Artykuły

Hamlet czyli lektury

Hanuszkiewicz mawia, iż przy analizie reżyserskiej czyta tekst, a nie komentarze. Zwykł powtarzać to zdanie tak często, aż znaleźli się ludzie, którzy mu uwierzyli. Przeglądając dziś recenzje z "Hamleta" znajduję w nich radość, że oto czytając tekst dramy, można wyczytać w nim udatny zarys pomysłu inscenizacyjnego. Oto owoce kokieterii! - dla nich samych warto ją uprawiać. A przecież Hanuszkiewicz, wystawiając "Wyzwolenie", "Nieboską komedię", "Kordiana", a także wystawiając "Hamleta" równie uważnie, jak teksty klasyków, studiował komentatorów. Czasami studiował ich nawet uważniej. Tyle że najmniej zważał tu na zdania filologów. Osobiście, pasjonowało mnie zawsze w spektaklach Hanuszkiewicza tropienie owych lektur pomocniczych, a ustalenie ich rejestru umacniało w przeświadczeniu, że teatr ten jest sceną istotnie współczesną. Bo "Wyzwolenie" czyta poprzez Sartre'a, "Nieboską komedię" poprzez Che Guevarę, "Kordiana" poprzez Marcuse'a. Wyobraźnia artysty nastawiona była przy komponowaniu tych zestawów na szukanie nie pokrewieństw, a analogii problemów; na szukanie nie pozorów współczesności klasyka, lecz żywotności idei, wyrażonej w zainteresowaniu dla tychże idei u współczesnych. Co czytał Adam Hanuszkiewicz, zabierając się do pracy nad "Hamletem"? Mógł zacząć od Bielińskiego: "W sztuce Szekspira dramat nie ograniczał się do działalności głównego bohatera, lecz wyraża się również w grze wzajemnych stosunków i spraw ogółu osób dramatu, stosunków i spraw wynikających z osobowości bohatera. Główna osoba działająca w jego dramacie skupia zainteresowania na sobie, lecz nie zamyka dramatu w sobie".

Co czytał Hanuszkiewicz po Bielińskim? Nim spróbujemy to ustalić, jeszcze kilka zdań o owej "grze wzajemnych stosunków i spraw ogółu".

II

Klaudiusz jest królem. Zbyt często komentatorzy "Hamleta" zapominają, iż będąc królem można być nadal człowiekiem. Już Herman Ulrici (1839 r.) dostrzegał w Klaudiuszu jedynie cechy zwierzęce. Mimo iż to właśnie Ulrici chciał rozpatrywać "Hamleta" w sferze etyki. Mimo a może dlatego: etycy mają profesjonalną skłonność do uproszczeń, biel i czerń zastępuje im z powodzeniem całą tęczę. Hanuszkiewicz odkrył w królu człowieka. I wykazał, że dla Klaudiusza mord na Hamlecie nie wynika z obsesyjnej nienawiści, lecz z konieczności, gdyż człowiek ten jest również królem, a Hamlet zakłóca moralno-prawny porządek królestwa: atakuje autorytet władzy (inscenizacja "Zamordowania Gonzagi"), łamie prawo (zabójstwo Poloniusza). Jerzy Kamas potrafił pokazać w Klaudiuszu jego - pełne wahań, słabości, chwilami tragizmu - człowieczeństwo, potrafił przede wszystkim pokazać jak narasta w Klaudiuszu z biegiem niezależnych od niego wydarzeń przeświadczenie, iż likwidacja Hamleta stanowi rzecz konieczną dla porządku Danii, która w tym spektaklu przestała już być tak bardzo "więzieniem", jak była nim w posępnych wizjach Horzycy, Warmińskiego, czy Oliviera. Dania ma po prostu króla, co zabił swego poprzednika. W mrocznych czasach średniowiecza nic jeszcze z takiego stwierdzenia nie wynikało, często lepsi mordowali gorszych. Więzieniem pozostała Dania jedynie dla Hamleta, ale en nienawidzi Klaudiusza, a kocha Gertrudę.

Gertruda jest kobietą. Komentatorzy nie odmawiali jej cech kobiecych, byli wśród nich nawet zwolennicy odczytań kazirodczych. Hanuszkiewicz zadedykował im jeden pocałunek, jakim Gertruda zamyka usta Hamleta, kiedy ten burzy się przeciw ojczymowi. Bo ta Gertruda, jaką kreuje Zofia Kucówna, narzuciła sobie przeświadczenie, iż spokój to w życiu rzecz główna. Chciałaby więc być dobrze ze wszystkimi: z Hamletem, z Klaudiuszem, z Ofelią, nawet z duchem zabitego męża. Jest to przecież ideał nieosiągalny, zważywszy na sprzeczne cele i racje partnerów. Gertruda stara się je godzić, gdy się jej nie wiedzie, wpada w psychiczny popłoch. Nie wie, co robić, do kogo się uśmiechać, kogo całować, a na kogo krzyczeć. Mylą się jej krzyki z pocałunkami, im bardziej chce być uspokojona, tym bardziej popada w ekscytacje. I w takim właśnie stanie nadziewa się na ostry rapier, którym Laertes morduje jej syna. Hanuszkiewicz odebrał Gertrudzie śmierć, jaką wyznaczył królowej Szekspir. Bo była tamta śmierć aktem świadomej decyzji, w tym przedstawieniu Gertruda ginie, jak gdyby po drodze. Tak jak giną ludzie, a nie zdesperowane heroiny.

Ludzkim stał się także Poloniusz (Mariusz Dmochowski). Nie tradycyjny famulus dworski, lecz cyniczny statysta, co pod pozorami jowialnej niezaradności kryje ambicje rządzenia Danią niezależnie od zmieniających się królewskich marionet. Ludzkim stał się nawet Duch, Ludzki Duch, czyli taki duch, którego nie ma. Adam Hanuszkiewicz recytuje jego zdania, gdyż niezbędne są one dla logiki akcji, nie nadaje przecież swej postaci jakiejkolwiek - mistycznej czy ironicznej - barwności. Jest, bo być musi. To wszystko. I tak oto, w wyzwolonej od natłoku jakichkolwiek realiów, lśniącej od metalicznego zimna blaszanych ścian scenerii Elsynoru narasta atmosfera, w jaką można już wbudować dramat głównego bohatera. Hamlet zderzony jest z jasełkowym teatrzykiem złych królów i głupich dworaków, co pozwalałoby mu spokojnie zająć się roztrząsaniem własnych rozterek, wewnętrznych. Hamlet zderzony jest ze światem ludzi, którzy jego racjom są w stanie przeciwstawić racje własne. Może gorsze, może mniej słuszne, ale zawsze na swój sposób umotywowane. W ten sposób przekreślone zostają w tym przedstawieniu szanse na kolejną wersję Hamleta hamletyzującego. Daniel Olbrychski musi być Hamletem działającym. Co też jeszcze niczego nie oznacza, gdyż - jak udowadnia spektakl - dopiero w tym momencie rozpoczyna się dramat Hamleta. Tyle że dla jego odczytania nieprzydatnym już byłby szyfr, zapisany w "Sobraniju soczinienij, statij i riecenzji" Wissariona Bielińskiego.

III

Hanuszkiewicz nie czyta już Bielińskiego. Co czyta Hamlet? Wkładano mu do ręki dzieła Montaigne'a, tomiki turpistów. eseje Jana Kotta. Olbrychski studiuje jedynie list, w którym Klaudiusz poleca go śmierci przy łaskawym pośrednictwie króla Anglii, Olbrychski nie ma zresztą czasu na lektury. Działa, organizuje popisy aktorów, zabija Poloniusza, naigrawa się z głupoty Rosenkrantza i Guildensterna, żali się Horacemu, odtrąca Ofelię, usiłuje pozyskać królową, Hanuszkiewicz nie oszczędził mu żadnego z działań, jakie w pięciu aktach swej tragedii przewidział dla Hamleta Szekspir. I Hanuszkiewicz nadał tym działaniom rytm narastający, Coraz bardziej szaleńczy, coraz mniej pozostawiający czasu na refleksję. Olbrychski częściej więc krzyczy, niźli myśli; częściej biega po krużgankach, niż przystaje dla monologów. Ma gimnastyczną sprawność ruchów, podkreślaną charakterem sytuacji, jakie nabudował reżyser. Skok z pomostu na ziemię, skok z ziemi na łoże, skok ku Poloniuszowi, odskok od Ofelii.

A Ofelia w tym przedstawieniu czyta. Szekspir dał jej w scenie mamienia Hamleta do rąk "książkę do nabożeństwa", Hanuszkiewicz zamienił Ewie Żukowskiej brewiarzyk na jakiś tomik w safjan oprawny. Półmrok sceny nie pozwala dostrzec, czy książeczka ta nie jest czerwona. Zaś w scenie obłąkania polecił Hanuszkiewicz rozrzucać Ofelii, zamiast zwiędłych kwiatków, skrawki papieru. Niezapisane, niepokalanie białe, bo myśli odnotowane na nich już zwiędły. Żukowska ma w owej scenie brutalność tonu i gestu, jakby jej szaleństwem sterował Charles Manson. Jest wulgarna, drwiąca, agresywna, drewniana sztywność ciała każe tu bardziej myśleć o transie, niźli o obłąkaniu. Jest nieprawdziwa, o smutnej nieuchronności swej śmierci pozwala widzowi pomyśleć dopiero w końcówce sceny, kiedy ciało jej wiotczeje, a głos nasyca się wilgocią.

Taka Ofelia, taki Hamlet... Mają po 25 lat. Rezygnują z myślenia, z refleksji jako instrumentu zmieniania świata - to Hamlet Olbrychskiego. Popadają w szaleństwo inscenizowane przez pseudomyślicieli - to Ofelia Żukowskiej. Ich bunty przeciw niesprawiedliwościom Elsynoru są tragicznie umotywowane, ale format tych buntów jest tragicznie nieskuteczny. Świat toczy się mimo nich. Klaudiusze, Gertrudy, Poloniusze, Fortynbrasi przeżywają swoje sprawy. Może nie tak tragiczne, ale przecież bardziej wywodzące się z rzeczywistego układu sił. który z okrutną szczerością ocenia jedyny bezstronny obserwator - Grabarz, (znakomita kreacja Gustawa Lutkiewicza). Jego, pół-pijackie, pół-sarkastyczne monologi czytał chyba ze szczególną wnikliwością Adam Hanuszkiewicz. I Grabarzowi kazał być tym, który osadza. I Klaudiuszy, i Hamletów. W prawdziwej tragedii prosty człowiek musi bowiem coraz częściej myśleć za królów i za bohaterów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji