Artykuły

15 minut ze Stefanem Rachoniem

Operetka Dolnośląska wystąpiła z przedstawieniem musicalu Jerry Hermana "Hello, Dolly!", który od prapremiery w Nowym Jorku (1964 rok) cieszy się nieustannym powodzeniem. Wrocławski spektakl reżyseruje Leon Langer, scenografię opracował Wojciech Zieleziński, a układy choreograficzne Barbara Bittnerówna i Witold Gruca.

W gorączce prób udało nam się porozmawiać z realizatorem muzycznym spektaklu, znakomitym dyrygentem, Stefanem Rachoniem.

- Co pan sądzi o musicalach?

- Operetka klasyczna nie powinna zniknąć ze scen muzycznych, niewątpliwie jednak musicale są nowszą formą rozrywkową i mają przed sobą przyszłość. Kłopoty są nie tyle z komponowaniem muzyki, ile z napisaniem odpowiedniego libretta, które nie powinno być powielaniem starych wzorów.

- Od jak dawna datują się pana związki ze sceną muzyczną?

- Właściwie od lat młodzieńczych, gdy grałem w orkiestrze, a na scenie występowały takie znakomitości, jak Messalka, Redo czy Mierzejewski. W warszawskiej operetce zrealizowałem kilka lat temu musical "Tam-tam", dużo operetek i musicali, jak i ich fragmentów nagrałem w radiu.

- Co pan sądzi o możliwościach wrocławskiej sceny operetkowej i jak ocenia pan przebieg prac z zespołem?

- Możliwości są bardzo skromne. Scena jest za płytka, również orkiestra nie ma odpowiednich warunków pracy. Kierownictwo teatru potrafi jednak stworzyć tak serdeczną atmosferę, a artyści wykazują tyle zapału, że pracowałem prawdziwą przyjemnością. A miałem możność poznać prawie cały zespół, bo z małymi wyjątkami wszyscy biorą udział w spektaklu.

- Jak udał się spektakl?

- A, to już ocenią wrocławianie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji