorzy nie mają pojęcia czego się od nich oczekuje, a scenariusz skonstruowano bez sensu. Jak to zwykle bywa u Schaeffera - który osobiście zasiądzie przy fortepianie i wcieli się w rolę nieszczęsnego beneficjenta - kształt przedstawienia zależy od reakcji publiczności i przytomności umysłu aktorów (tym razem nie bohaterów sztuki, tylko prawdziwych): Marka Frąckowiaka, Waldemara Obłozy i Agnieszki Wielgosz.

Przedstawienie, które będziemy mogli obejrzeć gościnnie w Teatrze Śląskim, oscyluje pomiędzy tzw. sztuką podniosłą i zwykłym życiem, odświętnością i banałem, improwizacją i wyznaczoną przez autora formą.

- To imponujące - mówi Tadeusz Bradecki, dyrektor artystyczny Teatru Śląskiego w Katowicach - że Bogusław Schaeffer ma ochotę uczestniczyć w happeningu, poniekąd na własny temat. Mam nadzieję, że i publiczność będzie się dobrze bawić podczas tego specyficznego, teatralnego eksperymentu.

Mistrz i coś

Benefis Bogusława Schaeffera, czyli spektakl "Multimedialne coś" z udziałem artysty, odbędzie się w środę, 18 listopada o godz. 19.00, na scenie Kameralnej Teatru Śląskiego. Przed fortepianem wystąpi autor i kompozytor Bogusław Schaeffer we własnej osobie. Towarzyszyć mu będą Marek Frąckowiak, Waldemar Obłoza i Agnieszka Wielgosz. Premiera spektaklu odbyła się w marcu 2007 r. na scenie warszawskiego Teatru Bajka. Wszystkie miejsca na katowicki benefis zostały już wyprzedane.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji