Artykuły

Rację miał przybysz z Paryża

- Kiedyś doceniało się tych, którzy potrafią grać, dziś tych, którzy grając, potrafią być. Styl teatralny upodobnił się do stylu grania w filmie. Dziś aktorzy mniej pokazują, że potrafią grać, bo to powinna być oczywistość, tylko że potrafią interesująco być. To duża różnica - mówi ANDRZEJ GRABOWSKI

Z ANDRZEJEM GRABOWSKIM, aktorem teatralnym i filmowym, rozmawia Krzysztof Lubczyński

Rację miał przybysz z Paryża

Kończył Pan krakowską szkolę teatralną w 1974 roku, w samym apogeum świetności krakowskich scen, zwłaszcza Starego Teatru. Czy myślał Pan wtedy o tym, że lada chwila wejdzie Pan w ten nurt i w jakiej roli się Pan widział, aktora komediowego, czy dramatycznego?

- Nie myślałem w takich kategoriach, a poza tym studenci szkoły teatralnej chyba zawsze kończyli szkolę z poczuciem, że dopiero oni wprowadzą teatr polski do ligi światowej, w strefę świetności, że dopiero od nich tak naprawdę zacznie się prawdziwy teatr. Dlatego rozczarowania zawsze są straszne, bo okazuje się, że starsi aktorzy, których uważaliśmy za takich sobie, okazują się o wiele lepsi od nas. I ja tak myślałem, choć istotnie był to okres świetności Starego Teatru, w którym inscenizowali Konrad Swinarski, Jerzy Jarocki, Andrzej Wajda. Kiedy coś dzieje się na naszych oczach rzadko uświadamiamy sobie wielkość tego zjawiska. Staje się to na ogól dopiero po latach, z perspektywy dystansu, jako rezultat porównań z tym, co było później. Inna sprawa, że kiedy oglądam dziś nagrane fragmenty tamtych przedstawień, to widzę jak bardzo zmieniło się aktorstwo, sposób grania, jak zmieniło się nasze życie, ustrój, sposób bycia i gusta teatralne. Poza tym w szkole teatralnej najbardziej interesowało mnie życie towarzyskie i sam fakt, że jestem studentem szkoły teatralnej. Tak się tym radowałem, że nawet wyrzucono mnie z akademika

Na czym polega zmiana sposobu grania w stosunku do tego sprzed trzydziestu łat?

- Kiedyś doceniało się tych, którzy potrafią grać, dziś tych, którzy grając, potrafią być. Dziś granie jest bardziej zakamuflowane, a styl teatralny upodobnił się do stylu grania w filmie. Dziś aktorzy mniej pokazują, że potrafią grać, bo to powinna być oczywistość, tylko że potrafią interesująco być. To duża różnica. Pamiętam spektakl z moim udziałem, "Łgarza" Carla Goldoniego w reżyserii Giovanniego Pampilione w teatrze tarnowskim, który był ważnym wydarzeniem

i widzę ówczesną manierę grania, skoncentrowaną na pokazaniu, Jak się potrafi". Dziś umiejętność grania jest bazą, a nie celem. Chodzi o to, bym to ja był tą postacią, a nie pokazywał, jak pięknie potrafię ją zagrać. Ludzie dalecy od teatru nie do końca może rozumieją tę subtelność, ale my profesjonaliści dokładnie wiemy, o co chodzi.

Czy można to nazwać "uczłowieczeniem" aktorstwa, jego odejściem od wynoszenia się ponad ludzi, ponad widzów?

- Myślę, że tak można to nazwać. Inna była zresztą kiedyś funkcja teatru, bardziej towarzyska niż artystyczna. Sama sztuka była mniej ważna niż - dla widzów - pokazanie się ludziom w nowym stroju, a dla aktorów - popisanie się przed nimi

Niektórzy aktorzy najstarszego pokolenia z przekąsem odnoszą się do zmian w stylu gry aktorskiej, powiadają, że ulega pogorszeniu.

- Nie mnie oceniać, czy to dobre, czy złe. To widzowie ostatecznie osądzą. Co jednak widzimy porównując np. styl gry sprzed 40 lat ze stylem gry w filmach przedwojennych? Wtedy aktorzy jeszcze mniej zwracali uwagę na to, by być. To były czyste popisy.

Dziś popis powinien być niezauważalny. A narzekania starszych aktorów, że teraz jest gorzej, a kiedyś było lepiej, są normalne od zawsze, typowe dla wielu starszych ludzi. W anegdotycznym staroegipskim papirusie też podobno znaleziono narzekanie, że "dzisiejsza młodzież jest nic nie warta". Tak było, jest i będzie. Gdybym dziś recytował wiersze tak, jak uczyli mnie moi profesorowie ze szkoły teatralnej, to słuchacze by pomyśleli, że ja parodiuję.

Tacy starsi ludzie rodem z Kresów Wschodnich oprotestowali kiedyś serial "Boża podszewka" - gdzie grał Pan jedną z głównych ról - zarzucając Izabelli Cywińskiej, że zhańbiła ludzi Kresów pokazując ich w sposób - ich zdaniem nieprawdziwie - jako grzeszących ludzi z krwi i kości...

- Zaskoczyli tym nas wszystkich twórców serialu, którzy sądziliśmy, że ucieszymy nim kresowiaków. Nie mogłem wyjść z podziwu na jednym ze spotkań z kresowiakami, kiedy na serio mówili, że takie grzeszki mogły zdarzyć na Podhalu, na Śląsku czy w Wielkopolsce, ale nie na Kresach.

Wróćmy do spraw teatru. Jak zmienia się jego społeczna rola?

- Tak jak za czasów Moliera pisano dla dworu, dla towarzystwa, tak ćwierć wieku temu my też inaczej niż dziś traktowaliśmy teatr. Wystarczyło kiedyś powiedzieć ze sceny, że "kiełbasa jest smaczna" czy że "szynka bardzo dobra" i już występowało się przeciwko RWPG, Układowi Warszawskiemu i ustrojowi. Widzowie oczekiwali od nas aktorów posłannictwa. Pamiętam, że jak graliśmy "Listopad" Henryka Rzewuskiego i śpiewaliśmy "Pieśń konfederatów barskich", to ludzie w teatrze wstawali, a my niemal płakaliśmy razem z nim. Byliśmy dla nich jakimś nośnikiem patriotyzmu czy nie wiem czego jeszcze. Kiedy grałem Jaśka w ,Weselu" i wołałem "chyćcie koni, chyćcie broni, czeka was wawelski dwór", to też budziło silne emocje na widowni. Pamiętam też jednak, że kiedy we wspomnianym "Listopadzie" w latach osiemdziesiątych grałem zapiekłego szlachcica, sarmatę, dla którego istniała tylko Matka Boska w koronie, Konfederacja Barska i kiszenie żuru, to traktowany on był jako wzór Polaka,

a grany przez Jana Peszka brat, który przybył z Paryża mówił, że to ciasna postawa, jako postać negatywna. Jednak 10 lat później grając ten sam spektakl, choć my z Peszkiem już w innych rolach, to stwierdziliśmy, że rację ma ten facet z Paryża, a nie ten zaściankowy świat, w którym piło się wódę, a rano szło do Kościoła po rozgrzeszenie. I nie mogliśmy wyjść z podziwienia, że mogliśmy kiedyś kibicować zaściankowemu sarmacie, nie uznającemu tego, że świat się zmienia. Dlatego tak trudno dziś coś nowego wydobyć np. z tekstów romantycznych, nawet z "Dziadów", z "Kordiana" i tak dalej.

Co w takim razie, jeśli nie romantyzm, może być dziś dla nas dziś ożywczą klasyką teatralną?

- Choćby Witkacy czy Gombrowicz. Oni są dla nas żywą klasyką. Nie tylko jednak romantyków trudno dziś grać z powodu zmiany czasów, zmiany kontekstu. Zdezaktualizował się np. Vaclav Havel którego dramaty bardzo ściśle odnosiły się do epoki sprzed 1989 roku i dziś brzmią passe, jak zwietrzała publicystyka.

Lubi Pan grać wbrew warunkom komicznym, w które Pana wpisano?

- Lubię i potrafię, że wspomnę choćby tylko Gebelsa w znanym serialu "Pitbull", ale na ogól reżyserzy kierują się etykietkami. Wiem, że mnie widzą na jako komika i takie dostaję na ogół propozycje.

Czy dużo nauczył się Pan od starszego brata Mikołaja, cenionego reżysera i aktora, dziś dyrektora Starego Teatru w Krakowie?

- Trochę się nauczyłem, ale w latach, kiedy byłem w jego cieniu i byłem bardziej znany jako brat Mikołaja Grabowskiego niż jako Andrzej Grabowski. Teraz jestem całkowicie autonomiczny.

Tęskni Pan do czasów teatralnych krakowskich, kiedy po spektaklu "wdziewało się płaszcz Konrada" i szło na kawę w okolice Rynku?

- Nie za bardzo, bo zawsze żyłem intensywnie.

Jakie ma Pan wrażenia z realizacji oprotestowanego swego czasu jako kontrowersyjny scenariusza filmu o obronie Westerplatte w reżyserii debiutanta Pawła Chochlewa?

- Że film wiarygodnie pokazuje tych żołnierzy. Przecież ta załoga to nie było dobrane komando supermenów, lecz zwykli żołnierze, jedni odważni, inni nie, także tacy co pili wódkę, jak to w wojsku. Jestem dobrej myśli. Jest tam kapitalna, przemawiająca do wyobraźni scena, kiedy dwaj żołnierze idą w nocy na patrol, są zagadani, gadają o byle czym i nagle ni stąd ni zowąd wyrasta przed nimi, niemal przed nosem, żelazna ściana, góra z żelaza. To pancernik Sehlezwig-Holstein. Bardzo sugestywna, filmowa scena.

Jaką rangę, wśród otrzymanych przez Pana nagród, ma dla Pana Medal Gloria Artis?

- Dużą, bo to najbardziej prestiżowa nagroda aktorska w Polsce, ale wolałbym, żeby to była nagroda dla młodego aktora (śmiech).

Dziękuję za rozmowę.

***

Andrzej Grabowski - ur. 15 marca 1952 w Chrzanowie, wybitny aktor teatralny i filmowy, scenarzysta. W1974 roku, po ukończeniu PWST w Krakowie, rozpoczął prace aktorską na deskach Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, z którym związany byt przez wiele następnych lat. Pierwszy sukces osiągnął dzięki roli w spektaklu "Przepraszam, czy tu biją" (Tarnowski Teatr Im. Ludwika Solskiego, reż. Ryszard Smożewski, 1976), za którą otrzymał Nagrodę Młodych Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatm i Filmu. Za swe role teatralne otrzymał wiele innych nagród i wyróżnień. Niejednokrotnie występował wspólnie ze swoim bratem Mikołajem Grabowskim. Zasłynął również jako konferansjer i aktor kabaretowy o ogromnym talencie komediowym. Na dużym ekranie zadebiutował w czasie studiów w filmie "Odejścia, powroty". W 1989 zagrał swoją pierwszą większą rolę w filmie Feliksa Falka "Kapitał, czyli jak zrobić pieniądze w Polsce". Niektóre inne role filmowe zagrał m.in. w "Pułkowniku Kwiatkowskjm" K. Kutza, "Ogniem i mieczem" J. Hoffmana, "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" M. Koterstdego. Ważną rolą była kreacja Andrzeja Jurewicza, ojca głównej bohaterki serialu "Boża podszewka" w reżyserii izabelli Cywińskiej. Szczególną popularność Andrzej Crabowski zawdzięcza roli Ferdynanda Kiepskiego w telewizyjnym serialu komediowym "Świat według Kiepskich". W ostatnich latach wystąpił w 30 spektaklach Teatru Telewizji. W serialu "Pttbull" wcielił się w rolę policjanta o pseudonimie Gebels. W 2007 aktor zagrał jednego z szefów gangu pruszkowskiego w serialu pt. "Odwróceni". Ostatnio wystąpił w serialu "Naznaczony". W teatrze m.in. w "Opisie obyczajów, czyli jak zwyczajnie wszędzie się miesza złe do dobrego' według Jędrzeja Kitowicza w Teatrze Stu w Krakowie, a obecnie Argana w "Chorym z urojenia'' Moliera w Teatrze im Słowackiego w Krakowie. Obecnie uczestniczy w realizacji filmu o Westerplatte.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji